2. Propozycja

5K 89 17
                                    

Pov. Veronica

Właśnie kończyłam krótki sparing z moim dobrym przyjacielem Roberto, to jest właśnie ten sam chłopak który gdy był małym chłopcem poprosił mojego ojca o moją rękę. Niestety, ojciec odmówił. A szkoda bo Roberto bardzo ceniłam, szczególnie w sprawach w których nie umiałam podjąć decyzji.

Oddawałam wyprecyzowane ciosy, prosto w szczękę mojego przeciwnika. Przemieściłam się bardziej w tył, by mnie precyzyjny kop w jego lewy bok, którego nie zdołał zablokować. Chciałam się do niego zbliżyć, by zakończyć to założeniem mu prostego haka, unieruchomić i lekko przydusić, by się poddał. Jednak on trzymał mnie na odległość.

Kilka ciosów później zaszłam go od tyłu, rzucając się na niego i od razu blokując mu ruchy nóg. Powaliłam mężczyznę na matę, wypełniając mój plan. Wykrzywiła mu rękę, przyduszając nogami. Trzy klepnięcia w podłogę i puściłam mojego przyjaciela.

- Robisz się coraz lepsza, Russo - rzekł cały czerwony, podnosząc się leniwe z podłogi.

- Wiem - uśmiechnęłam się pewnie. Napiłam się trochę wody, co uczynił i Roberto.

- Veronica! - krzyknął znajomy głos. Odwróciłam się przodem do mojego ojca, który stał z założonymi rękami i patrzył na mnie twardym spojrzeniem. Oho, ciekawie co się tym razem stało.

- Tak? - pytam, biegiem do niego podchodząc.

- Mamy gościa - warknął, wyraźnie wkurzony. Odwrócił się na pięcie i wszedł schodami na górę.

- Na dziś kończyny! - krzyknęłam na pożegnanie mojemu przyjacielowi, który wystawił tylko do mnie kciuk w górę.

Weszłam po schodach do salonu, z lekką obawą. Rzadko kiedy zdarzało się żeby ojciec był tak bardzo wkurwiony, chyba że chodziło o chłopaków lub nasze bezpieczeństwo. Wtedy brał to na poważnie.

W salonie zauważyłam naszego  gościa. Był nim sam nasz wujek Marco Bolardo z drugim typem, którego już mniej lubię Panem Hudsonem. Jest to starszy mężczyzna w średnim wieku, nowy na rynku mafiosów, jednak nie jest taki głupi na jakiego wygląda. Ma liczne armie żołnierzy, ale nie może nic zdziałać bez planu, który ma wujek.

- Och, Veronico. - Zachwycił się pan Hudson z podstępnym uśmieszkiem. Ja już znam takich! - Jak miło cię widzieć.

- Daruj sobie te sztuczne uprzejmości, Hudson. - warknęłam i zasiadłam na kanapie. - Witaj, wujku.

- Cześć, złośnico - przywitał się starszy mężczyzna. Kocham go jak drugie ojca, jest zabawny, złośliwy i bystry. Takich ludzi sobie cenię. Może dlatego że przy nich się wychowałam.

- Mamy dla ciebie misje, Veronico - wciął się znowu Hudson. Ależ on mnie wkurwiał! Samym swoim bytem.

Co jakiś czas wysyłali mnie i kilku początkujących żołnierzy na mniej ważne misje takie jak dopilnowanie przemytu narkotyków czy sprzedaż broni mniej ważnym i bezpieczniejszym ludzką. Tatek by mnie jej puścił na pewno śmierć, szczególnie gdy doperio zaczynałam.

- Co? - zapytałam zdziwiona.

- Kochanie - zaczął Marco. - Już od jakiegoś roku robisz bardzo duże postępy, robisz wszystko co w swojej mocy by być najlepsza. Jedna grupa z grup z terenu przyglądała ci się i już od jakiegoś czasu, chcieliby cię w szeregach młodziaków. - wyjaśnił wujek, patrząc na mnie z spokojem którego nie raz mu zazdrościłam. Pieprzony mnich!

Zatkało mnie, gdy usłyszałam nowinę. Ja, w nowej grupie terenowej?! Przecież to pieprzony zaszczyt. Takie grupy mają specjalne nazwy, które są nadawane z góry czyli od Marco. Sam już był trochę za... Stary by wszystkiego dopilnować, więc wymyślił te grupy.

Każda grupa ma wyznaczone zasady, także od Marco. Czasem jest to grupsza akcja jak namierzenie kogoś. Czasem jest to błahostka jak zabicie chłystka czy rozprowadzanie narkotyków. Są też zadania bardziej czasochłonne jak na przykład złapanie jakiegoś ważniejszego wroga. Mamy kilku swoich ludzi w różnych szeregach, w tym i policji więc wiele spraw jest łatwiejszych.

Dlatego zaskoczyłam się gdy Marco wyszedł z taką propozycją. Że mnie? Obserwowali? Na poważnie?! Chryste. Oszczypnijcie mnie bo chyba śnie.

- Naprawdę? - zapytałam podekscytowana.

- Veronica to niebezpieczne - odezwał się wreszcie mój ojciec, po długich minutach wpatrywania się w złością w obu panów.

- Tato, nie wyślą mnie od razu w paszczę lwa. - również warknęłam.

- Ale jesteś moją córką!

- Tak jak i Mery! - syknęłam zła

- Ale ona ma Nathaniel' a! Przyżekł na własne życie, że będzie ją chronił! - krzyknął wyprowadzony z równowagi. Aż się wzdrygnełam. Nigdy na mnie nie krzyczał ani na mamę czy moje rodzeństwo.

- Stop! - uciszył wszystkich wujek Marco. - Vincent nie krzycz na dziecko!

- Nie wyślę ją na pewną śmierć! - wrzasnął po raz kolejny. - Doskonale wiesz że nie podoba mi się ten pomysł.

- Wiem też że najchętniej trzymałbyś całą trójkę do usranej śmierci w domu - wytknął mu. Po milczeniu mojego rodziciela mogę wniąskować że to prawda.  - A jeśli dostanie ochroniarza? - spróbował z innej strony.

- Dwóch - postawił warunek.  - I sam ich wytypuje, Marco - dodał, patrząc nieugięcie w oczu wujka.

- Niech ci będzie. Myślę jednak że sama sobie doskonale prowadzi - wygarnął.  Mój ojciec tylko prychnął.

- Co ty na to? - wtrącił Hudson. Westchnełam udając że się zastanawiam. Tak naprawdę już dawno podjęłam decyzję.

- Niech wam będzie. - oznajmiłam przeciągle. Wujek klasnął zadowolony w dłonie, za to Pan Hudson się uśmiechnął. - Kiedy będę mogła zacząć? - pytam nie kryjąc już ekscytacji.

- Za tydzień zaczynają się sprawdziany. Wtedy przydzielą cię do odpowiedniej grupy - wyjaśnił powoli Pan Hudson. Nawet teraz jego głos nie wydawał się taki irytujący.

- Idź się przygotowywać, Kochanie - Powiedział wujek, wyraźnie chcąc mnie wygonić z pokoju. Westchnęłam tylko i pokiwałam w zgodzie głową, opuszczając pokój.

Nie mogłam już doczekać się dnia testu i przydzielenia do ekipy terenowej. Ciekawe jak będziemy się nazywać? Z kim tam będę? Czy będzie więcej mężczyzn, czy kobiet? Raczej mężczyzn, w końcu to mafia.

To aż dziwne że zainteresowali mną, ale mam nadzieję że moje ciężkie treningi wreszcie dały owoce. Szybko napisałam do mojego przyjaciela, który również został zaproszony na testy. Z uśmiechem na ustach, umyłam się po treningu.

Tutaj kolejne pytania mnie zaatakowały. Jakie dostanę misje? Jak to będzie wyglądać? Z opowieści wujka Marco słyszałam, że w każdej grupie jest jeden lider, jego prawa ręka, a reszta to tak jakby najlepsi żołnierze, jeśli tak to można nazwać.

Nadzorował kilka pierwszych misji, gdy nie był jeszcze stary, a jego kręgosłup nie dawał się w znaki. Lider wymyślał plan działania i omawiał z resztą. Przy grupszych akcjach jak legendarna misja po złoto, jak to określił wujek. Wtedy ukradli im drogie narkotyki, nowy towar i te sprawy, trudno było je zdobyć, a silna Mafia która właśnie powstawała, postanowiła się ujawnić. Grupa terenowa pod nazwą Ludzie mroku, po cichu zakradli się do magazynu i wyeleminowali każdego po kolei, odzyskując towar.

Była też akcja, gdzie porwali dwóch naszych, grupa odbiła ich. Byli bardzo rani, ledwo żyli. Wtedy kolejna wschodząca Mafia została pokonana.

Dlatego zaczęłam treningi. Chciałam być tak samo potężna jak oni. Oni nie potrzebowali nikogo, byli niezależni, szanowani i mieli wsparcie w sobie nawzajem. Też bym chciała trafić do tak zwartej grupie.

Z takimi myślami zajęłam się przez reszta dnia swoją drugą pasją, czyli rysowaniem.

Mafia princessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz