Peter Pov.
Ja i Ned siedzieliśmy na lekcji chemii. Nie mogłem się skupić, mój pajęczy zmysł zwariował. Nie miałem pojęcia przed czym mnie ostrzega. Po chwili zdałem sobie sprawę o co chodzi. Zszedłem z krzesła i podbiegłem do okna. Zobaczyłem tam mężczyznę z bronią. Nie miałem pojęcia co robić. Musiałem go powstrzymać, ale wtedy inni odkryliby moją tożsamość. Wysłałem sygnał ostrzegawczy do mojej rodziny.
-Panie Parker, w tej chwili wracaj na miejsce- powiedział mój nauczyciel.
-Na zewnątrz jest mężczyzna z bronią !- krzyknąłem.
Na szczęście nauczyciel mi uwierzył i kazał się uczynią schować pod ławkami. Wtedy ktoś zaczął wyważać drzwi i do klasy wpadł uzbrojony bandyta. Od razu złapał jednego z uczniów i przystawił spluwę do jego skroni.
-Nie ruszać się albo dzieciak dostanie kulkę !- wykrzyczał wyraźnie wściekły.
-Puść go. Nie musisz tego robić- nauczyciel próbował załagodzić sytuację.
On tylko prychnął. Wiedziałem, że muszę coś zrobić. Wyszedłem z ukrycia z rękami do góry.
-Zostaw go i wejść mnie !
Bandyta tylko się uśmiechnął wypuścił ucznia i złapał mnie, przyłożył mi pistolet. Reszta klasy była wyraźnie zdezorientowana. Nauczyciel dalej starał się go przekonać.
-Błagam zostaw go !
-Ani mi się śni ! Jeden krok i dzieciak jest martwy.
Dotarło do mnie, że tylko sekundy dzielą go od strzału. Udało mi się wyrwać mu pistolet. Zacząłem z nim walczyć. Był bardzo silny, ale dzięki mojej super sile walka była wyrównana. Nauczyciel chciał coś zrobić ale był wyraźnie w szoku.
-Uciekajcie i nie ważcie się wracać !- krzyknąłem na całą salę.
Klasa zaczęła wychodzić. Nawet nie zauważyłem kiedy bandyta wyrwał mi pistolet. Rozległy się 3 strzały i niestety przyjąłem wszystkie. Za nim padłem na ziemię uderzyłem go w tył głowy z całą swoją siłą i stracił przytomność. Ned podbiegł do mnie. W zasadzie był jedyny, bo reszta albo była w szoku albo nagrywała całe zdarzenie. Ned wziął moją bluzę i uciskał ranę. Próbowałem jak najdłużej być przytomny. Nagle przez okno wskoczyli mój tata, ciocia Natasha i wujek Steve w swoich strojach. Tata podbiegł do mnie.
-Pete, co się stało ?!- zapytał przerażony.
-Tu był strzelec….. musiałem go... powstrzymać.
-Nie martw się wszystko będzie dobrze.
Nim straciłem przytomność, zobaczyłem wujka Steve'a i ciocię Nat jak obezwładnili bandytę.
Obudziłem się w centrum medycznym w Stark Tower. Zobaczyłem na swoim brzuchu bandaże i zaschniętą krew. Obok mojego łóżka na krześle, spał mój tata i trzymał mnie za rękę, a reszta mojej rodziny spała na kanapie w sali. Uśmiechnąłem się.
-Friday zrób zdjęcie i wyślij mi je- poprosiłem słabym głosem.
-Oczywiście Peter- odpowiedziała AI.
Lekko potrząsnąłem ręką, żeby obudzić tatę. Gdy otworzył oczy na jego twarzy pojawił się uśmiech. Pogładził mnie po włosach.
-Hej Bambi, jak się czujesz ?
-Bywało lepiej.
Tata się zaśmiał.
-Jestem z ciebie dumny.
-Dziękuje.
-Nie dziękuj mi. Jesteś bohaterem Peter.
Byłem szczęśliwy z jego słów, ale wtedy coś mnie dotknęło.
-Czy wszyscy wiedzą kim jestem ?
-Tak, ale będą milczeć. Inaczej Avengers ich dorwą.
Wtedy reszta się obudziła. I podeszła do nas.
-Dziękuje za bycie najlepszą rodziną na świecie. Kocham was.
-My też cię kochamy- odpowiedział tata.
Nigdy nie mógłbym prosić o lepszą rodzinę. Moja nadrodzina.
CZYTASZ
Irondad & Spiderson: One-Shots
FanfictionOdkąd Peter Parker został Spider-Manem potrzebował kogoś kto pokaże mu jak być superbohaterem. Tym kimś został jego mentor, Tony Stark.