Rozdział 1

18 2 0
                                    

Był to dość słoneczny dzień w Nowym Jorku Avengersi siedzieli spokojnie w swoim salonie i zajmowali się swoimi rzeczami no coż prawie wszyscy, ponieważ rodzeństwo Maximoff trenowało jak co rano. Po pewnym czasie do salonu weszła Cassandra uśmiechnęła się gdy zobaczyła swoich przyjaciół wykorzystujących dzień wolny od ratowania świata:
- Hejka kochani jak tam dzionek wam mija? Przyniosłam pączki -przywitała się  podchodząc do każdego i przytulając go by potem położyć pudełko z pączkami na stole zabierając uprzednio jednego
- Witaj Lady Cassandro jak się czujesz po bieganiu? -  spytał się Thor zerkając na dziewczynę z nad telewizora
- Właśnie jakim cudem masz chęci biegać o tej godzinie?- zadał pytanie Clint
- No wiecie przynajmniej ona robi coś produktywnego- rzekł Stave odkładając gazetę którą czytał
- Ciebie nikt nie pytał się o zdanie Mrożonko to ty zdemorakizowałeś mi dzieciaka- wszyscy odwrócili się w stronę Starka który postanowił wyjść ze swojego laboratorium
- Oj tam Stark nie przesadzaj kiedyś też się biegało by spierdolić przed oprawcami albo jak miałeś kłopoty- powiedział głos dobiegający z kuchni
- Bucky język!!!- krzyknął w jego kierunku Stave
- Właśnie Barnes słuchaj się swojego chłopaka - parsknął śmiechem Sam również częstując się pączkiem
- Uspokujcie jeny gdybym wiedziała że pączki tak na was zadziałają to kupiłabym więcej. I tak Thor czuje się wyśmienicie musisz kiedyś spróbować to pomaga oczyścić myśli. Tato nie każdy poświęca się swojej pracy jak ty i za to cię cenimy.
Oj Clint żebyś wiedział że sama jestem zdziwiona że mi się chce- powiedziała ostatnie słowa ze śmiechem.

*W między czasie na piętrze z sypialniami*

Od dłuższego czasu pewien osobnik próbował włamać się do wieży Avengersów jednak wyglądało na to że jego starania są skazane na porażkę. Jednak w momencie kiedy miał się poddać udało mu się dostać do jednego z pokoi. Bożek psot będąc już w pokoju usiadł lekko wykończony na łóżku był przekonany że jest on wolny z powodu porządku jaki w nim panował. Położył się wygodnie na materacu i uznał że odpoczynek mu się należy po ciężkich próbach włamania się tutaj. Jednak jego spokój nie trwał długo gdyż drzwi nagle się otworzyły i do pomieszczenia weszła blondynka, Cassandra miała zamiar wziąść prysznic i odrobinę odpocząć po zażegnaniu kolejnej kłótni swoich współlokatorów, kiedy zobaczyła na swoim łóżku gościa w dziwnym zielonym kitelku nie wiele myśląc użyła swojej mocy telekinezy i rzuciła włamywacza o najbliższą ścianę mówiąc wściekle:

- Kim ty do cholery jesteś i co robisz w moim pokoju?!

- To chyba ja powinienem zapytać kim jesteś i co tu robisz?-starał się sprawnie wyjść z tej sytuacji,zmyslając że dziewczyna pomyliła pokoje,gdyby wiedziała kim jest i po co tu sie zjawił,zapewne zwołałaby wszystkich Avengersów,co mogłoby się skończyć dla niego niezbyt przyjemnie. Nie ukrywał był dość zaskoczony że jakaś nieznajoma mu Midgardka posiada moce, zawsze uważał że Midgardczycy są tylko słabymi jednostkami którymi może rządzić.

- Sory ale nie przedstawiam się włamywaczą lepiej zacznij śpiewać po co tu przybyłeś? A może cię oszczędzę i nie wezwę posiłków

- Spokojnie nie przyszedłem cię skrzywdzić- powiedział starając się zachować spokój i nie wybuchnąć niekontrolowanym napadem złości bo wtedy mógłby dźgnąć tą kobietę bez manier która nawet nie raczyła się przedstawić:

- Nie wciskaj mi tu kitu dobra?! Jeśli nie chcesz mi powiedzieć w porządku znam inne sposoby jak wyciągnąć informacje- powiedziała złowrogo się uśmiechając, bycie złą nie leżało w naturze dziewczyny, ale nie mogła też tak po prostu puścić nieznanego jej przeciwnika, kiedy przyszedł tu zapewne węszyć.

- Ale po co te nerwy złość piękności szkodzi, przyznam że wy Midgardczycy jesteście dość niewychowani żeby nie potrafić się przedstawić toż to naprawdę szczyt waszej marnej egzystencji- powiedział sycząc lekko z bólu kiedy poczuł że kobieta coraz mocniej przyciska go do ściany.

The Avengers- Two powerfull sisters (PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz