Tony Pov.
Siedziałem w laboratorium i pracowałem, ale naprawdę nie potrafiłem się skupić. Byłem pełen obaw co do wychodzenia na patrole Petera. A wszystko przez tą głupią pandemię ! Zakazałem Peterowi wychodzenia, ale jak to on nie może w spokoju posiedzieć w domu, tylko musi wychodzić i narażać życie. Na zewnątrz szaleje epidemia covid, a Peter cały czas ma kontakt z ludźmi !
Moje rozmyślanie przerwało nagłe otwarcie okna, przez które wpadł Pete. Robił to często, więc nie była to dla mnie nowość. Jednak gdy cały czas leżał na podłodze, podszedłem do niego zaniepokojony.
-Pete ! Co się dzieje Bambi ?
-Tato… nie czuję… się… za… dobrze…
O cholera tylko nie to ! Natychmiast wziąłem go na ręce i pobiegłem do centrum medycznego wieży.
-Co się stało ?!- zawołała Helen, gdy przybiegła do centrum.
-Nie wiem. Nie ma żadnych ran !- powiedziałem i położyłem moje dziecko na jednym z łóżek szpitalnych. Chociaż nie chciałem opuścić mojego syna, musiałem wyjść, aby Helen mogła go zbadać.
Czekałem pod salą w totalnej panice. A kiedy przyszli Avengers było jeszcze gorzej.
-Friday nam powiedziała, że coś się stało z Peterem. Znów został ranny ?- zapytała zaniepokojona Nat.
-Co mówi Helen ?- spytał Bruce.
-Wszystko z nim w porządku ?- pytał Steve.
-Nie wiem ! Wpadł do mojego laboratorium. Ledwo oddychał i cały czas kaszlał- mówiłem przestraszony.
-Chyba nie myślicie…- mówił zaniepokojony Clint.
-Jeśli tak… Peter gorzej znosi choroby…- powiedział Bruce.
-Nie ! Peter nie może mieć covida !- krzyknąłem nie chcąc w to uwierzyć.
Jakby na zawołanie z sali wyszła Helen.
-Niestety, ale ma covida.
Jej słowa wystarczyły, aby każdego z nas rozbić na kawałki.
-Jego organizm zareagował na to o wiele mocniej niż innych. Objawy wystąpiły niemal od razu po zakażeniu. Gdyby przybył tu kilka minut później najprawdopodobniej nie moglibyśmy go uratować- Helen mówiła z trudem.
Pokręciłem głową. Nie chciałem w to uwierzyć, ale musiałem spojrzeć prawdzie w oczy.
-Co z nim teraz będzie ?- zapytałem.
-Zrobimy wszystko, żeby go wyleczyć, ale… nie jest dobrze. Nie możecie go teraz widywać. Możliwość zakażenia jest zbyt duża. A ty Tony musisz zrobić testy. Nie wiadomo czy ty też tego nie masz- powiedziała Cho.
Od razu zrobiłem badania, które wykluczyły u mnie zakażenie covidem.
Cały czas martwiłem się o Petera. Nie wiem ile zniosę jeszcze sytuacji, w której jego życie jest zagrożone…
2 tygodnie później…
Helen dalej nie wpuszcza nas do Petera. Tylko informuje nas o jego stanie zdrowia, który na szczęście powoli ulega poprawie.
Kiedy razem z Pepper przyszliśmy do centrum medycznego porozmawiać z Helen. Miała dla nas ciekawe wiadomości.
-Stan Petera jest na tyle dobry, że możecie go zobaczyć. Ale musicie ubrać stroje ochronne i maski.
-Dziękujemy Helen. Za wszystko- powiedziała Pepper.
-Nie ma za co- odpowiedziała.
Natychmiast ubraliśmy z Pepper ochronne stroje i weszliśmy do sali. Peter leżał na łóżku. Ciężko oddychał przez maskę tlenową. Był bledszy niż ściana, spocony i wyglądał na strasznie słabego. Podeszliśmy do niego.
-Cześć…- szepnął ochrypłym głosem.
-Hej Bambi- powiedziałem.
-Jak się czujesz synku ?- zapytała Pepper.
-Bywało lepiej mamo… ale dobrze…
-Bambi… proszę powiedz mi jak to się stało…
-Wiem, że… miałem się trzymać z dala… od ludzi… chorych… ale spotkałem kobietę… udusiłaby się… gdybym ją nie zabrał do szpitala…- Peter wyszeptał.
-Cały ty. Zawsze najpierw myślisz o innych dopiero potem o sobie- mówiła Pepper.
-Taki jestem- odpowiedział Pete.
-Jesteśmy z ciebie dumni, ale musisz myśleç też o sobie. Mogłeś umrzeć- powiedziałem.
-Wiem tato…
-Obiecaj mi, że od teraz będziesz na siebie bardziej uważał. Nie przeżyje gdy coś ci się znowu stanie.
-Obiecuję…
CZYTASZ
Irondad & Spiderson: One-Shots
FanfictionOdkąd Peter Parker został Spider-Manem potrzebował kogoś kto pokaże mu jak być superbohaterem. Tym kimś został jego mentor, Tony Stark.