◐ królestwo demona ◑

33 6 6
                                    

»»————>





     Bezcelowe włóczenie się po Orlean City.

     Tak można byłoby określić stan, w jakim znalazł się Kinay - chłopak przypominający swą charakteryzacją Jokera, a także Evelyn - dziewczyna, która sprzeciwiła się radzie matki i zrezygnowała z pójścia do zegarmistrza.

     Tego dnia Eve pożałowała, że złamała przykaz Gianny, ponieważ jutro o godzinie 17 miała się spotkać z najbardziej niebezpiecznym, bezwzględnym i tajemniczym mężczyzną. Dziewczyna nie potrafiła się uspokoić, ręce ciągle jej drżały, a gdy zauważał to Kinay tłumaczyła się ona zwyczajnym zimnem i przemęczeniem. Musiała kłamać, postanowiła, że okryje się nieszczerością względem chłopaka tylko dlatego, aby móc go ochronić. Osobliwy blondwłosy stał się dla niej ważny w pewien sposób. Nie rozumiała jeszcze do końca swoich uczuć, na pewno nie nazwałaby ich miłością, choć pocałunki znów zaczęły im towarzyszyć, gdy dotarli na kolejny dach, by móc spędzić następną noc poza normalnymi warunkami mieszkalnymi. Deszcz zaczął padać, a Kinay kurczowo okrywał Eve swoim płaszczem i momentami całował jej czoło. Dziewczyna unosiła po czasie głowę, ponieważ preferowała pocałunki w usta. Uwielbiała łączyć swoje wargi, które nie raz zdołały popępać od zimnych nocy z tymi należącymi do brata Ace'a. Pomalowane na czerwono usta, a kreski sięgały prawie do dolnych części ucha. Licealistce nie przeszkadzała ta maska, chociaż wolałaby wreszcie ujrzeć twarz chłopaka, który w jej ocenie w żadnym stopniu nie przyczynił się do śmierci Sama. Kinay nie był odpowiedzialny za to, co lekarze z Mardoc wyrządzili i jemu, a także innym dzieciom. Evelyn chciała zdjąć z niego ten ciężar, ochronić go przed okrutnym światem, który przekroczył swój limit w zadawaniu cierpienia blondynowi. Od teraz powinien doznawać tylko dobra, chodzić zwyczajnie do szkoły, mieć swój kąt, a nie koczować na dachach i skrywać się przed światem. Kinay był ofiarą, a całe miasto miało go za niezrównoważonego psychicznie wspólnika prawdziwego mordercy. Eve zacisnęła pięść, gdy pomyślała o czarnowłosym demonie i przypomniała sobie o krzywdach jakie wyrządził. Zmusił dziecko jednego z dyrektorów do uduszenia ojca, porzucił Kinay'a, własnego brata na pastwę losu, skrzywdził Gipsy, przez co jej najlepsza przyjaciółka leżała w szpitalu... Chciała, aby to ten potwór trafił za kratki i odpowiedział za każdy czyn z osobna, aby zapłacił za wypowiedziane, okrutne słowa. Nienawidziła go z całego serca, ale również z tą nienawiścią szedł strach. Evelyn obawiała się spotkania z kimś, kto ludzkie życie traktował jak bezwartościowe splunięcie. Nie miał sumienia i dziewczyna wiedziała, że brak empatii Ace'a mógł przyczynić się do jej najgorszego scenariusza. Mimo tego, że była świadoma swojej porażki, krzywdy jaka mogła ją spotkać to jednak... chciała tam pójść zamiast kogokolwiek. A tym bardziej zająć miejsce Kinay'a.

     — Eve? — zachrypnięty głos blondyna przemówił do niej przecinając gęste powietrze.

     Licealistka uniosła wyżej głowę i spojrzała na chłopaka, którego pragnęła ochronić przed bratem.

     — Tak?

     — Wiem, że ciągle myślisz o moim starszym bracie. Wiem, że nie potrafisz zrozumieć jego działań. Nie znasz go tak dobrze jak ja, ale mnie już znasz — wyznał, układając swoją dużą dłoń na policzku Evelyn. — Dlatego mi zaufaj i wiedz, że Ace nigdy mnie nie zostawi — dla szatynki te słowa były przepełnione naiwnością gorszą niż u sześcioletniego dziecka. — On nie ufa tobie, a ty jemu dlatego powiedział ci tak okrutne rzeczy — chciał bronić brata ze wszystkich sił, lecz Evelyn nie mogła, po prostu nie mogła wybaczyć żadnego działania takiemu potworowi.

     Chciałaby w tym momencie usłyszeć jedno. Pragnęła, aby Kinay powiedział, że ją okłamał w kwestii swojego rodzeństwa i wyznał, że Ace nie jest jego bratem. Nie widziała między nimi żadnego podobieństwa, czy to we wzroście, kolorze oczu, ideałach, działaniach, uczuciach.

PandæmoniumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz