TW rozmowa o samookaleczaniu (zero opisu, tylko rozmowa, ale i tak wolę dać TW)
Pov. Dream
- Myślałeś, żeby mu o tym powiedzieć? - zapytał mnie Sapnap.
- Nie wiem, czy powinienem. Sam mówiłeś, że to już przeszłość. - Wychyliłem się lekko w stronę okna włączając kierunkowskaz do skrętu w lewo i w tym momencie usłyszałem głośne " I WANNA SEE SOME ASS" z telefonu Nick'a. Piękny dzwonek, nie ma co.
- To Karl. Myślałem, że nie chce ze mną gadać.
- Odbierz. - chłopak posłuchał, a po chwili przełączył na tryb głośnomówiący.
- Myślałem, że nie chcesz ze mną rozmawiać.
- Bo nie chcę. Ale Dream kieruje więc nie odbierze a to ważne. Bardzo.
- Jesteś na głośniku, coś się stało? - wtrąciłem się do rozmowy.
- Jak daleko od domu jesteście?
- Zaraz będziemy mijać szpital, więc jakieś dziesięć do piętnastu minut.
- Skręćcie do szpitala.
- Co?
- George miał jakiś atak, czy coś w tym rodzaju. Byliśmy z Bad'em, który zawiózł nas do szpitala. Czekam gdzieś na korytarzu, na drugim piętrze. Cześć. - rozłączył się.
George. W szpitalu. Nie. To nie może być prawda.
- DREAM KURWA MAĆ PATRZ NA DROGĘ!
- Przepraszam, ja... już. Już wiem, co robię. Jest ok. - próbowałem się opanować i nie spowodować żadnego wypadku. Zgodnie z tym, co mówił Jacobs zamiast prosto, do domu, skręciłem w prawo do szpitala.
Wysiedliśmy z samochodu i udaliśmy się na wskazane piętro. W środku budynek wyglądał dużo lepiej, przynajmniej ta połowa, która nie była w remoncie.
- Będzie dobrze, zobaczysz. Na pewno nie jest aż tak źle. - mój przyjaciel próbował mnie uspokoić, ale nie miał takiej potrzeby.
- Wiem, przypominam ci, że znam ten szpital. Jedyny oddział na drugim piętrze to onkologia dziecięca, a reszta korytarza prowadzi do poradni, w tym kardiologicznej. Gogy trafił do lekarza z gabinetem w budynku szpitala, nie na oddział. Czyli nie jest z nim tak źle. Chyba.
Weszliśmy wejściem G, koło szatni, sklepiku, schodami w górę, w prawo, ominęliśmy grupę studentów, jakieś pielęgniarki, jeszcze jeden zakręt i zobaczyliśmy Karla idącego w naszą stronę. Nick lekko odwrócił wzrok skupiając się na swoich butach, a ja postanowiłem, że jak tylko Brytyjczyk wyjdzie z gabinetu damy im chwilę sam na sam, co stało się po około pięciu minutach.
Poszliśmy do kawiarni i zaczęliśmy rozmwiać o badaniach.
Pov. Karl
Siedzieliśmy na tych pierdolonych krzesełkach przez jakieś piętnaście minut, a i tak żaden nie odezwał się słowem.
- Przepraszam. - wyszeptał Sapnap, po czym w jego jak i moich oczach zaczęły pojawiać się łzy.
- Mówiłeś, że tego nie zrobiłeś, więc za co przepraszasz? - nie wiem dlaczego to powiedziałem. Nie wiem co kazało mi ranić młodszego.
- Za to, że cię to zraniło. Gdyby nie ja, całej tej... sytuacji by po prostu nie było. Tak czy siak, to moja wina.
_____________________________
CZYTASZ
My Idiot. My Love.
FanfictionNie jest łatwo żyć w przyjaźni z osobą, którą kochasz. Oboje chcecie czegoś więcej, ale oboje się boicie. Na szczęście masz współlokatora, gotowego zrobić wszystko, żebyście byli razem. Łącznie z wsadzeniem was na siłę do jednego pokoju. Współlok...