11. Historia Aresa ( cz. 1)

1.8K 55 14
                                    

It's My Birthday!

3/4 maraton

________________________

Pov. Ares

Skrywaną nienawiść  tliła się we mnie od dziecka. Czy to do matki, ojca,  rówieśników, sąsiadów lub totalnie randomowych ludzi mijających na ulicy. Tak właśnie teraz nienawidziłem całej rodziny Russo, nie dlatego jakimi są ludźmi, przez moje widzimisię czy dlatego że coś mi zrobili. Nie...

Nienawidziłem ich dlatego że mieli coś czego nie mailem nigdy ja. Nienawidziłem ich za to że potrafili kochać. Nienawidziłem za to że mieli siebie. Nienawidziłem za ich troskę i wzajemność ufność. Nienawidziłem że tak otwarcie potrafili mówić do siebie tak proste słowa jak: jesteś dla mnie ważny, pomimo kłótni kocham cię, możesz mi ufać, lubię cię jak jesteś uparta, wierzę w ciebie, jestem dumna, pomogę ci, jestem tu, ze mną jesteś bezpieczna.  Nienawidziłem dlatego że nigdy nie usłyszałem tych słów dla osób dla mnie ważnych.  Tak po prostu czułem niechęć i brak możliwości wyładowania wewnętrznej frustracji.

Pewnie zastanawiacie się jakie było moje życie w czasach kiedy byłem małym, sikającym w pampersy gnojkiem. Otóż, nie było kolorowo....

Nie pamiętam moich biologicznych rodziców, oddali mnie w ręce zupełnie obcych im ludzi, za dozgonne zapewnienie im bezpieczeństwa i pieniędzy.

Nie wiem jacy byli, co lubili robić, co najczęściej jedli na obiad lub jak wyglądali. Próbowałem ich szukać, gdy byłem naiwnym dzieciakiem, ale skończyłem gdy tylko osiągnąłem wiek dojrzalszego rozumowania i rozumienia otaczającego mnie świata.

Moi przybrani rodzice, chociaż nigdy prywatnie się do tego nie przyznawali , byli dość specyficzni. Nie byli ze sobą z miłości czy więzi między nimi. Zawali w pewien rodzaju pakt między sobą. Oboje zyskali sławę, pieniądze i szacunek publiki, moja matka oferowała swojemu mężowi niezłe ciało jak na trzydzieści parę lat, tak samo jak on dawał jej niezliczone, ostre orgazmy.

Czasem za kare musiałem to oglądać, gdy nie zrobiłem swoich domowych zdań. Przywiązywano mnie do krzesła w rogu pokoju, unieruchamiając mi w głowę z widokiem na białe łóżko. Patrzyłem gdy mężczyzna przywiązywał kobietę do ram łóżka, biorąc bicz i chłostając w nagie ciało, zostawiając rano. Słyszałem w uszach jej jęki, wzdychania, okrzyki, nawoływania i dźwięk odbijających się o siebie ciał, gdy wchodził w nią jednym ruchem, od razu narzucając ostre tępo.

Może stąd wziął się mój spaczony na stosunek spojrzenie. Nigdy żadnej dziwce na imprezie nie dałem chwili wytchnienia, zawsze robiłem to na ostro, brutalnie, bez przerwy. Dawałem ulgę tylko sobie, gdy pieprzyłem ich rozepchane tyłki. Biłem, chłostałem, podduszałem, przywiązywałem i rżnąłem ile siły miałem w kutasie.

Jak teraz na to patrzę nie różnie się niczym od mojego przybranego ojca.

Oprócz tego byłem zmuszony by kraść. Sława moich przybranych rodziców może i wyglądała na niewinną, ale w rzeczywistości wcale taka nie była. Większość pieniędzy mieli z targów na których sprzedawali po wybujałej cenie, kradzione rzeczy podając je za unikat. Te droższe, lepsze rzeczy sprzedawali ale innym ludzią, którzy cenią sobie obrazy, biżuterię,  stare książki czy muzykę.

A skąd je pozyskiwali? Oczywiście że to ja robiłem za pachołka i okradłem Bogu winnych ludzi. Myślałem że dobrze czynię, ale niestety tak nie było, o czym przekonałem się dopiero w wieku piętnastu lat, gdy pierwszy raz gdy to robiłem zostałem przyłapany.

Do dziś pamiętam jak ojczym darł mordę na pół domu, prawiąc mi kazanie, a następnie przez tydzień nie dostawałem jedzenia, ani picia. Żyłem tak aż do mojej osiemnastki...

Tryb buntownika mi się włączył, a wtedy wyglądałem jak typowy rudy kujonek z czarnymi okularami na pół twarzy. Tylko że włosy miałem brązowe, nosiłem sweterki i koszule, oraz byłem dość wątłej postury. Nie wiem do dziś jakim sposobem przez co najmniej sześć długich lat policja mnie nie złapała, nie licząc tego jednego razu. Psy są naprawdę tępe, bardziej od moich przybranych rodziców - potworów.

Ale wracając do mojej osiemnastki i trybu buntownika. Uciekłem tydzień przed moimi urodzinami, miało być to huczne przyjęcie z masą nieznajomych mi osób i sztucznymi słowami.

Zmieniłem wtem tożsamość, podając się za Tedi' ego Willcolm' a. Poszedłem na uczelnię, zarabiałem jakieś tam pieniądze w barze parę przecznic dalej i w sumie nadal kradłem, by lepiej mi się żyło. Jakby nie patrzeć idzie z tego niezły zarobek. Już wtedy sam wplątałem się w sprawy mafijne, poznając Brooks' a , od którego brałem i rozprowadzałem narkotyki.

Mój high life, nie potrwał zbyt długo, ale i tak więcej niż na początku szacowałem. Trwało to bowiem trzy miesiące, a na początku trafiałem bardziej w miesiąc, biorąc pod uwagę kontakty i chory umysł moich przybranych rodziców.

Znowu uciekłem, tym razem zmieniając moje imię na bardziej nietypowe czyli Ares Harris. Przez okrągłe trzydzieści dni chowałem się po różnych zakątkach świata, to w Hiszpanii, na następny dzień znalazłem się w Nowym Jorku, kolejne dwa dni spędziłem gdzieś na południu, po drodze zahaczając o Watykan i Chorwację, jakimś cudem na końcu lądując w słonecznej Florencji we Włoszech.

Do dziś zgubiłem moich przybranych rodziców, ale słysząc czasem o nich w internecie wiem że żyją i mają się nawet lepiej. Minęły trzy długie lata, w którym czasie przystąpiłem do testów na grupy terenowe od Marco, dostałem się do jednej z lepszymi ludźmi grupie, przybrało mi się na masie i widać a końcu jakieś mięśnie i teraz jestem tutaj, razem z Charles' em i Veronicą.

Jak widać moje życie nie było usłane różami, ale dałem radę. Nadal gdzieś przewijają się moi starzy znajomi z nieodpowiedniego towarzystwa, nadal czasem mam problemy z opanowaniem mojej agresji, czy chęci wyruchania, a Vera wcale tego drugiego nie ułatwia, ale daje radę.

Nie wszystkie moje decyzję były, są i będą słuszne. Nadal mam masę problemów, których nie umiem poprawnie rozwiązać, ani nie jestem doskonały. Wiem jednak że tym razem trafiłem dobrze, w dobre towarzystwo, jestem ich wspólnikiem, a nie przydupasem i zdaje sobie sprawę z tego że nie mogę tego zniszczyć.

Każda decyzja jest poprzedzona daną konsekwencją. Ja już dużo w życiu znosiłem i jedna rzecz w tą czy w tą nic nie zmieni. 

Jestem coraz bliżej mojego celu gdy razem z Veronicą i Charles' em dojeżdzamy do miejsca, gdzie już za kilka dni stworzymy z innymi młodziakami grupę terenową....

__________

Tak dla jasności, napisałam cz. 1 przy tytule, ponieważ w między czasie będą nowe wspomnienia bohaterów, tylko tych dwóch. I wtedy będę pisać która część....

Mafia princessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz