6. Porwanie.

88 5 0
                                    

~Pov Seonghwa~

Wyminęła mnie i pobiegła do domu. Kiedy wszedłem do środka usłyszałem trzaskanie drzwiami. Uciekła, wiedziałem, że tak będzie. Szukałem jej tak długo żeby teraz ją znowu stracić? Może gdybym umiał się powstrzymać 19 lat temu, zamiast kazać Hoshi'emu ją oddać byłoby inaczej? Przeszłości nie mogę zmienić mogę się tylko do niej przenieść.

- Coś się stało? Słyszałem trzaskanie drzwiami. - usłyszałem Hoshi'ego. Spojrzałem na niego z bólem. Muszę mu powiedzieć kim ona jest.

- Uciekła. Soo Jin, twoja wnuczka, uciekła. - powiedziałem siadając na krześle.

- Soo Jin? To była ona? - zapytał zaskoczony. Nie dziwię się. Sam byłem kiedy ją znalazłem.

- Znowu straciłeś wnuczkę, przeze mnie. Tak samo jak 19 lat temu kiedy kazałem ci ją oddać.

- Jak? Jak ona się tu znalazła? - zapytał. Opowiedziałem mu wszystko od początku kiedy zacząłem ją szukać. Mówiłem mu o tym jakieś 30 minut. Kiedy skończyłem rozległo się pukanie do drzwi. Poszedłem do drzwi, a za nimi stał San.

- Co się stało tym razem, że tu jesteś? - zapytałem wpuszczając go.

- Ja tym razem nie do ciebie. Gdzie Hoshi? - zapytał. A ten co od niego chce?

- Siedzi w jadalni. - powiedziałem. Poszedłem razem z nim. Kiedy tylko weszliśmy San wyciągnął coś z kieszeni kurtki i podał Hoshi'emu.

- Co to jest? - zapytał.

- Soo Jin kazała ci to dać. - powiedział. No ciekawie, poleciała do niego. San na mnie spojrzał i powiedział tak żebym tylko ja usłyszał.

- Nie przyleciała do mnie, znalazłem ją płaczącą w lesie. Ona już o wszystkim wie.

- Panie Choi, to nie była bransoletka? - zapytał Hoshi z naszyjnikiem w ręce.

- Była, tylko kazała zrobić z niej naszyjnik kiedy zrobiła się za mała. - powiedział uśmiechnięty. - Nie radzę jej dzisiaj szukać, pojechała do miasta. - powiedział i wyszedł. Usiadłem na krześle. Hoshi cicho się zaśmiał.

- Myślałem, że sprzedała go przed wypadkiem. - powiedział wyciągając naszyjnik z pudełka. - Cały czas pamiętam ten dzień. Soo Jin z moim synem pojechali do jubilera kupić naszyjnik na urodziny Soo Ry. Soo Jin go wybrała chociaż miała zaledwie 2 latka. Właśnie wtedy Hyun Joon kupił jej to. - pokazał na naszyjnik z zawieszką. - Na każdej ściance jest inne imię. Jej, mojego syna i synowej. Jest kluczem do szafki w ich starym pokoju u mnie. Stąd wzięła naszyjnik matki i list. Nie oddała mi kluczy i dzisiaj z Panem Choi tam weszła. W innym wypadku nie przyniósłby tego. - nie dziwię się, że kiedyś był detektywem. Tak połączyć fakty w takim wieku, trzeba mieć głowę do tego.

- Nie radzę jej dzisiaj szukać, pojechała do miasta. Co może się za tym kryć? Jesteśmy w środku lasu, do drogi głównej jest kawałek. - powiedziałem. - Żeby dojść do miasta musiałaby tam pojechać, na pieszo nie dałaby rady. Tylko co ona może robić w mieście?

- Miała wracać do domu, ale ona nie interesuje się tym co tam się dzieje. Nie przejęła się, nie płakała kiedy dowiedziała się, że jej brat nie żyje. - powiedział patrząc się na jej naszyjnik. Wziął go do ręki i zaczął nim kręcić w ręce. - Bingo. - powiedział i podniósł rękę. Odwrócił zawieszkę i sprawdził każdą ściankę. - Hong Soo Jin. Pojechała zmienić nazwisko z Kim na Hong. Do Urzędu jej nie wpuszczą o tej godzinie. Musiała pojechać do domu żeby tam pójść rano. Ale coś za łatwo idzie... - stwierdził. - Ktoś kto nie chce być znaleziony spowrotem nie zostawia tylu wskazówek albo...

- Albo ona chce być znaleziona. - dokończyłem. W co ty pogrywasz Soo Jin? - A list? Tam nie ma innych wskazówek? - zapytałem. Hoshi wziął list i zaczął go czytać.

- W środku znajdziesz klucze do mieszkania, które jest przepisane na ciebie. Gyo-dong, Sokcho-si, Korea Południowa Subok-ro blok nr. 102 mieszkanie 57. Pojedziemy tam jutro. Jeśli poszła zmienić nazwisko jutro tam przyjdzie. - przez całą noc zastanawiałem się czy dobrze zrobiłem, że kazałem jej wracać. Teraz mogą ją porwać ludzie, którzy znali jej "brata". Wszystko będzie dobrze, to mądra dziewczyna na pewno da sobie radę. Rano koło 9 wyjechaliśmy z lasu. Zanim dotarliśmy pod adres z listu była 10:43. Weszliśmy do budynku i poszukaliśmy drzwi z numerem 57. Zapukałem do drzwi. Cisza. Zapukałem drugi raz.

- Soo Jin, otwórz drzwi. - powiedziałem.

- Przykro mi, ale Pani Hong nie ma. - usłyszałem za sobą. Jakaś kobieta z naprzeciwka akurat wychodziła. - Wszyła o 9, po pół godzinie wróciła na chwile i znowu wyszła. - powiedziała zamykając drzwi.

- Dziękujemy. - powiedział Hoshi. Wyszliśmy z budynku i poszliśmy do samochodu. Stwierdziliśmy, że wrócimy do domu i przyjedziemy tu później. Dojechaliśmy do domu i weszliśmy do środka. Chwila spokoju i do domu wlecieli jak burza San z Wooyoung'iem.  

~Pov Soo Jin~

Położyłam się na łóżku i poszłam spać. Rano obudziłam się o 8. Na 9:30 miałam być w sądzie. Poszłam wziąć prysznic i ubrałam się w ubrania mamy. Postawiłam na czarną koszulę i czarne spodnie dżinsowe. Zjadłam szybkie śniadanie i wyszłam. Złapałam taksówkę i pojechałam do sądu. W sądzie byłam o 9:26. Państwo Kim już tam byli. Kiedy nadszedł czas weszliśmy na salę rozpraw. Cała rozprawa trwała jakieś pół godziny. Sąd cofnął adopcje, a ja szczęśliwa wyszłam z sali. Zanim zdążyłam wyjść podeszła do mnie Pani Kim.

- Mam nadzieję, że sobie poradzisz w życiu. Jeśli coś się stanie zawsze jesteś mile widziana u nas w domu. - powiedziała. Odpowiedziałam jej jedynie uśmiechem i wyszłam. Pojechałam do domu. Kiedy przekroczyłam próg mieszkania i zamknęłam drzwi poszłam się przebrać w coś wygodniejszego. Wyszłam z powrotem i zamknęłam dom. Chciałam znaleźć miejsce, które było na jednym ze zdjęć. Park Narodowy Seorak-san. Pojechałam tam taksówką. Kiedy dotarłam jakimś cudem spotkałam San'a i jakiegoś innego wampira, który był u Seonghwy.

- Soo Jin, co za zbieg okoliczności. Co ty tu robisz?

- Spełniam życzenia. A tak naprawde to przyjechałam tu, bo będąc dzieckiem przyjechałam tu z rodzicami. - powiedziałam i spojrzałam na chłopaka, który był z San'em.

- Wooyoung jestem. - powiedział i wyciągnął w moją stronę rękę. - A ty jak usłyszałem, Soo Jin.

- Zgadza się. - powiedziałam uśmiechnięta.

- Przejdziemy się razem? - zapytał San. Zgodziłam się. Gdzieś w połowie drogi stanęłam w miejscu. - Coś się stało? - usłyszałam.

- Co? Nie. Pamiętasz pierwsze zdjęcie w szafce?

- Pamiętam.

- Tu było zrobione. Dokładnie 21 lat temu. - powiedziałam. Na wydruku zdjęcia była data. 21 lipca 2000 roku. - Przychodziłam tu wiele razy nie zdając sobie z tego sprawy.

- A może to lepiej, że nie wiedziałaś? Nie byłaś smutna kiedy tu byłaś.

- Racja. - powiedziałam i spojrzałam na Wooyoung'a, który się nie odzywał tylko się na nas patrzył. - Co tak się patrzysz? Zazdrosny jesteś? Nie martw się nie zabiorę ci chłopaka. - powiedziałam.

- Chłopaka? - zapytał jakby nie wiedział o co chodzi.

- Przyjaciele nie chodzą trzymając się za ręce. Zwłaszcza kiedy są jednej płci. - zaśmiałam się i poszłam dalej zostawiając ich za mną ze zdziwioną miną. Co oni myśleli, że ja nie widziałam? Pff, ślepa nie jestem.

- Już cię lubię, wiesz? - słyszałam Wooyoung'a.

- Ma się ten dar. - powiedziałam śmiejąc się. Doszliśmy do końca szlaku i poszliśmy do małej knajpki, która tam była. Chłopacy usiedli przy stoliku, a ja poszłam do toalety. Toaleta miała jeszcze jedne drzwi dla osób, którzy nie są gośćmi. Przez drzwi wszedł chłopak z dziewczyną, to ostatnie co pamiętam z tamtego miejsca. 

Zrozumieć śmierć. | Park SeonghwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz