14. Obgadywanie

1.6K 66 1
                                    

Pov. Veronica

- Szybkie śniadanie i w drogę! - poucza nas Charles, po raz nie wiem który dzisiaj.

Jego zwyczajem jest chyba wstawanie lewą nogą, albo się nie wyspał. Za to reszta aż tryskała energią, nie licząc drogiego Erica, który po wczoraj nie śmiał nawet na mnie spojrzeć. I dobrze.

Zjadłam parę naleśników posmarowanych masłem orzechowym i dżemem, oraz dwie kanapki z nutellą, przy tym Ares ciągle do mnie zagadywał.

Opowiadał jak mu raz dziewczyna uderzyła drzwiczkami w nos i nie mógł grać w meczu, a którym był atakującym. Mówił że niesamowicie się wkurwił na tą dziewczynę i o mało jej nie oddał.

Nie popieram tego jak prawie zareagował, ale cieszę się że jednak umiał się ograniczać.

Druga jego historia przy śniadaniu dotyczyła jego rodziny, a dokładnie wakacji u jego babci z gdy miał pięć lat. Jego babka robiła ciasto czekoladowe, a on nie dość że się oparzył nagrzaną blaszką, gdy chciał umyć ręce, to jeszcze wylał na siebie połowę masy.

Tu akurat nie mogłam powstrzymać małego uśmieszki, kiedy inni przy stoliku rechotali, razem z Ares'em. Charles niestety z nami nie usiadł, po dosłownie dziesięciu minutach wyszedł, by coś załatwić.

- Koniec pogaduszek. Ja razem z Veronicą, Ares'em i Axel' em pojedziemy naszym samochodem, a reszta drugim. Zostały już podstawione pod bramę i opłacone od ministerstwa osiedla. - oznajmił sztywno Charles, po czym ruszył spowrotem do drzwi.

Wzruszyłam mentalnie ramionami i odnosiłam mój talerz, by odciążyć tutejsze kucharki które biegały w tą i spowrotem po całej sali, oraz kuchni.

Wyszłam pod bramę zgodnie z instrukcjami blondyna w towarzystwie drugiego mojego ochroniarza i Axel'a. Moim oczom ukazał się najnowszy wóz terenowy, marki Toyota. Słyszałam od mojego brata że są dopiero w fazie testowej, a tu taka niespodzianka.

- A bagaż? - zapytałam, przypominając o tym ważnym szczególe.

- W bagażniku. - oznajmił szorstko Charles. I znowu w punkcie wyjścia, on ma gorsze zmiany nastroju niż ja podczas okresu. Koszmar.

Przez całą podróż milczałam, słuchając audiobooka na słuchawkach. Ares usadowił się na miejscu na przedzie, a u mojego boku przysypiał Axel. Jak tak teraz o tym myślę to też chciało mi się spać, a przed nami jeszcze większą część drogi.

Wygodnie usadowiłam swoją głowę na szybie i przymknęłam oczy, sen jednak nie był na tyle łaskaw by nadejść. Leżałam więc tak, przysłuchując się jak w moich uszach rozbrzmiewa kojący głos lektora. Jedną słuchawka wypadła mi z ucha, przez co słyszałam rozmowę moich ochroniarzy, którzy rozmawiali przyciszonych głosami.

- Russo wyraźnie wydał polecenie. - mówił Ares. Po jego sposobie mowy, mogłam powiedzieć że był zdenerwowany.

- Ale ma też się szkolić na przyszłego lidera.

- O ile nie umrze na pierwszej misji - prycha drugi.

- Daj spokój, widziałeś jak sobie radziła na testach. - usprawiedliwia Charles. Widocznie rozmawiali o mnie, jak miło.

- Tak, ale to nie znaczy że da sobie radę.

- Pod naszym okiem nauczy się reszty. Ma duże możliwości. - dalej prze w swoje.

- Może i tak, ale Vincent sam mówił że nie wybaczy nam jeśli coś jej się stanie. Choćby włos jej z głowy spadł.

- A co ty taki ostatnio posłuszny, co? - prychnął blondyn.

- Od kiedy nie będę mógł czym poruchać. - wywraca oczami Ares z kpiną w głosie.

Fuj. Faceci są obrzydliwe i coś czuję że mózg mają czasem w spodniach, zamiast w czaszce gdzie miała być.

- Nie wierzę że ciebie mi przydzielili. - szepcze sam do siebie. - Ty licz, żeby Veronica cię nie zabiła. - mówi głośniej.

- Ona? Błagam cię. - prycha kpiarsko Ares. - Przecież ona nawet uderzyć mnie mocno by nie umiała. Ten cały Eric ma trochę racji, wszystko załatwia za nią ojciec. Jakby umiała się bić i strzelać, to by nie potrzebowała dwóch ochroniarzy.

Och, serio? A już zaczynałam cię lubić, Ares! Jak się okazuje chłopcy to gorsze plotkary od nas, dziewczyn. Oj, Aresie zobaczymy zaraz kto tu się chowa za moim ojcem i kto się bić nie umie. Chuj jeden pierdolony w dupę ruchany!

- Ares chyba nie wiesz naprawdę jak bardzo ona uratowała ci dupę. Bez niej byś gnił pewnie w dalej jakieś marnej grupce nieudaczników. - odparł mi na pozór spokojnie Charles.

- No tak. To mogę jej zawdzięczać. - popiera go mój drugi ochroniarz. - To i ładną buźkę. Ależ ja bym...

- Jeszcze słowo kurwa! - krzyczy nagle podniesionym głosem, Charles. - Nie chcę o tym słuchać. Pilnuj się swoich zadań i najlepiej stul pysk, bo to ty zacząłeś ta bezsensowną rozmowę! - poucza go podniesionym głosem.

Mentalnie dziękuję Charles'owi za obronienie mojego imienia. To nawet słodkie. Chociaż na co dzień zachowuje się jak gbur i wiecznie wkurwiony goryl, to teraz to nawet słodkie.

Boże, co się ze mną dzieje. Vera tylko Tom Holland, tylko on. Żaden inny mężczyzna, tylko on...

By nie słuchać już więcej tych bzdur, mój umysł wreszcie pozwolił sobie na chwilkę odpoczynku. Jedno wiem przez tą podróż na pewno, mój organizm nie jest przyzwyczajony do takich długich jazd i siedzenia na dupie cały czas.

Z kojącym i lekkim głosem lektora, cichym śpiewem Aresa, oraz przeklęstwami Charles'a na innych kierowców wreszcie zasnęłam.
***

Czuję jak jestem podnosza poprzez czyjeś ręce, ale moje powieki nadal są za ciężkie żeby je otworzyć i spojrzeć kto zostawił mnie pomiędzy jawą a snem.

Następne co do mnie dociera to ciche szuranie kilku par butów o posadzkę i różne szelesty. Brzdęk kluczy, już wystarczająco upewnia mnie w przekonaniu że dotarliśmy do miesjca docelowego naszej podróży.

Tylko komu chciało się taszczyć moje śpiące zwłoki do mieszkania?

- Idźcie do pokoi w takich parach jakich wam wyznaczyłem. Odpocznijcie i rozpakujcie się. Od jutra zaczynamy, a dziś macie czas dla siebie przez resztę dnia. - Ciche, acz stanowcze rozkazy wylatują z ust nad moim uchem i jestem niemal pewna że pochodzą od Charles'a.

Szmer rozchodzi się po wszystkich ścianach, gdy każdy odchodzi w swoją stronę, za to Charles ze mną na rękach niesie mnie w tylko sobie znanym kierunku. Ja nadal nie mam siły by otworzyć oczu.

Otwiera drzwi, kładzie mnie na miękkim materacu i przykrywa jakąś narzutą. Następnie pochyla się i składa pocałunek na moim czole, niczym muśnięcie pióra. Pod koniec stoi jeszcze chwilę, nie ruszając się w ogóle, a potem odchodzi zamykając za sobą drzwi. Panowanie sen mnie pochłonął.

Jednak za nim to... Co się właśnie kurwa odjebało?!

Mafia princessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz