◐ prolog ◑

109 13 6
                                    

»»————>



     Orlean City to ponure miasto, w którym zdecydowanie brak uśmiechu na ludzkich twarzach. Ciągłe narzekanie na to miejsce, na życie, na własny stan finansowy nawet, gdy nie był wcale taki zły. Zatłoczone miejsce, prawie dwa miliony mieszkańców, lecz żadnych pozytywnych myśli. Każdy chodził codzienną utorowaną ścieżką przed siebie. Mnie także się to tyczyło. Nie byłam żadnym wyjątkiem, ani kimś kto wyróżniłby się z tłumu. Kroczę tą drogą każdego dnia jakby naprawdę należała do mnie czy do mężczyzny w garniturze, który przed chwilą minął mnie na stacji metra trzymając w ręce kubek z kawą na wynos.

     Nic się tutaj nie dzieje. Wszystko wygląda tak samo. Nawet pogoda zbytnio się nie zmieniała. Bezustannie padający deszcz, który dodatkowo spowijał aurę najsmutniejszego i najnudniejszego miejsca na Ziemi. Już prawie zapomniałam jak wyglądały czubki drapaczy chmur dominujących w samym sercu Orlean City. Mgła, szare, bezduszne chmury były tego powodem.

     Mijam kolejne osoby i porównując ich do tych, których spotkałam wczoraj czy dwa dni temu zawsze jakaś z tych istot narzekała. Cykliczne dni. Powtarzający się schemat. Każdy się dusił, lecz nikt nie miał odwagi spakować walizki i stąd wyjechać. W końcu... To miasto jest naszym domem...

     I miejscem, które miało się zmienić.










***

Zaczynamy! ❤
Jestem bardzo podekscytowana tym projektem i mam nadzieję, że komuś z Was także przypadnie on do gustu ❤

PandæmoniumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz