Rozdział czwarty

254 24 1
                                    

            Trzask. Z otumanienia wybudził mnie dźwięk dziennika uderzającego o biurko nauczyciela. Była połowa października, a ja przebywałam w nowej szkole od około dwóch tygodni.

Dakota Południowa, tak jak chciała mama. Dokładniej, miasto Brookings.

            Nie mogłam skupić się na żadnej lekcji, w szczególności na historii. Kogo obchodziło, co działo się podczas wojny secesyjnej, gdy w mojej głowie wciąż widziałam twarze bliskich, których musiałam opuścić?

            — Panno Blake — usłyszałam głos nauczyciela, pana Powella. — Wszyscy doskonale wiemy, że jesteś tu nowa, ale nie będę ci pobłażał za każdym razem, gdy bujasz w obłokach.

            — Przepraszam — powiedziała i skupiłam się na książce przede mną. Teraz starałam się uważać na lekcji. Nie lubiłam być upominana.

            Po historii zmierzałam w kierunku mojej szafki, gdzie byłam umówiona z Carrie. Kto by się spodziewał, że już podczas pierwszego dnia przyczepi się do mnie jedna z tych najbardziej rozpoznawalnych osób? Podobno urzekły ją moje ogniste, falowane włosy. Nie chciałam jej wtedy przerywać wywodu na temat mojej fryzury. Przynajmniej nie byłam w tym wielkim świecie sama.

            Mijałam właśnie zakręt, gdy zderzyłam się z czymś twardym. Zdezorientowana mruknęłam ciche przepraszam, gdy okazał się, że to jakiś chłopak, po czym ruszyłam w kierunku uśmiechniętej Carrie.

            Miała na sobie obcisłe ciemne dżinsy oraz równie obcisłą, fioletową bluzkę. Nie uszło mojej uwadze, że bardzo lubiła nosić ubrania, które uwydatniały jej kształty. Jej drobną, porcelanową twarz otulały kasztanowe włosy, które sięgały jej do łopatek. Górną powiekę podkreślila cienką linią eyelinera, a pełne usta malinowym błyszczykiem.

            — Jak tam spotkanie z panem Powellem? — Patrzyła jak chowam książki do szafki.

            — Tak jak zwykle. — Zamknęłam drzwiczki. Szeroki uśmiech nie schodził z jej twarzy. Uniosłam jedną brew w geście pytającym.

            — Wrócili!

            — Kto? — spytałam zdezorientowana.

            — No tak, zapomniałam! — Wzięła mnie pod ramię i ruszyłyśmy w kierunku stołówki. — Pamiętasz jak wspominałam ci o moim chłopaku, który wyjechał w celu załatwienia jakichś rodzinnych spraw? — Nie czekała nawet na moją odpowiedź tylko kontynuuje dalej: — No, więc wrócili. W sensie on i jego kuzynostwo. Poczekaj aż ich poznasz! Chociaż Alice może nie przypaść ci do gustu. Ma dość ciężki charakter.

            Carrie wciąż nawijała, a ja, mimo iż byłam tu już od dwóch tygodni ciągle czułam się jakbym weszła do tej szkoły po raz pierwszy. Wszystkie spojrzenia, co jakiś czas kierowały się w naszą stronę. Wiedziałam, że wciąż jestem tematem numer jeden, co zafundowałam sobie jako nowa uczennica. Do tego dochodziła oczywiście Carrie. Nigdy nie przeszło mi nawet przez myśl, że szkolna piękność może okazać się bardzo sympatyczną i miłą osobą. Zawsze kojarzyła mi się z wrednym, samolubnym typem „plastika".

            Bardzo lubiłam tą dziewczynę. Mimo iż znałam ją tak krótko, to dzięki niej udaje mi się nie myśleć o niedalekiej przeszłości. Skarciłam się w myślach za to, że znowu pozwoliłam sobie na chwilę słabości.

            Weszłyśmy do, zapełnionej po brzegi, stołówki. Natychmiast uderzył mnie zapach starego, spalonego tłuszczu zmieszanego ze spoconymi ciałami nastolatków. Zmarszczyłam lekko nos, czując nieprzyjemną woń. Mimo iż straciłam możliwość przemiany, zmysły nadal mam lepsze niż niejeden człowiek.

Polowanie: LunamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz