3. Nocne spotkanie.

109 6 1
                                    

~Pov Soo Jin~

Wyszłam do ogrodu tak jak wczoraj. Chciałam usiąść na ławce, ale już ktoś na niej siedział. Kiedy stanęłam w miejscu chłopak, który siedział na ławce wstał i stanął przodem do mnie.

- Czekałem na ciebie. Tak myślałem, że tu przyjdziesz, Soo Jin. - powiedział podchodząc do mnie. Kiedy stał kilka kroków przede mną zauważyłam, że to jeden z chłopaków, którzy siedzieli w domu.

- Z tego co wiem, to wyjście jest z drugiej strony nie w ogrodzie.

- Kto powiedział, że ja już wychodzę? - powiedział i stanął kilka centymetrów przede mną. Wydawał się być dziwny.

- W co ty sobie pogrywasz, co? - zapytałam zirytowana. Nie lubię takich ludzi.

- W nic nie gram! - krzyknął. Przestraszyłam się i odsunęłam od niego. Chciałam iść do domu, więc odwróciłam się do niego tyłem, ale złapał mnie za nadgarstek i pociągnął do siebie.

- Puszczaj mnie! - krzyknęłam. Oczywiście on tego nie zrobił. Próbowałam go odepchnąć, ale był za silny. Nie wiadomo skąd pojawił się Seonghwa.

- Soo Jin do domu. Już! - krzyknął kiedy stałam w miejscu. Oprzytomniałam i szybkim krokiem poszłam do domu zostawiając ich samych. Mam nadzieję, że nic mu się nie stanie... Poszłam do pokoju, ale za długo tam nie siedziałam. Martwiłam się o własnego porywacza. Co mi się stało? Może nie chciałam tak o nim myśleć? Wyszłam z pokoju i będąc na schodach usłyszałam zamykanie drzwi. Zeszłam po schodach, drzwi do domu były zamknięte, więc poszłam do salonu. Na kanapie zobaczyłam pobitego Seonghwę.

- Matko, Seonghwa! - krzyknęłam. Zaraz po tym kucałam przed nim. - Co on ci zrobił?

- Nic mi nie jest. - tak jasne, a ja jestem dobrą wróżką...

- Nie kłam, Seonghwa przecież widzę. Po co ja w ogóle szłam do tego ogrodu? Gdybym tam nie poszła nic by ci nie było. To wszystko moja wina... - powiedziałam. Łzy spłynęły mi po policzkach. Poczułam jak chłopak podnosi moją głowę żebym na niego spojrzała. Jakie on miał zimne ręce.

- Nie mów tak. To nie twoja wina. - powiedział ocierając moje łzy. - Nie mogłaś wiedzieć, że on tam będzie. Nic mi nie będzie, za kilka dni będę jak nowy. Ale prosze cię o jedno. Trzymaj się od Hongjoong'a z daleka. Jeśli jeszcze kiedyś tu przyjdzie z resztą nie wychodź z pokoju póki nie wyjdą. Nie chcę żeby ktoś ci coś tu zrobił. - pokiwałam głową na jego słowa. Złapałam go za nadgarstek i spojrzałam na jego rękę.

- Czemu masz takie zimne ręce? Wyszedłeś na dwór tylko na chwile. - powiedziałam.

- Nie przejmuj się tym. Zawsze mam zimne ręce. - latem też? *- Tak, nawet latem. - powiedział jakby czytał mi w myślach. - Pomożesz mi wejść po schodach na górę? - zapytał nieoczekiwanie.

- Jasne. Chodź, pomogę ci wstać. - powiedziałam podając mu rękę, którą złapał. Kiedy Seonghwa już stał na nogach powoli szłam z nim na schody. Całe szczęście, że przy schodach była poręcz, więc Seonghwa miał łatwiej, a ja lżej. Weszliśmy na górę, a z racji tego, że nie wiem gdzie miał pokój, mówił mi jak mam iść. Otworzyłam drzwi na oścież i weszłam z nim do środka. Położył się na łóżko. - Powiem Panu Hong'owi, że tu jesteś i poprosze żeby cię opatrzył.

- Nie musisz już ci mówiłem, za kilka dni będzie jak wcześniej.

- Tak, tak. A ja jestem dobrą wróżką. Nie marudź i przyjmij do wiadomości, że i tak to zrobię. - powiedziałam wychodząc z pokoju. Zeszłam na dół i poszukałam Pana Hong'a. - Panie Hong. - powiedziałam kiedy go znalazłam. - Mógłby Pan opatrzyć Seonghwę? Pobij się z jednym z chłopaków, którzy tu byli.

Zrozumieć śmierć. | Park SeonghwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz