Opowiada się nam bajki o smokach, szlachetnych rycerzach i pięknych białogłowach. Bohaterach silnych, prawych, zdolnych do poświęceń, lecz w chwili, gdy człowiekowi przychodzi zmierzyć się z rzeczywistością, jedynym, co pozostaje z tych wspaniałych baśni, to gołe mury pałaców, które czasem opisują. Nie ma czarownic ani złych duchów, bo w prawdziwym życiu nie są one potrzebne. Jedynym zagrożeniem czyhającym na człowieka jest inny człowiek, który, w niektórych przypadkach, potrafi przynieść też upragnione szczęście. Jednak księżniczka z bajki pisanej przez życie, nie bajkopisarza, nie ma prawa głosu w wyborze księcia, za którego przychodzi jej wyjść. Miłość, zaufanie, to słowa, których można poznać definicję, lecz nie je poczuć, przynajmniej nie przy małżonku, ale czy to kogoś dziwi? Klacz także nie ma wyboru, komu zostaje sprzedana.
Wiecie, co robiłaby rudowłosa, gdyby nie ta cała absurdalna sytuacja? Leżałaby teraz wyczerpana w ramionach swego kochanka, z uroczo rozczochranymi włosami i rozkosznym uśmiechem na twarzy, który naturalnie tenże kochanek by spowodował. Byłaby spełniona nie tylko w sposób fizyczny, ale również emocjonalny, bo sama obecność Edwarda wystarczyłaby jej do tego, by czuła się po prostu szczęśliwa...
Użycie trybu przypuszczającego nie jest tutaj niestety przypadkowe, bo to wszystko rzeczywiście "mogłaby" robić, gdyby nie fakt, że świętowano właśnie jej zamążpójście. Nie mogła leżeć na łące z ukochanym, nie mogła wymieniać się z nim czułościami i szeptać do jego ucha wyznań miłosnych, bo zmuszona została do tego, by zająć miejsce u boku praktycznie obcego sobie mężczyzny, któremu to kilka godzin wcześniej ślubowała miłość, wierność i uczciwość. Nie dało się ukryć, że była tym wszystkim bardzo niezadowolona.
Jego wysokość także nie był wyjątkowo szczęśliwy tego dnia. Był księciem. Dla jednych to wielkie wyróżnienie, zazdrości się osobom, które posiadają władzę, ale także oznaczało to wiele obowiązków, o których nie mógł zapominać. Jednym z nich było ożenienie się z odpowiednią kobietą i spłodzenie potomków. Szkoda tylko, że życie nie było zero jedynkowe. Miało swoje pozytywy, jak i negatywy. Tak też nasz książę miał wszystko, co mógłby sobie wymarzyć mężczyzna. Księstwo, które nie posiadało długów, dość uroczą żonę, a także dziecko w drodze z ukochaną kobietą. Tak, szkoda tylko, że kobietą tą nie była jego droga, świeżo poślubiona małżonka, albo odwrotnie, że jego ukochana nie była jego żoną, lecz jej niskie urodzenie wykluczało ją z kandydatek. Oczywiście, oboje byli tego w pełni świadomi, nie myślcie, że nie. Jednak nie tak prosto ugasić płomień w swoich sercach. Antoinette była pogodzona z tym, że pewnego dnia zjawi się kobieta, która będzie miała wszystko, a ona nic, prócz kilku chwil, które ukochany jej podaruje. Taki był świat, ale nie spodziewał się, że dowie się o tym, że Toni nosi pod sercem ich dziecko. Nawet miał szczerą ochotę wszystko odwołać, ale logiczna część niego wiedziała, że nie może. Dlatego też siedział teraz obok świeżo poślubionej małżonki, której praktycznie nie znał, a przy której boku miał spędzić resztę swoich dni. Panować nad księstwem jej ojca, płodzić synów (nie miał jakiejś wybitnej na to ochoty, przyznam wam szczerze), mieszkać z nią pod jednym dachem, nazywać ją swoją w chwili, gdy inna kobieta w jego sercu ma ten tytuł. Nie sądźcie jednak, że zamierzał, by jego życie wyglądało jak do tej pory.
Owszem, nie odprawi Antoinette, ale nie zamierzał też gościć jej w sypialni jak dotychczas. Poza tym ich relacja nie polegała na współżyciu. Kochali się. Wystarczała im obecność, rozmowa, pocałunek. Nic więcej, by czuć się dobrze. A on teraz zdecydowanie nie czuł się dobrze. Oczywiście, zachowywał się tak, jak od niego oczekiwano. Był kulturalny, podziękował wszystkim za przybycie, ale prócz tego typu formułek, był milczący, jadł niewiele, jedyne co, to obserwował i popijał wino.
Jeanne podczas uczty również raczej niewiele się odzywała, nie wiedziała jeszcze, na jak wiele mogła pozwolić sobie w towarzystwie męża, dlatego też, póki co wolała raczej milczeć niż narazić się na jego gniew. Powiedzmy sobie szczerze, książę nie wyglądał zbyt przyjaźnie. Na pierwszy rzut oka zdawał się być mężczyzną o trudnym i silnym charakterze, rządzącym twardą ręką, a takiemu to lepiej przypadkiem nie zajść za skórę. Tym bardziej, jeśli w jego obecności miało się niedługo spędzić swoją pierwszą noc. Bo tak, nie sądźcie, że Annie miała zamiar tu z czymkolwiek walczyć. Jasne, z natury była może buntownicza, ale znała swoje miejsce w społeczeństwie. Matka już od dziecka przygotowywała ją na to, że nadejdzie w końcu taki dzień, kiedy będzie zmuszona pochylić głowę i przyjąć, co jej los zgotował. Choć zgodnie z opowieściami rodzicielki wierzyła, że w małżeństwie z rozsądku może narodzić się prawdziwa i wielka miłość, to nie była pewna, czy połączy ją ona z mężem. Była już zakochana, jakże miała tym samym uczuciem obdarzyć innego, w dodatku obcego sobie mężczyznę. Była świadoma, że miała obowiązki wobec swej rodziny, ale miała tylko siedemnaście lat. Zresztą nikt nie spodziewał się chyba, że dzień jej zamążpójścia nadejdzie aż tak szybko...
Wszystko za sprawą przedwczesnego odejścia w zaświaty ojca rudowłosej, który to doczekał się w swoim życiu tylko jednego dziecka. Jeanne była jedyną dziedziczką, jaką po sobie pozostawił, a że była kobietą i nie mogła samodzielnie rządzić jego księstwem, nie pozostało nic innego jak właśnie znalezienie dla niej odpowiedniego kandydata na męża. Oczywiście, rudowłosa starała się odkładać to w nieskończoność, jednak kiedy tylko na jej drodze stanął książę, jej droga ciotka, która po śmierci rodzicielki zastępowała rudowłosej matkę, praktycznie zwariowała na jego punkcie. Nie minęły nawet trzy tygodnie, a już połączono ich świętym sakramentem. Czy waszym zdaniem też brzmi to wprost wspaniale? Bała się, jeśli miałaby być szczera. Począwszy od tego dnia, miała być małżonką mężczyzny, z którym zamieniła w życiu kilka słów. Miała spędzać z nim każdy kolejny dzień swego życia, być jego ozdobą, bo oczywiście nierównym mu człowiekiem, pozwalać mu na to wszystko, co robiła z Edwardem, a nawet na o wiele więcej.
— Wasza wysokość, zgodnie z pańskim rozkazem przygotowałam komnatę w południowym skrzydle — Szepnęła jedna ze służek w kierunku swego władcy. Starała się mówić dość cicho, jednak do uszu naszej sarenki słowa te i tak na jej nieszczęście doleciały. No teraz to zaczęła się obawiać. Tyle się od swoich dwórek na temat pierwszej nocy nasłuchała. W duchu to modliła się wyłącznie o to, by blondyn był względem niej delikatny.
Książę skinął służce głową. Jeszcze to. Nie przeczył, zmotywowanie się do spełnienia obowiązków małżeńskich nie będzie aż tak trudne, jak przypuszczał. Jego żona była urodziwa, ale zlegnięcie z kobietą, do której nic się nie czuło, a była cnotliwa... Tak, to zapewne dla niego nie będzie zbyt proste. Nie potrafił się zaangażować w coś, co nie wzbudzi w nim, ani chociaż nutki pożądania, ale lepiej mieć to już za sobą. Wstał i powiedział donośnie:
— Wybaczą nam państwo, lecz dla mnie i mej drogiej małżonki czas świętowania powoli się kończy. Od dziś będziemy celebrować każdy dzień razem. I, choć ślubując, małżonka oddaje mężczyźnie to, co ma, jej wysokość wciąż pozostaje dziedziczką swego ojca, a ja tylko jej opiekunem. Nie nowym władcą, lecz wsparciem księżnej, która ma prawo do tego, co pozostawił jej ojciec. Taką decyzję podjęliśmy, a dziś chciałem ją tylko ogłosić — co prawda nie rozmawiali na ten temat w ogóle, ale nie chciał i nie potrzebował jej ziemi. Może i będzie ona własnością ich potomka, ale nie jego. Zapewne dla wielu ludzi posag żony był ważny, ale on z każdą chwilą coraz bardziej uświadamiał sobie, że po prostu nie chciał tego małżeństwa. Oczywiście, nie zmuszono go do niczego, chciał po prostu spełnić obowiązek wobec rodziny i wreszcie się odpowiednio ożenić, ale nie było to dla niego proste. Ujął rudowłosą za rękę, życzył gościom dobrej nocy i wyszedł z żoną z Sali, w której odbywało się ich wesele. Sporo myślał o tym, co miało się teraz wydarzyć. Miał ją wziąć do sypialni i tyle? Nie było to dla niego naturalne. Owszem, zdarzały mu się wieczory w towarzystwie dość nieznanych sobie kobiet, ale rudowłosa dziewczyna była teraz jego żoną, więc jednak będzie z nią dłuższą chwilę. A ta „chwila" trwać będzie, póki jednego z nich Bóg nie zabierze do siebie.
CZYTASZ
Anioł z Kryształu || Część Pierwsza
RomancePanuje przekonanie, że niewiasta jest istotą słabą. Że bez męża u swojego boku, nie będzie w stanie nic osiągnąć. Nie może więc dokonywać własnych wyborów, nie może rozporządzać swym majątkiem, nie może nawet sama decydować, komu odda swoją rękę, je...