Poprzednia noc pozostała bezsenna, nie tylko dla Ciebie. Tobie towarzyszyło poczucie winy, jemu- właściwie, to co on w ogóle czuł? Bezradność, ból, smutek? Kto go wie.
Nie chciałaś go spotykać, jednak na śniadanie z samego rana chodził codziennie ten sam skład zwiadowców. Wymieniliście się krótkim spojrzeniem, ale mimo to zauważyłaś w oczach bruneta zmęczenie. Usiadłaś plecami do stołu mężczyzny i w ciszy dokończyłaś swoje śniadanie.
Ku Twojemu zdziwieniu, wychodząc ze stołówki zobaczyłaś w progu głównych drzwi swojego przyjaciela, który raczej nie wstawał o tej godzinie, chyba, że został do tego zmuszony.
-Eren? - zaszłaś chłopaka od tyłu, wywołując zdziwienie na jego twarzy. - Planujesz coś, że jesteś na nogach?
-Mógłbym spytać o to samo.- zaśmiał się krótko i szturchnął Cię w ramię. Sprawiał wrażenie wesołego, jednak jego oczy wołały o powrót do łóżka. - Założyłem się z Jeanem, że wstaniemy rano pobiegać, ale jak widać, jestem sam. - Rozłożył ręce i prychnął.
-To twój szczęśliwy dzień, bo pojawiłam się ja! - Zaśmiałaś się i zaproponowałaś gestem dłoni wyjście na zewnątrz. Szatyn poszedł za Tobą.
Owiało was chłodne, ale przyjemne powietrze. Przeszedł Cię dreszcz, rozejrzałaś się dookoła. Korpus o tak wczesnej godzinie wydawał się bardzo spokojnym miejscem. Chciałaś jak najbardziej cieszyć się chwilą, jednak Twoje myśli ostatnimi czasy były wręcz niemożliwe do przekrzyczenia.
-Wszystko w porządku? - zapytał lekko zmartwiony ciszą Eren. Pokiwałaś twierdząco głową i uśmiechnęłaś się lekko. Zaproponowałaś spacer, na co Twój kolega bez wahania przystąpił.
------
Kiedy szłaś przez korpus, nie było słychać nic innego oprócz echa Twoich kroków. Szybkim tempem kierowałaś się przez skrzydło dowództwa. Zatrzymałaś się przed odpowiednimi drzwiami i lekko zapukałaś. Przeszło Ci przez myśl to, że jeśli nawet tak prostą czynność wykonasz o ton za głośno, ktoś się obudzi. Po krótkim oczekiwaniu usłyszałaś zaproszenie do środka. Szybko przekroczyłaś próg pomieszczenia i zasalutowałaś.
-Dzień dobry (Y.N). - Niski głos dowódcy odbił się echem w jego gabinecie. Gestem ręki poprosił, abyś podeszła bliżej, co wykonałaś bez zawahania. - Dostaniesz ode mnie dwie koperty: w jednej jest fałszywa, a w drugiej prawdziwa zawartość. Fałszywą schowaj w torbę przy siodle, natomiast tę prawdziwą trzymaj przy sobie. - Wyciągnęłaś dłoń zabierając obie rzeczy. Zauważyłaś w nich subtelną różnicę; fałszywka miała krzywo odbitą pieczęć korpusu. - Na miejscu zostań na noc. Koń tak samo jak i ty musi odpocząć.
-Zrozumiane. - Odpowiedziałaś szybko, po czym zostałaś odesłana w drogę.
-(Y.N) - stojąc w progu zatrzymał Cię głos Smitha. - Nie martw się o Levia. Coś wymyślę. - Erwin posłał Ci uśmiech, na co odpowiedziałaś tym samym i zamknęłaś za sobą drzwi.
W zasadzie to trochę zapomniałaś o brunecie i o sytuacji, która między wami zaszła. Poprzedniego dnia nie zamieniłaś z nim słowa- wasz kontakt ograniczył się do tego na stołówce i na treningu. Kilka razy złapałaś go na patrzeniu się, jednak nie wyglądał, jakby chciał zabrać się do rozmowy.
Patrząc na całą sytuację racjonalnie, nie miałaś powodu aby się na niego złościć. Dobrze wyczuł fakt, że nie mówiłaś całej prawdy. Po krótszym namyśle doszłaś nawet do wniosku, że to Ty powinnaś go przeprosić. Oczywiście nie miałaś zamiaru tego robić- to połowicznie była wina Erwina.
CZYTASZ
Przykryci Nocą | Levi x Reader |
FanficNa oko zwykła kadetka- w ogóle nie przypominająca zwiadowcy - zawsze uśmiechnięta, pocieszająca. Zawsze miała problemy ze snem, w nocy jej ulubionym zajęciem było wymykanie się i oglądanie gwiazd. Pierwszej nocy zupełnym przypadkiem spotyka najsiln...