— Sądzisz, że służba słyszała wystarczająco, by poświadczyć, że uczyniłeś mnie swoją małżonką? — Zapytała z delikatnym śmiechem, odsuwając przy tym od twarzy nieco mokre, rozczochrane włosy. Przecież było raczej wiadomo, że pod drzwiami ich komnaty na pewno ktoś się kręcił. Książę mógł tam mówić swoje, ale jednak ciekawości czasem ciężko się oprzeć, a jeśli rzeczywiście ktoś miał czelność ich podsłuchiwać, to z całą pewnością nasłuchał się za wsze czasy. Wiecie, kiedy ludziom jest w sypialni przyjemnie, to z reguły raczej nie kryją się z tym jakoś wyjątkowo, a że u naszych gołąbeczków było bardzo satysfakcjonująco... Cóż, po prostu biedni Ci dworzanie, których to Marie z Wiktorią wysłały w celu szpiegowania książęcej pary, ale z drugiej strony może to i dobrze? Widzicie, im naprawdę było ze sobą dobrze. Rudowłosa niepotrzebnie tak się obawiała, bo finalnie chyba lepiej co do mężczyzny trafić nie mogła. Nie dość, że był względem niej bardzo delikatny to również cierpliwy i wyrozumiały. Dał jej czas do przyzwyczajenia się do całej sytuacji. Czekał, kiedy tylko go o to poprosiła. No co mogę powiedzieć więcej. Annie się po prostu podobało.
— Sądzę, że na pewno poświadczą, że nasz... sojusz, został z pełną dokładnością przypieczętowany — kręcił delikatne kółeczka na jej biodrze i zapewniam was, że gdyby nie sytuacja, byłby ich układ potwierdzony raczej wielokrotnie. Przynajmniej w tym potrafił się z żoną dopasować, bo najzwyczajniej w świecie było im dobrze w łóżku. Cieszył się, że jego żona w pełni nie była dziewicą, przynajmniej mogli sobie pozwolić na nieco więcej. Oczywiście, przy pewnej dozie jednak powstrzymywania się od pewnych czynności, wszystko powoli. Przynajmniej nie będzie im trudno spłodzić potomka. Tak, trochę się kajał za tą myśl, ale było to po prostu ważne. Potrzebował syna. Gdyby był kimś innym, zapewne cieszyłby się z satysfakcjonującej nocy poślubnej, ale miał na to nieco zbyt praktyczny umysł. Wiedział, jakie miał obowiązki, ale chciał, by mimo wszystko były one spełniane z chęcią, co też się udało.
— Zostaniesz ze mną na noc? — Zapytała, unosząc się na jednym ramieniu i spoglądając na niego z lekkim uśmiechem. W międzyczasie położyła dłoń na jego nagiej klatce piersiowej, kreśląc na jego skórze paznokciem małe kółeczka. Może to małżeństwo nie było jednak niczym złym? Jeśli tak dobrze jej się będzie w sypialni z mężem układać, to z czasem na pewno połączy ich również coś bliższego. Kto wie, może i miłość? Jeśli oczywiście jego przeklęta kochanka nie wejdzie im w drogę, bo to, że nie zrobi tego Edward, było pewne. Jeanne raczej nie ciągnęło do zdrady, jasne na pewno będzie dalej spędzać z nim równie dużo czasu, ale nie pozwoli, by do czegokolwiek między nimi doszło. A przynajmniej, póki nie zostanie do tego w żaden sposób zmotywowana...
— Jeśli tego pragniesz — w końcu miał dać żonie szansę, prawda? Dlatego też przyciągnął ją do delikatnego pocałunku. Wystarczająco już zdecydowanie mniej łagodnych wymienili tej nocy, ale co mógł poradzić na to, że po prostu mimo wszystko pragnął swojej małżonki? A ona jego, przynajmniej trochę. Było w tym coś dobrego. Przynajmniej nie będzie w imię obowiązku małżeńskiego jej gwałcił, bo wymuszonym aktem się brzydził i uważał go za zbrodnię. Tylko mężczyzna słaby się do tego ucieka. Jeśli ma potrzeby, to mógł opłacić sobie dziwkę, a nie zmuszać biedną kobietę. Cóż, taki miał do tego stosunek. Pewnie też dzięki temu, jego urokowi, cierpliwości, przyciągał do siebie kobiety i z tego w swej młodości korzystał. Teraz jednak był wierny dwóm kobietom. Jednej w uczuciach, a drugiej zamierzał być wierny w fizyczności. Chociaż także drugą, swoją żonę, pragnął dopuścić do swojego serca.
— Pragnę. Nie wiem jednak, czy książę zechce cieszyć mnie swoją obecnością aż do wschodu słońca — oczywiście chętnie odwzajemniła jego pocałunek, zaczynając następnie jeszcze kolejny. Wiecie, tak by nie pozostać mu przypadkiem dłużną — Zrozumiem jednak jeśli wolałbyś spędzić noc u boku innej — tym razem na jej twarzy pojawił się nieco smutny uśmiech. Musiała to podkreślić, bo nie chciała, by jej mąż musiał przechodzić teraz jakieś wielkie życiowe dylematy. Gdyby zdecydował, że woli wrócić do kobiety, której oddał swoje serce, Annie nie miałaby mu tego za złe. Rozumiała, że pewnie teraz, jak i w najbliższym czasie będzie sprawą raczej drugorzędną. Wiecie, takim obowiązkiem, przyjemnością zawsze będzie dla niego kochanka, ale cóż, musiała pogodzić się ze swoim losem, bo nie było sensu walczyć z przekonaniami społeczeństwa. Skoro posiadanie nałożnicy przez mężczyznę było ogólnie akceptowalne to jakie niewiasta miała w tej sprawie właściwie prawo głosu? No żadne, przecież to logiczne. Dlatego widzisz, Franz, chcesz, to możesz lecieć do swojej ukochanej, żona Ci nic za złe mieć nie będzie.
CZYTASZ
Anioł z Kryształu || Część Pierwsza
Lãng mạnPanuje przekonanie, że niewiasta jest istotą słabą. Że bez męża u swojego boku, nie będzie w stanie nic osiągnąć. Nie może więc dokonywać własnych wyborów, nie może rozporządzać swym majątkiem, nie może nawet sama decydować, komu odda swoją rękę, je...