rozdział 24

1.2K 168 289
                                    

Na komendzie nigdy nie było takiego zamieszania. Nieufne spojrzenia rzucane sobie można było zobaczyć gołym okiem. Po tym jak okazało się, że Karl jest mordercą, wszyscy wydawali się nagle przestać sobie ufać. Dziennikarze stali przed komendą domagając się jakichkolwiek informacji. Do prasy doszła informacja, że kolejny morderca grasuje na Florydzie. Zdjęcia Gilesa można było dostrzec wszędzie. Ludzie na wieść o tym, iż zaatakował policjanta totalnie spanikowali.

Mimo tego wszyscy pracowali bez żadnej przerwy. Priorytetem było znalezienie Clay'a. Był bardzo szanowany i wszystkim zależało na pozytywnym zakończeniu. Chociaż na takie się nie zapowiadało.

George wyjaśnił całą historię z Głowaczem Nickowi, który od razy wziął wszystko na poważnie. Wszyscy zostali zmobilizowani do poszukiwania blondyna.

Davidson był właśnie w ich wspólnym biurze. Milion myśli na sekundę napływało mu do głowy. Zastanawiał się gdzie jest Clay i ile ma jeszcze czasu. O ile już go nie stracił. Wzdrygnął się, gdy do jego uszu dotarł dzwonek telefonu, który natychmiast odebrał.

- George? Hej, jak się czujesz? Słyszałem przed chwilą o tym wszystkim w wiadomościach - usłyszał zmartwiony głos brata.

- To był całkowicie niespodziewany ruch. Bałem się przez cały czas, że Giles poluje na ciebie, a o-o-on - zająknął się.

- Spokojnie. Słuchaj mnie uważnie George. Jemu nigdy nie chodziło o mnie, o Clay'a czy cokolwiek. Jemu od zawsze chodziło o ciebie. Chciał trafić w twój czuły punkt i to zrobił. To nie jest walka między nim, a policją tylko między nim, a tobą. Tylko ty będziesz wiedzieć, gdzie go znaleźć.

- Ja nie mam żadnego pomysłu! Toby, nic mi nie przychodzi do głowy.

- Bo panikujesz. Zrób to profesjonalnie. Weź głęboki oddech, uspokój myśli i będziesz na pewno wiedział. Gdybym mógł, pojawiłbym się koło ciebie i złapał za rękę. Jak ty mnie wtedy w szkole, pamiętasz?

- Tak, pamiętam. Dziękuje.

- Uda ci się.

Po chwili można było usłyszeć charakterystyczny dźwięk przerwanego połączenia. Davidson odwrócił się plecami do tablic korkowych. Zamknął oczy i jak kazał mu Toby wziął głęboki oddech. Brat ma rację. Giles chce jego, nie Clay'a. To głowa lalki Georga była przy ostatnim ciele mordercy. Teraz powinna być jego kolej na śmierć.

Przeanalizował jeszcze raz jego psychikę, lecz to nie pomogło. Myślał tym razem spokojnie i przypomniał sobie słowa brata.

Gdybym mógł, pojawiłbym się koło ciebie i złapał za rękę. Jak ty mnie wtedy w szkole, pamiętasz?

Jak ty mnie wtedy w szkole.

W szkole.

George spojrzał na kalendarz, który pokazywał niedzielę. Już wiedział, gdzie szukać Gilesa.

***

Blondyn wykaszlał krew, która po chwili wypłynęła mu ciurkiem z ust. Czuje jak ma związane ręce i jak ktoś go gdzieś ciągnie. Co się wydarzyło? Jak przez mgłę pamięta wczorajszy wieczór. Gdy szedł do domu dostał czymś ciężkim w głowę. Sam nie wie, co to mogło być.

Teraz bynajmniej był otumaniony. Wiedział, że musiał mieć coś podane, ponieważ czuł w kościach, że nie potrafi się poruszyć. Nawet głową, która bezwiednie zwisała. Chciał cokolwiek zobaczyć ale jedyne co miał przed oczami to jakaś podłoga, po której ciągnęła się plama krwi. Musi być ranny.

Po chwili poczuł jak jego ciało jest gdzieś rzucone. Obił się głową ponownie i przed stratą przytomności usłyszał męski głos.

- Jak myślisz, kiedy twój kochaś przyjedzie? Będzie mu smutno patrzeć na ciebie martwego?

Stracił przytomność.

***

George jechał z najszybszą prędkością jaką mógł. Gdy zorientował się, że Giles jest w szkole od razu wystartował. Wystukał szybko SMS-a do Nicka z informacją gdzie znajduje się morderca. Teraz liczyła się każda sekunda. Nie mógł stracić Clay'a.

Podjechał pod bramę szkoły, który była zamknięta. Sprawnie przez nią przeskoczył i podbiegł pod drzwi wejściowe. Szkoła już chyba zawsze będzie mu się kojarzyć z mordercami.

Wyważył je i wszedł do środka. Wszędzie było cicho i pusto. Sam nie wiedział, gdzie na początek pójść. Najgorzej jeśli to jednak nie okaże się kryjówka mordercy. Wyciągnął pistolet zza paska spodni. Nie potrafił świetnie posługiwać się bronią ale wiedział, że czasami niektórzy widząc jak ktoś do nich celuje, automatycznie się poddają.

Szedł różnymi korytarzami i wreszcie zobaczył ślady krwi. Ciągnęły się wzdłuż jednego korytarza, którym natychmiast poszedł.

- Dawno się nie widzieliśmy, George - brunet odwrócił się gwałtownie do tyłu i wycelował bronią w Gilesa, który stał przed nim cały okrwawiony. W ręku trzymał siekierę - Mogłeś nie wchodzić wtedy do mojego domu. To był twój największy błąd.

- Gdzie jest Clay? - spytał mierząc do mężczyzny przed sobą - Odpowiadaj. Policja już tu jedzie, jesteś bez szans.

- Nie zależy mi na wolności. Nie muszę już uciekać - roześmiał się - Chciałem zemsty i jej dokonałem. Chyba rozumiesz o co mi chodzi, George?

Przybliżył się do niego, a Davidson naładował broń.

- Gdzie jest Clay?

- Znasz odpowiedz na to pytanie. Nie zgrywaj się. Dobrze wiesz, że nie żyje.

Brązowookiemu zadrżała ręka, lecz jej nie opuścił.

- Gdzie. On. Jest? - zacisnął zęby.

- W niebie albo w piekle. Jeżeli w to wierzysz. Jego ciało jest w tej ogromnej szkole. Po co do mnie celujesz? Co ci da zabicie mnie? Możesz to zrobić. Nie boję się śmierci, ja ją kocham. Chce ci ją podarować, tylko pytanie czy jesteś gotowy? - powiedział, a siekiera została podniesiona do góry. George przymknął oczy i wystrzelił z pistoletu.

Po strzale natychmiast je otworzył i zobaczył Gilesa łapiącego się za brzuch. Z tyłu zobaczył umundurowanych, którzy już biegli w ich stronę.

- Skoro tak kochasz śmierć to jej nie zasmakujesz. Za to będziesz mógł spróbować więziennego jedzenia. Upewnię się, że będziesz dostawał najgorsze porcje.

Szybko od niego odbiegł. Musi znaleźć Clay'a, choćby nie wiem co. Biegł za śladami krwi jak szalony. W końcu doprowadziły go do wielkich drzwi, które natychmiast otworzył.

Sala gimnastyczna, w której na środku leżało ciało. George szybko podbiegł do blondyna, który leżał w kałuży krwi. Nie ruszał się. Davidson przysiadł na kolanach i wziął na nie głowę chłopaka.

- Clay, błagam cię, obudź się - pierwsze łzy skapnęły brunetowi z oczu wprost na twarz blondyna - Błagam cię, błagam cię, błagam cię.

- George... - uniósł głowę słysząc głos Nicka za sobą - Musimy zabezpieczyć miejsce zbrodni.

- D-daj mi chwilę

Przytulił do siebie ciało blondyna i po chwili ponownie odłożył. Bez jakiejkolwiek nadziei przyłożył palce do tętnicy na szyi blondyna i zamarł.

- Nick! Dzwoń po karetkę! On żyje!

Wszystko dla niego | DNFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz