rozdział 15

1.3K 173 294
                                    

George przyglądał się Clay'owi. Jechali na miejsce zbrodni. Ciało zostało zostawione na ławce przy boisku szkolnym. Davidson myślał czy poruszyć temat imprezy, jednak postanowił odpuścić. Mają teraz ważniejsze zadanie do wykonania.

Po chwili dojechali na miejsce. Przecisnęli się przez ogromną grupę dziennikarzy i ludzi, którzy pragnęli zobaczyć ciało. Wyglądało to jak stado wygłodniałych zwierząt. Okropny widok.

Szybko przeszli do zabezpieczonego miejsca. Fotograf wykonywał zdjęcia, a z daleka można było zauważyć Karla i Nicka, którzy rozmawiali prawdopodobnie z osobą, która zgłosiła ciało. Nie zastanawiając się długo poszli na miejsce zbrodni.

Pierwszy rzut oka. Zwłoki leżały na ławce, zapewne miało wyglądać jakby ktoś spał. Były ubrane, miały nawet kurtkę. George podszedł bliżej. Do chłopięcej głowy i tułowia przyszyte dziewczęce ręce i nogi. Nie musiał się zastanawiać do kogo należą. Martwe oczy Maxima Wooda wydawały się patrzeć wprost na niego, lecz nie przekazywały nic oprócz pustki. Davidson od razu zauważył, że szycia są wykonane o wiele lepiej. Nie ma już nierównych odstępów. Morderca musiał ćwiczyć. Ciało wygląda jednak lepiej. Widać, że było przechowywane, co za tym idzie? Sprawca nie chce, by się rozkładało. Będzie próbował cały czas.

Jego rozmyślenia przerwał głos Nicka.

- Ciało zostało zgłoszone przez tamtego mężczyznę. Ma mocne alibi. Muszę iść porozmawiać z patologiem.

Armstrong odszedł.

- Co o tym myślisz?

Karl spojrzał zdziwiony na George. Ten potrzebował opinii drugiego kryminologa. 

- Ciało wygląda lepiej. Szycia są dokładniejsze. Jest bardziej zadbane.

- Zgadzam się. Myślę, że nasz sprawca się rozkręca. Jest teraz dokładniejszy ale będzie chciał więcej. Popełni jakiś błąd, ale jestem ciekawy ile niewinnych dzieci straci przez to życie.

Davidson ponownie rozejrzał się po boisku. Zero kamer. Dlaczego akurat tu? Dlaczego nie kolejny plac zabaw? Może to miejsce ma jakąś wartość sentymentalną dla mordercy? Dlaczego to są dzieci? Dlaczego przyszywa kończyny? Co ma to na celu? George musi uspokoić swoje myśli. Zabija niepełnoletnich ale nie zdaje się ich nienawidzić. Pierwsze dziecko zostawił na huśtawce. Tak jakby miało się bawić. To ciało zostawił na ławce przy boisku szkolnym. Ma ubraną kurtkę. Zapewne wolałby, by siedziało ale nie miał jak tego zrobić. Nie zabija z nienawiści. Robi to w innym celu. Próbuje coś udowodnić policji? Jak on? Nie, niemożliwe. Ale chwila. Minęło tyle lat. Może udoskonalił się w swoim sposobie zabijania? Wtedy odcinał same głowy, a teraz kończyny. Jego ofiarami są dzieci. Poza tym tak szybko go znalazł. Może to właśnie o to chodzi?

- Źle to wygląda. Rozmawiałem już z ludźmi od monitoringu. Nasi sprawdzili i nic. Na żadnych najbliższych drogach kamery go nie uchwyciły. Ale miałeś rację.

- Z czym? - brunet zapytał Clay'a.

- Znowu chłopięca głowa. Nie zależy mu na dziewczęcych.

- Pewnie je przetrzymuje u siebie. Wątpię, by gdzieś zakopywał.

- Ciało zostanie za chwilę przewiezione do patologa. Pojedziemy później do niego, żeby się wszystkiego dowiedzieć. 

- Masz jakieś podejrzenia?

- Tak. Ale nie chcę na razie o nich rozmawiać. Muszę się upewnić. Nie będę nikogo bezpodstawnie obwiniał.

- Dobrze, a słuchaj - głos Georga został przerwany przez irytującego dziennikarza.

- Panie Davidson! Podejdzie Pan na chwilę!? - wykrzyczał Skeppy, stojąc za żółtą taśmą.

Niezadowolony brunet podszedł do dziennikarza.

- Potrzebuję jakiś nowych informacji dla moich wspaniałych fanów! Wyczekują mojego nowego artykułu. Pochwaliłem się, że się z Panem przyjaźnie i są bardzo ciekawi. Muszę się czegoś dowiedzieć.

- Nie jesteśmy przyjaciółmi.

- Niech Pan nie będzie taki poważny. Właściwie to powinien Pan docenić moją obecność tutaj. Widzi Pan tę plamę? - wskazał palcem na swój brzuch, na którym widniała brązowa ciecz - Jakiś cholerny gówniarz wbiegł mi prosto pod nogi, gdy tu szedłem! Wylałem na siebie kawę! Nie dosyć, że to jego wina to jeszcze jego niewdzięczna matka zaczęła się na mnie drzeć, gdy go opieprzałem! Chyba nie zdawała sobie sprawy z tego kim jestem! A gówniarz stał za nią i się śmiał. Nienawidzę dzieci.

George wykreślił dziennikarza z listy podejrzanych. Zdanie o nienawiści młodszych wypowiedział z taką powagą, że nie mógłby zabijać. Nie pasuje do profilu mordercy. Czy on pasuje? Musi porównać te profile. Zrobi to w domu, zaraz po przyjeździe.

- Ale wracając. Potrzebuję informacji i musi mi je Pan dostarczyć. Cokolwiek, inaczej będę zmuszony napisać artykuł o zdjęciach, które Pan otrzymuje.

George westchnął rozdrażniony. Musi mu coś zdradzić, nikt nie może się o nich dowiedzieć. Uznają go za wariata. Znowu.

- Następny porwany będzie chłopiec.

Odszedł od natrętnego dziennikarza. Ta informacja musi mu wystarczyć.

- Wracamy na komendę? - spytał Claya.

- Tak, chodźmy.

Obaj weszli do samochodu. To ta chwila. Trzeba to w końcu wyjaśnić - pomyślał George.

- Wiem, że mnie okłamałeś.

- Co?

- Kiedy pytałem o imprezę. Kłamałeś. Dlaczego? Nie jestem o nic zły.

- Ja nic nie pamiętam.

- Ale coś wiesz i nie zaprzeczaj. Umiem rozpoznać, gdy ktoś kłamie. I jak już mówiłem, nie jestem zły.

- No dobra. Gadałem od rana z Darrylem. Powiedział mi, że eee zrobiłem ci malinkę.

- I to wszystko?

- Siedziałeś na moich kolanach. Później poszliśmy do mojego pokoju. Ale do niczego nie doszło! Mam tylko przebłyski, że cię przytulałem. To wszystko.

- Żałujesz tego?

- Nie.

George nie potrafił tym razem powtrzymać uśmiechu. Odpowiedź była szybka i bez zastanowienia, czyli szczera. Spojrzał ukradkiem na blondyna, który miał mały uśmiech na twarzy ale patrzył na drogę.

***

Na dworze jest strasznie zimno i ciemno, a matka kazała mu zawołać psa. Dwunastoletni Jacob czasem ma dość tej kobiety. To ona chciała czworonoga, a on się nim zajmuje. 

- Kajtuś, gdzie jesteś!?

I to głupie imię. Amstaff z imieniem Kajtuś. Ten pies jest już tak stary i głuchy, że pewnie go nawet nie usłyszał. Chłopiec poszedł trochę dalej. Wie, że matka mu nie pozwalała ale co tam. Nie wie o co ostatnio jej chodzi. Gdy wchodzi do kuchni i gra radio, od razu je wyłącza. Gdy lecą w telewizji jakieś wiadomości, tak samo. Nie wie co spowodowało jej takie zachowanie ale jest bardziej irytująca niż zwykle. Poszedł jeszcze dalej.

- Kajtuś! Chodź do mnie!

Usłyszał szelest w krzakach, przy lesie. Czy ten kundel utknął? Podszedł do nich bliżej i zobaczył ciemną sierść.

- Chodź tu.

Wziął psa na ręce, lecz po chwili poczuł niesamowicie mocne uderzenie w głowę. Upuścił Kajtuśa, który z piskiem uciekł. Sam odwrócił głowę i zobaczył jakiegoś mężczyznę. Czym prędzej wstał na nogi i gdy miał zaczął uciekać, poczuł jak został złapany od tyłu. Chciał krzyczeć, lecz jakaś szmatka została wepchnięta mu do ust i przytrzymana ręką. Po chwili obraz przed oczami zaczął mu się rozmazywać. Przed całkowitą utratą przytomności usłyszał słowa.

- Nie martw się. Zostaniesz użyty w lepszym celu. Ja o to zadbam.

Wszystko dla niego | DNFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz