Od mojej niefortunnej przemiany minął tydzień. Nic specjalnego w tym czasie się nie wydarzyło. Carrie na szczęście o niczym się nie dowiedziała i kontynuowała swój związek ze Scottem, który nawiasem mówiąc, zaczął mnie kompletnie unikać; szczególnie naszych spojrzeń. Alice również nic nie powiedziała, nie wiem dlaczego i byłam tego bardzo ciekawa.
Był poniedziałek, a ja siedziałam na lekcji historii i mimo, że starałam się uważnie słuchać tego, co mówił Powell, wciąż rozmyślałam nad ostatnimi zdarzeniami. Gdy coś powoli się uspokajało, zaraz rozpoczynało się coś nowego i to właśnie była ta chwila. Bazgrząc na brzegu zeszytu, cała się zjeżyłam gdy poczułam kto wszedł do klasy. Wzrok wciąż miałam utkwiony w kartce papieru, jakby to miało pomóc w tym, że jednak się w tym wszystkim myliłam. Jednak gdy usłyszałam głos nauczyciela, nie wiedziałam co mam robić. Czułam się jak pierwszego dnia w tej szkole.
- Dzisiaj dołączył do nas nowy uczeń, Victor Lyall. Prosiłbym, abyście pomogli mu się tu jakoś zaaklimatyzować. A teraz proszę cię usiądź obok panny Blake, obok okna.
Cała zesztywniałam, gdy mój niedoszły alfa usiadł obok mnie. Wciąż wywoływał we mnie te same emocje. Moja wilczyca wyraźnie czuła, że jej wybranek jest tuż obok... Nie miałam nawet odwagi na niego spojrzeć.
Co się ze mną, do jasnej cholery, stało? Od kiedy byłam takim tchórzem?
– Cześć - usłyszałam cichutkie szepnięcie przy uchu. Poczułam falę gorąca rozchodzącą się po moim ciele.
Nie miałam odwagi. Nie miałam odwagi, żeby na niego spojrzeć, a co dopiero na wypowiedzenie jakichkolwiek słów. Nawet tak błahych jak cześć.
Postanowiłam skupić się na słowach pana Powella. Starałam się bardzo, ale uniemożliwiał mi to palący wzrok mojego sąsiada i nie tylko. Niemal mogłam wyczuć na sobie również wzrok Scotta. Tak nagle sobie o mnie przypomniał?
Na moje szczęście lekcja skończyła się szybko. Zebrałam swoje rzeczy w mgnieniu oka i wybiegłam czym prędzej z sali. Wiedziałam jednak, że nic mi to nie da. Już po chwili poczułam na swoim przedramieniu silną dłoń. Powoli, nie mając innego wyjścia, odwróciłam się w stronę Victora.
Zadarłam głowę do góry i spojrzałam na niego, po raz pierwszy odkąd opuściłyśmy z mamą nasz dom. Był taki przystojny, musiałam to przyznać. Poczułam przyjemne ciepło w całym moim ciele. Cząstkę mojej wilczycy. Przełknęłam wielką gulę, która tkwiła w moim gardle.
– Lunam - powiedział moje imię, jakby wypowiadał je z tęsknotą, nutą cierpienia.
Kiwnęłam tylko głową, bo tylko na to było mnie w tej chwili stać. Nie wiedziałam sama co do niego w tej chwili czułam, co powinnam czuć.
– Musimy porozmawiać. - Przez cały czas nie spuszczał wzroku z mojej twarzy, jakby uczył się jej rysów na pamięć. - Chodź.
Pokręciłam głową, budząc się z chwilowego odrętwienia.
– Teraz? - mój głos był dziwnie ochrypły, musiałam odchrząknąć, zanim kontynuowałam. - Ja mam lekcje. Nie mogę sobie od tak wyjść ze szkoły.
Przyglądał się przez chwilę czemuś za moimi plecami i zwrócił się do mnie.
– Możesz, rozmawiałem z twoją mamą. Chodź. - Pociągnął mnie w stronę wyjścia.
Jednak nie zaszliśmy za daleko, bo drogę zastąpił nam nie kto inny jak Scott. Spojrzałam na niego zdumiona, ale on nawet nie zwracał na mnie uwagi. Swoje gniewne spojrzenie wbijał w mojego niedoszłego wybranka.
– Jeśli Lunam nie chce nigdzie iść, to powinieneś uszanować jej decyzję.
– Kim ty w ogóle jesteś? - zapytał obrzydzeniem Victor. Od razu dało się zauważyć, że ta dwójka się nie trawi. Mimo, że mieli ze sobą do czynienia przez jakieś pięć sekund.
– A kim ty jesteś? - Scott nie był mu dłużny i spojrzał na niego wyzywająco.
Na korytarzu od razu zrobiło się gęsto od panującego napięcia. Czułam się jakby stała obok dwóch alf, walczących o swoją własność. I teoretycznie można powiedzieć, że właśnie tak było. Nawet ludzie dookoła czuli, że coś jest nie tak i zamiast podsłuchiwać, jak to robili normalnie, omijali nas szerokim łukiem. Postanowiłam to przerwać, cokolwiek miało to być.
– Hej! - Podniosłam ręce do góry i czekałam na jakąś reakcję chłopaków. Lecz tak jak się spodziewałam, żaden nie zwrócił na mnie nawet najmniejszej uwagi. - Scott. - Położyłam dłoń na jego piersi. - Victor. - Z nim zrobiłam tak samo, ale poczułam się dziwnie wypowiadając jego imię po tak długim czasie.
To podziałało. Obydwoje spojrzeli najpierw na moje dłonie, a następnie na mnie. Zwróciłam się najpierw do Łowcy:
– Idę z nim. - Chciał coś powiedzieć, ale nie dałam mu dojść do słowa. - Znam go - zawahałam się - i to bardzo dobrze. - Na jego twarzy pojawił się jakiś grymas, ale tak szybko jak się pojawił, tak też zniknął. - A ty lepiej wracaj do Carrie, właśnie tu idzie. - Chodź. - Zwróciłam się do Victora i tym razem to ja pociągnęłam go w stronę wyjścia. Nie chciałam tłumaczyć się przyjaciółce, na pewno miałaby mnóstwo pytań, na które sama obecnie nie znałam odpowiedzi.
Gdy znaleźliśmy się przed szkołą ruszyłam za nim w stronę jego samochodu. Tak nawiasem nawet nie wiedziałam, że go posiadał.
Będąc w jego dodge'u chargerze odważyłam się sama zacząć rozmowę. Cała ta sytuacja przypominała mi pierwsze chwile ze Scottem. Jednak nie mogłam teraz o nim myśleć, musiałam skupić się na Victorze i na tym co tutaj robił.
– A więc, o czym chciałeś tak pilnie porozmawiać? - zapytałam, gdy ruszył z parkingu.
– Twoja mama była ostatnio u nas.
– Co? Jak to? - Otworzyłam szerzej oczy ze zdumienia. - Kiedy?
– Nam powiedziała, że wersją dla ciebie była wycieczka z koleżanką, coś takiego.
– Tak, pamiętam. Ale nie rozumiem, dlaczego nie powiedziała mi prawdy.
– Pewnie dlatego, żeby nie sprawiać ci przykrości. Zostawiłaś tam wszystko i nie możesz tam wrócić. I właśnie po to tu jestem.
Nie do końca rozumiałam o co mu chodziło.
– Słucham?
Zerknął na mnie przelotnie i lekko się uśmiechnął, ukazując dołeczek w policzku.
– Wróciłem tu po ciebie. Powiedziałem ojcu, że jeśli się nie zgodzi, nasze stada zostaną bez alf. Znasz go, nie mógł się na to pozwolić.
Nie mogłam uwierzyć w jego słowa. Czy to oznaczało powrót do domu? Powrót mojego wilka?
CZYTASZ
Polowanie: Lunam
FantasyLunam jest członkinią stada Noctis. Od małego była do czegoś zobowiązana. Dokładniej, była młodą samicą alfa w swoim stadzie i dalsza przyszłość zależała właśnie od niej i drugiego młodego stada – Tenebra. Gdy łamie główny zakaz, o mało nie prowadzi...