Rozdział III

118 11 1
                                    




Służki i damy dworu podejrzewały, że ten poranek nie będzie zbyt prosty. Choć książę jasno okazał swoje niezadowolenie, związane z obecnością publiczności przy drzwiach jego komnaty, minionej nocy i tak stale ktoś kręcił się w pobliżu. Ciekawość zwyciężyła nad rozsądkiem, ale cóż zrobić skoro ślub jego wysokości, był aktualnie najgorętszym tematem wśród dworzan. Tak, ludzie gadali całkiem sporo o tym, co musiało zajść w sypialni jego wysokości, krążyło wiele plotek i teorii, ale nikt nie znał szczegółów. Jedno tylko było pewne, książę nie próżnował, a to z kolei oznaczało, że z księżną może nie być najlepiej o poranku. Tutaj wzorowo swą rolę odegrała ta bardziej doświadczona część pracowników zamku, która wiedziała doskonale jak ulżyć swej pani w cierpieniu. Otóż o wschodzie słońca kilka starszych kobiet wniosło do komnaty drewnianą, wypełnioną po brzegi ciepłą wodą, balię. Podczas gdy jedna z nich odsłoniła firany, wpuszczając do pomieszczenia trochę światła, inna zajęła się próbą obudzenia rudowłosej.

Większość obecnych, pewnie spodziewała się, zobaczyć Annie zmarnowaną, pozbawioną sił i chęci do chociażby podniesienia się z łóżka, ale nie, było wręcz przeciwnie, gdyż na jej twarzy nie było nawet cienia negatywnych emocji. Ziewnęła tylko przeciągle, niechętnie unosząc się do pozycji siedzącej. Jasne, była nieco obolała, ale nie wpływało to nijak na fakt, że noc tę zaliczyć mogła do udanych. Nawet jeżeli to wszystko dalekie było od przyjemności, całkiem jej się podobało. No, może poza jednym tyci szczegółem... Tym, że gdy otworzyła oczy, nie było u jej boku męża. Nie wiedziała, kiedy wyszedł, ale spodziewała się, że niedługo po tym, jak sama odpłynęła. W końcu, po co miałby spędzać resztę nocy u boku swojej żoneczki, skoro gdzie indziej czekała na niego kochanka. Tak, była świadoma, że nie powinna pozwalać na to, by zazdrość wzięła górę, rzecz w tym, że ciężko było jej zupełnie to zignorować.

— Gdzie właściwie podziewa się książę? — Zapytała, zanurzając się w gorącej pianie. Oj tak, było to nieziemskie uczucie, lekarstwo idealne na każdą dolegliwość, a tym bardziej na ten typ bólu, który towarzyszył księżnej. Noc ta była dla niej wyczerpująca, nic więc dziwnego, że na jej twarzy pojawił się lekki grymas, ale przynajmniej służba miała dowód jak na dłoni, że się nasze gołąbeczki ze sobą dobrze dogadały.

— Jego wysokość wybrał się na polowanie, w towarzystwie swych najbardziej zaufanych ludzi — Odparła jedna z kobiet. Im mniej mężczyzn panoszy się po zamku, tym bezpieczniej mogły czuć się obecne w nim niewiasty, to było faktem, ale tak to już jest, kiedy jest się istotą niemającą prawa odmowy. Niby książę von Rothschild zakazywał takich praktyk, ale jednak wielu się do jego zakazów nie stosowało. Choć za panowania jego ojca było jeszcze gorzej. Niektórzy woleli nawet nie myśleć, ile książęcych bękartów panoszy się po okolicy, ale już tak był zbudowany świat. Lepiej się mu poddać, niż z nim walczyć.

— Jak rozumiem, był to pretekst do tego, by mógł podzielić się z nimi wrażeniami? — A to podobno kobiety dopuszczają się roznoszenia plotek... Nie od dziś wiadomo, że mężczyźni między sobą się również spostrzeżeniami co do niewiast wymieniali. Byli w tym nawet niekiedy gorsi od płci przeciwnej, bo o ile kobiety robiły to wyłącznie z ciekawości czy po prostu ekscytacji, ci wszyscy wielcy rycerze mówili o tym raczej w celu wzbudzenia w innych zazdrości.

— Mężczyźni tak mają. Muszą przekonać siebie wzajemnie, który z nich jest bardziej męski. Chociaż wątpię, czy jego wysokość będzie skory do zwierzeń. Należy do osób, które niewiele o sobie mówią  — Nie był typem człowieka, pt. "a cieszę, że zapytałeś". Wiedział, że lepiej, by pewne sprawy nie wychodziły na światło dzienne. Miał szacunek do swej małżonki i sądził, że co się działo w jego sypialni, tam pozostać powinno.

— Należy do osób, które niewiele o sobie mówią, póki się ich o to nie zapyta — Dopowiedziała inna z dam, na co wszystkie pozostałe parsknęły tylko gromkim śmiechem, w tym nasza sarenka naturalnie również, jednak z nieco mniejszym przekonaniem. Takie żarty pod adresem jej drogiego męża, choć były zabawne, nie były odpowiednie. Wystarczyłoby, aby któraś z dwórek na nią doniosła i już byłaby skończona w jego oczach. Dlatego też, po chwili doprowadziła się do porządku i uspokoiła.

Anioł z Kryształu || Część PierwszaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz