23.

1.5K 49 1
                                    

Pov. Veronica

Większą część planu omawialiśmy między sobą - mną i Charlie'm. Odkąd wyjawiłam mu, że ktoś z nas może być kretem stał się ostrożniejszy. Zazwyczaj rozmawialiśmy na dachu o północy, gdy jedno z nas podrzucali drugiemu liścik z wiadomością. Mieliśmy nawet swój własny szyfr, był nim jakieś bazgroły. Ale rozumieliśmy je, jak nikt inny. Podobała mi się ta nuta sekretu między nami.

Brałam pod uwagę fakt, że sam Charles mógłby być kretem. Ale jednocześnie nie wierzyłam w to ani ćwiartką sobą. I to nie przez fakt, że był zabójczo przystojny, sympatycznie inteligenty oraz przez to, że miał jakieś własne priorytety i jasno określone cele. Na pewno to nie było to. Wiedziałam to gdzieś w głębi siebie, jakby moja intuicja wołała, że nie zależy mu wcale na oszukaniu nas! Inaczej nie zdobyłby od startu takiej wysokiej rangi.

Za to przy całej reszcie takiego przeczucia nie miałam. Kiedy byliśmy wszyscy w pomieszczeniu ważyłam każde słowo na szali, nie mogłam zdecydować kto mógłby pomagać Szefowi, chociaż ja wolę nazywać go pełnym imieniem, Sebastianowi. Krępowało to moje ruchy, nie wiedziałam komu mogę zaufać, a kto jest moim celem. Nienawidziłam takich akcji. Dlatego, poprosiłam, a może bardziej rozkazałam, przyspieszyć całą akcję.

Już dzisiaj wieczorem miałam przygotować się do wszystkiego. Miałam być sama, naszpicowana jak ryba na Boże Narodzenie, elektroniką najnowszej generacji od samego Marco Bolarto. Tak wujaszek dał nam nowy sprzęt do przetestowania: wodoodporny, mały jak kamyczek na drodze, aktywowany głosowo za pomocą hasła i najlepsze, działające na miliony kilometrów, niezwykle czuły. Jakby się chciało, w kosmosie mogłoby usłyszeć się wszystko, co do słowo i zobaczyć obraz jak na czterdziestodzięwiecio calowym telewizorze.

Mój plan był prosty jak drut. Miałam udawać niewinny spacer do jednego z miejscowych klubów, popić parę drinków. Potem udawać nawaloną na tyle by potencjalny porywacz uważał mnie za nieszkodliwą zdobycz. Pewnie tylko czekali aż zostanie sama. Dlatego po prostu im to ułatwiam. Daje się porwać, będąc cały czas pod nadzorem. Włączony kontakt do Charlesa, nawigator przy ubraniu, kamera w spince do włosów i podsłuch przy miseczkach stanika.

Małe piersi w końcu się na coś przydadzą.

Axel i Daniel będą czekali przed klubem jako ochroniarze, a Eric będzie robił za ewentualny plan B, gdyby tamci dwaj by mnie zgubili. Mieliśmy przyjąć moich porywaczy i wypytać o wszystko, a następnie zabić. Reszta zostałaby w bazie.

Wiem, że może któryś z tamtej trójki to potencjalne zagrożenie, ale musimy mieć jakieś oczy i uszy z zewnątrz, a oni wydają się dobrze do tego dopasowani. Charles miał także zostać w bazie i monitorować ludzi, którzy tam zostali. Dziwne zachowania, telefony, nagłe SMS-y.

Ten plan był ciut ryzykowny, ale tylko ciupke. Tak niewiele, niewiele.

Co mogło pójść nie tak?

Czas działać.

***

Poprawiłam bordową, brokatową sukienkę i czarne, wysokie szpilki równie połyskujące jak sukienka. Pod materiałem miałam jedną, jedyną broń. Pierwszy raz na jakiejkolwiek akcji mam aż tak mało rzeczy do obrony. Tylko pukawka, która wystrzeli dwa pociski i to tyle. Spudłuje i to koniec!

Nakładam czerwoną szminkę na usta, do czarnej kopertówki, wkładam telefon z trwającą rozmową z Charlie'm. Wyciszyłam za to dźwięk.  Poprawiam włosy i spinkę, w której jest mikroskopijna kamera. Wychodzę z mojego pokoju, a razem ze mną niesie się głuchy odgłos moich szpilek.

Męski wzrok spoczywa na początku na moich odsłoniętych nogach. Nie muszę im chyba mówić, że na imprezy zazwyczaj mój strój jest jeszcze bardziej skąpy i ... Nowoczesny. Potem ich wzrok ląduje na dekolcie w serce, a dopiero na końcu na moich oczach. Mój wzrok mrozi ich, pogarda i niesmak aż wylewa się z mojej mimiki twarzy.

Mafia princessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz