Rozdział V

108 12 6
                                    




***

— I jak udała się waszej wysokości przejażdżka, liczę, że nasze tereny przypadły pani do gustu ? To pewnie miła odmiana, móc w końcu zwiedzić krainę inną niż ta, w której się wychowało? — Sophie uśmiechnęła się sympatycznie, odbierając od księżnej jej płaszcz i rękawiczki. — Wróciła pani w samą porę — rozwiesiła ubranie na wieszaku, a następnie udała się wraz z rudowłosą w kierunku znajdującej się przy wejściu na dziedziniec jadalni, z której to dało się wyczuć przyjemny zapach świeżego pieczywa.

— Okolica jest przepiękna, wszędzie panuje taki kojący i przyjemny spokój. Miejsce wprost idealne na długie, konne spacery. Przeraża mnie jedynie ten las tuż za rzeką. Jest taki mroczny i tajemniczy... Co tam właściwie jest? — zapytała zaciekawiona, dorównując służce kroku.

— W tę gęstwinę od lat nikt się nie zapuszcza. Mówi się, że żyją tam stada wygłodniałych wilków, choć sama nigdy w pobliżu żadnego nie widziałam, dlatego nie wiem, ile jest w tym prawdy... Słyszałam jednak plotki, że dawniej mieszkała tam litewska wiedźma. Odprawiając te swoje pogańskie rytuały, sprowadziła na to miejsce wieczną ciemność, która ma przestrzegać ludzi przed tym, by nie zapuszczali się na te skalane grzechem tereny. Księżna też powinna trzymać się z daleka, cokolwiek tam jest, nie sądzę, by było czymś dobrym. — Spojrzała na dziewczynę z troską. To, że była lekkoduchem, wiedział każdy, dlatego bezpieczniej było przestrzec ją przed niebezpieczeństwem, by przypadkiem nic nie strzeliło jej do głowy.

— To tylko miejska legenda jakich wiele, nie sądzę, by było się czego obawiać, ale do lasu i tak nie będę się zbliżać, o tym mogę cię zapewnić. Nie przez klątwę, ale przez możliwą obecność wilków w tamtych stronach. — Spiskująca z szatanem poganka, też coś, takimi opowiastkami matki mogły straszyć swoje dzieci, by przestrzec je przed zapuszczaniem się w mroczną gęstwinę, ale nie było mowy, by Jeanne również w nie uwierzyła. Pochodziła z Francji, dla niej podobne historyjki, może w nieco bardziej ubarwionej wersji były codziennością, wychowała się na wierze w istnienie wrót diabła w katedrze Notre-Dame, czy zatopionego miasta Ys u wybrzeży Bretanii. Ciężko zaskoczyć ją więc byle plotką. Chociaż musiała przyznać, że poczuła na ciele delikatne dreszcze, takie opowieści miały w sobie coś tajemniczego, co wzbudzało w człowieku niepokój, nawet jeśli wiedział doskonale, że to tylko fikcja.

— Dziękuję, wasza wysokość. Proszę pamiętać, że poza tym nieszczęsnym lasem, w pobliżu jest wiele innych wartych zobaczenia miejsc, choć o tym pewnie księżna sama z czasem się przekona. A teraz, proszę za mną... — otworzyła przed swą panią drzwi prowadzące do przestronnej sali, w której środku znajdował się już nakryty kolacją stół. Przyznać trzeba, że kucharze wyjątkowo się dziś postarali. Tego typu kuchnia była dla nich co prawda nie lada wyzwaniem, ale mimo to dobrze się spisali. Zresztą nie liczy się wynik, a gest, a oni chcieli jedynie, by rudowłosa mogła poczuć się jak w domu. Przebywała tutaj już co prawda kilka dni, ale nie trudno było zauważyć, że wciąż czuje się obco, a że zaskarbiła sobie sympatię wszystkich dworzan, to nic dziwnego, że Ci postanowili zrobić dla niej coś miłego. I tak właśnie, przygotowali dla niej posiłek w iście francuskim stylu.

— Ja chyba powinnam tutaj dziękować, to bardzo miłe z waszej strony, że tyle dla mnie zrobiliście — uśmiechnęła się w kierunku stojących pod ścianą kucharzy, zajmując przy tym swoje miejsce. Aż jej się ciepło na sercu robiło, kiedy myślała, jak bardzo dworzanie się dla niej postarali. Zadbali niewątpliwie o to, by wszystko było idealne, przynajmniej w kwestii, która faktycznie była od nich zależna, bo było coś, co mogło dopełnić ten piękny obrazek, a na co nie miała służba wpływu... Annie spojrzała w kierunku przeciwległego końca stołu, za którym stało jak zwykle puste krzesło.

Anioł z Kryształu || Część PierwszaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz