◑ dwa cele ◐

35 6 12
                                    

»»————>



Dzień ucieczki Kinay'a i Evelyn.
Dom pani Wise.




     — Pani Gianna Wise? — mężczyzna pokazał swoją odznakę. — Detektyw Greg Raymond. Współpracuję wraz z orleańską policją nad sprawą pani byłego pacjenta Kinay'a. Chciałbym zadać pani kilka pytań.

     Czarnowłosa kobieta spodziewała się przyjazdu policji zatem od razu wskazała ręką, aby mężczyzna wszedł do jej domu. Wysoki, postawny facet przekroczył próg mieszkania i kobieta pozwoliła mu usiąść na kanapie, z której zdążyła sprzątnąć zakrwawiony koc oraz położyć na nią nowy.

     Gianna usiadła na niej, a Raymond zająć miejsca na fotelu. Nie tracąc czasu zaczął zadawać pytania.

     — Jest pani lekarzem pośredniczącym ze Szpitalem Psychiatrycznym Mardoc. Ile dni w tygodniu spędza pani w placówce?

     — Przyjeżdżam tam tylko w weekendy na kilka godzin.

     — W jakim celu?

     — Głównie w służbowym. Sprawdzam kartoteki pacjentów, których odesłałam do Mardoc. Po ich ocenie spędzam czas w sali z trudną młodzieżą. Głównie uzależnionymi od narkotyków.

     Greg uśmiechnął się do kobiety, której w ogóle nie spodobała się jego reakcja. Pewny siebie palant pragnący zabłysnąć rozwiązując sprawę morderstw i terroru.

     — Kiedy odesłała pani Kinay'a do Mardoc?

     — Trzy miesiące temu. Po ocenie jego stanu psychicznego.

     — Wie pani skąd go przywieziono?

     — Tak. Kinay przed przybyciem do mojego gabinetu był w sierocińcu.

     — Na pewno był tam? — zapytał, a pani Wise spojrzała mu w oczy.

     — Na pewno. Może pan sprawdzić wszystkie kartoteki tego chłopaka. Zarówno w moim gabinecie, jak i w Mardoc.

     — Odwiedziłem już Mardoc. Sprawdziłem wszystko i pani słowa pokrywają się z tym co znalazłem w dokumentacji.

     — Widzę, że pan nie próżnuje.

     — Nie ma na to czasu zważywszy na to, że ponad godzinę temu dom pani koleżanki z pracy wyleciał w powietrze. Cała rodzina martwa. Chyba nie chce pani z córką podzielić ich losu, prawda? — Raymond rozejrzał się po pomieszczeniu, a Gianna wystraszyła się, gdy mężczyzna wspomniał o Evelyn. — A tak właściwie... Gdzie teraz jest pani córka? — dopytał.

     — Moja córka pojechała do Denver do mojej byłej żony.

     — Miesiąc przed zakończeniem szkoły? Kiepska pora na wycieczki — wyznał.

     — Kazałam jej pojechać ze względu na to co zaczęło się dziać w mieście.

     — Zawsze szybko podejmuje pani takie decyzje? Czy może... Już wcześniej pani wiedziała, że Orlean City stanie się takim niebezpiecznym miejscem?

     — Nie mam pojęcia do czego pan zmierza.

     — To bardzo proste. Kinay był ostatnim, niepełnoletnim chłopakiem, którego odesłała pani do Mardoc. Ostatnim, a także pierwszym od trzech lat. Zastanawiam się czy jego przypadek był na tyle skomplikowany, że go pani tam wysłała, a po czasie akurat ten pacjent został uwolniony przez kogoś. Zbieg okoliczności? — Raymond patrzył na kobietę, która trzymała swoje emocje na wodzy.

PandæmoniumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz