Rozdział trzeci

232 29 7
                                    

          – Dziewczynki, podjęłam ważną decyzję – oznajmiła mama zaraz po tym, jak znalazłyśmy się w salonie wraz z siostrą.

            Był późny wieczór, a mimo to Lexie nie obdarzyła mnie chociażby drobnym spojrzeniem od poranka.

            Doskonale ją rozumiałam. Obydwie byłyśmy świadome tego, jaką decyzję podjęła mama. Było to oczywiste od samego początku, gdy padł na mnie wyrok. Miałam tylko siedemnaście lat i za mojego życia nikt jeszcze nie został wygnany. Jednak słyszałam, że ostatnie miało miejsce jakieś trzydzieści lat temu. A teraz ja, młoda alfa, będę musiała opuścić to stado na zawsze.

            – Przenosimy się do Dakoty Południowej. Wszystkie. – Mama opadła na kanapę, natomiast Lexie wstała oburzona.

            – Ja się nigdzie nie wybieram! – Spojrzała na mnie, a ja – z przerażeniem - ujrzałam w jej oczach nienawiść. – To, że mam głupią i nieodpowiedzialną siostrę – wskazała na mnie ręką – wcale nie oznacza, że wszystkie musimy być karane razem z nią!

            – Lexie – odzezwała się mama. – To jest twoja siostra, jak możesz w ogóle tak mówić. Mimo tego, co zrobiła, nadal jest ci najbliższą osobą.

            – Chcesz, to jedź z nią. Ja zostaje z dziadkami. – Po tych słowach wyszła z salonu.

            Bawiłam się palcami. Wiedziałam, że nienawidziła mnie w tej chwili jeszcze bardziej. Jako wilki, pierwszą przemianę przechodzimy w wieku piętnastu lat. Przemianę, której Lexie nie przeszła. Nikt nie wie, dlaczego. Niektórzy myślą, że być może być to opóźnione, ale ona ma już dziewiętnaście lat i zwątpiła w to już dawno temu, jak większość. Każdy stara się traktować ją na równi, jednak podczas pełni wcale nie jest to takie proste. Do tego wszystkiego doszedł gen alfy. To ona powinna go mieć, nie ja. Odziedziczyłam go po ojcu, którego nie widziałam już dobrych siedem lat.

            – Przepraszam za to, co zrobiłam. – Spojrzałam na mamę. Odkąd zaginął tata, nie widziałam jej w takim stanie. Fryzura była w rozsypce, na twarzy pojawiły się pierwsze, głębsze zmarszczki, a pod oczami sińce. Jak mogłam być tak samolubna? Przełknęłam ślinę. – Lexie ma rację, powinnaś zostać tutaj.

            Jej pełne rozpaczy oczy zwróciły się ku mnie.

            – Co ty wygadujesz dziecko? Jak siedemnastoletnia dziewczyna poradzi sobie w świecie, którego nie zna? Wiesz, że gdy – lekko się załamała – zaginął ojciec, byłam tam. Nie masz pojęcia, jakie niebezpieczeństwa tam czekają.

            – A Lexie?

            – Jest już dorosła. Może podejmować własne decyzje. Jeśli tak postanowiła, nie będę nalegać.

            Widziałam smutek w jej oczach. Wiedziałam, że wcale nie chce, aby tu została. Ale tak jak powiedziała, nie miała już na nią żadnego wpływu.

            – Idź i zacznij się pakować. Weź najpotrzebniejsze rzeczy. Jutro po… - Urwała, widząc moją zbolałą minę. – Jutro wyjeżdżamy.

            Nazajutrz, mama wraz z Lexie wyszły do dziadków. Moja własna siostra nie chciała się ze mną nawet pożegnać. Bardzo mnie to bolało, ale nie dziwię się jej.

            Gdy znosiłam już ostatnią walizkę do przedpokoju, usłyszałam pukanie do drzwi. Zdziwiłam się, gdy ujrzałam w nich Victora. Jego ciemne włosy były już przydługie, a twarz wyglądała na zmęczoną, jakby nie przespał nocy.

Polowanie: LunamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz