◑ twarz szaleńca ◐

40 9 1
                                    

»»————>




— Policja poinformowała o zabójstwie dwóch mężczyzn. Jak się okazuje oboje byli w szeregach policji z Orlean City. Ta makabryczna zbrodnia może być związana z wcześniejszymi wybuchami. Jeden z nich dotyczył Szpitala Psychiatrycznego Mardoc. Taki wariant przewiduje Greg Raymond, który przejął dowodzenie nad prowadzeniem śledztwa w mieście. Więcej szczegółów w tej sprawie w wiadomościach o godzinie 14:00.




     — Zabójstwo policjantów... — szepnęła Evelyn, która po usłyszeniu porannych informacji wyłączyła telewizor.

     Dziewczyna o długich włosach zaczęła przyrządzać śniadanie dla będącego w gabinecie matki chłopaka. Evelyn nieco się stresowała spotkać z nieznajomym, ponieważ Gianny nie było dziś z nią w domu. Nie wiedziała do końca co robić? Jak się zachować w towarzystwie niecodziennego gościa? Co mówić? Czy w ogóle powinna się odzywać?

     Lecz najbardziej nastolatka się martwiła czy zrobiona przez nią kanapka z masłem orzechowym posmakuje Kinay'owi.

     Pokroiła ją na małe kawałki, którymi miała nakarmić blondwłosego. Starała się pokroić je równomiernie, ale jej trzęsące się dłonie wcale nie były pomocne podczas tego zadania. Evelyn otarła nosek o rękaw bluzki, a następnie nalała do szklanki sok pomarańczowy. Zabrała ze sobą również słomkę i z bijącym sercem jak szalone poszła do gabinetu.

     Nie musiała się przejmować wyprowadzeniem Kinay'a do łazienki, bo Gianna poszła z nim tam z samego ranka wraz z bronią za pasem. Ale co jeśli ponownie mu się zachce wyjść? Co wtedy powinna zrobić? Odpiąć pasy bezpieczeństwa i wyzwolić go z kaftana? Czy on tylko czekał na taką okazję? Czy mógłby... skrzywdzić?

     Evelyn wyprostowała się przed wejściem do gabinetu i wybiła ze swojej głowy wszystkie niepotrzebne myśli. Miała na tyle rozumu w głowie, że nie wyzwoliłaby szaleńca. Nie miała pojęcia kim tak naprawdę był i czego chciał?

     Po krótkich rozmyślaniach dziewczyna nacisnęła klamkę w dół i pchnęła drzwi do środka, po czym zobaczyła chłopaka, który spokojnje siedział na miejscu. Evelyn kątem oka zerknąła na kaftan i nie zauważyła żadnych oznak, chociażby jeden próby uwolnienia się. Wygląda na to, że Kinay naprawdę nie zamierzał wpędzać ją w żadne obawy. Czy naprawdę potrafił być wdzięczny za okazaną pomoc nawet jeśli wygląda... właśnie tak?

     — Dzień dobry — powiedziała i lekko zgarbiona położyła tacę z jedzeniem oraz piciem na blacie biurka. — Przyniosłam jedzenie — dodała, a potem sama skarciła siebie w myślach.

     Jakby sam tego nie zauważył!

     — Dziękuję — Kinay zamiast patrzeć na jedzenie nie odrywał wzroku od nastolatki, która usiadła na miejscu pacjentki.

     Ta sytuacja wyglądała naprawdę irracjonalnie.

     Evelyn słysząc podziękowanie lekko się zarumieniła i aby ukryć ten fakt pędem chwyciła za wykałaczkę nabijając jeden z kawałków kanapki. Przystawiła mu go do ust, a chłopak zaskoczony spojrzał na przystawkę.

    — Masz. Jedz — powiedziała, czując jak kompletnie traci nad sobą kontrolę.

     Dziewczyna nie miała pojęcia jak miała się zachowywać w tej chwili? Siedział przed nią chłopak, który wyglądał zupełnie jak postać z książki, a nie ktoś prawdziwy. Evelyn czytała wiele jednak... nie przypominała sobie, aby któraś z bohaterek znalazła się kiedykolwiek w takiej chwili.

PandæmoniumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz