Violet's POV
Odkładam szczotkę na blat i poprawiam granatową sukienkę. Nie wiem czy gorzej wyglądam czy się czuję. Jeszcze raz zerkam w lustro by posłać sobie sztuczny uśmiech.
Wiem, że nie idę się tam bawić. Zaczynam mieć to uczucie w mięśniach, że gdy tylko widzę Ashtona czuję coś więcej. Być może to zbliżająca się miesiączka, jednak w to wątpię.
- Ashton, chcę ci coś- Nie, brzmi chujowo - wzdycham, podpierając się pod boki. Od kiedy do dziewczyna wyznaje chłopakowi uczucia?
Sięgam po dłuższą bluzę, która przykryje moją sukienkę. Biorę głęboki wdech i wychodzę z pokoju, zamykając za sobą drzwi.
- Ładnie wyglądasz Violet - komentuje ojciec, gdy spotyka mój wzrok. Nerwowo trzymam się poręczy schodów, jakbym bała się, że zaraz mnie z nich zepchnie. - Wybierasz się gdzieś?
- T-tak, idę do Brooke - Brooke? Trzeci raz w tym miesiącu?!
- Twoje buty mówią co innego - jego głos ma podejrzliwy ton co nie podoba mi się za bardzo.
Myśl, myśl, myśl.
- Brooke organizuje babską imprezę urodzinową - uśmiecham się. Jestem genialna - no wiesz, makijaż, te sprawy.
Ojciec udaje zaskoczonego, lecz w końcu z grymasem na twarzy całuje mnie w policzek i otwierając mi drzwi, życzy dobrej zabawy.
Ashton's POV
- Przesadzacie - prycham, gdy koledzy znów próbują wmówić mi coś, co ewidentnie nie jest zgodne z prawdą. - Okej, jest niezła-
- Żeby tylko niezła - wtrąca Calum, odstawiając swoje piwo na szklany stolik. - Słuchaj, jeśli Ci się podoba, to do niej zagadaj albo coś - podpiera się łokciami o kolana i kontynuuje, podnosząc brew, jakby to co powie miało jakiś podtekst. - A jak nie, to ja z chęcią się nią zajmę.
- Oh, daj spokój - macham dłonią - ona jest tylko i wyłącznie koleżanką do bzykania.
- Może czas by zacząć traktować ludzi trochę poważniej i wreszcie ich kurwa szanować, co? - Luke podnosi głos, jakby jego wypowiedź miała jakieś większe znaczenie. Co go to w ogóle obchodzi?
- Jezu stary, uspokój się - śmieje się Clifford, gdy upija swoją whiskey.
- To nie o to chodzi - widzę jak zaciska dłonie na skórzanej sofie. Jego czoło zaczyna zdobić delikatnie pulsująca, szkarłatna żyła - tylko o to, że robisz źle.
Jego błękitne oczy wsysają się w moje, jakby chciał mnie w jakiś sposób przestraszyć, speszyć.
- Luke, powiedz to po prostu - przewracam oczami - kręci Cię Violet.
Po moich słowach jego oczy delikatnie ciemnieją.
- Spierdalaj - odkasłuje pod nosem i sięga po swoją prawie pustą szklankę. Dokańcza jej zawartość i bez słowa wstaje z kanapy i odchodzi.
- Dupek - mruczę pod nosem, gdy widzę jak jego sylwetka się oddala.
- Przestań Ashton - czuję dłoń na ramieniu, gdy Mike uśmiecha się do mnie ciepło. - Ona naprawdę mu się podoba, czy tego chcesz czy nie.
- To jest tylko i wyłącznie koleżanka z profitami, nic więcej - chłopcy nie zwracają na mnie uwagi, a gdy odwracam się w stronę tego na co patrzą, żałuję że powiedziałem to co powiedziałem. - Violet - szepczę, a dziewczyna stoi jak wryta.
Granatowa sukienka idealnie dopasowuje się do jej sylwetki, a jej satynowe włosy opadają lekkimi kaskadami na wychudzone ramiona.
Otwiera usta by coś powiedzieć, jednak nie wydobywa z siebie żadnego dźwięku.
Stoi przede mną. I wygląda pięknie.
Widzę w jej oczach coś niepokojącego, jakby smutek. Wstaję w jej kierunku by ją obiąć, jednak ona się odsuwa.
- Spadaj - mówi, odpychając mnie od siebie - przyszłam tylko i wyłącznie do Luke'a.
Na jej słowa czuję jak moja wewnętrzna szczęka dotyka ziemi. Do kurwa kogo?
- Jest przy barze - Calum wskazuje jej na wysoką sylwetkę, a ona tylko kiwa z wdzięcznością i oddala się by po chwili znaleźć się przy nim.
Przy nim. Nie mnie.
Czuję coś dziwnego w środku. Nieważne czy chciałbym czy nie chciałbym się okłamać, że jej nie pragnę to wiem, że mi się nie uda. Wiem, że nie powinienem się do tego przed sobą przyznawać i tego nie chcę, jednak za każdym razem gdy ją widzę, coś mnie porusza. Jakby każdy osobny narząd w moim ciele drgnął, gdy jest w pobliżu.
Nigdy tego nie czułem i wiem, że jestem niestały jak chorągiewka, ale ona jest pierwszą, która potrafi rozpalić we mnie ogromne uczucia tylko i wyłącznie swoim uśmiechem.
Widzę, jak Luke uśmiecha się na jej widok. Wiem, że czuje to samo co ja, jednak ona wybrała jego. Może nieświadomie, jednak wybrała. Gdy chłopak obejmuje ją w talii coś się we mnie gotuje. Nie potrafię tego opisać, to jest jak grom. Gdy ona pochyla się nad nim, by szepnąć mu coś do ucha, nie wytrzymuję.
Podrywam się z siedzenia i kieruję w stronę wyjścia, by móc choć na chwilę odetchnąć świeżym powietrzem i móc pobyć sam ze sobą. Wściekle popycham drzwi klubu, by poczuć na swojej twarzy świeży podmuch zimnego powietrza.
Sięgam do kieszeni spodni, by wyjąć z niej paczkę niebieskich Marlboro i wyciągam z niej papierosa.
- Chciałbyś mnie jednym poczęstować? - dygam się, słysząc nieprzyjemnie znajomy głos. Proszę, oby to nie była ona myślę, powoli odwracając się w stronę źródła dźwięku.
- Jessica - szepczę, mrugając oczyma z niedowierzaniem.
- Ashton - zalotnie uśmiecha się, podchodząc dwa kroki bliżej mnie. Czuję, jak moja przestrzeń osobista zostaje naruszona przez jej zgrabną sylwetkę.
Wyciągam dłoń z paczką, a ona wyciąga jednego z paczki i wkłada między wargi, podpalając go.
Mógłbym teraz stać i palić papierosa z Osamą Bin Ladenem, ale dlaczego, na niebiosa, to musiała być ona? Już bardziej spodziewałbym się tu Johna Lennona, niż tej... uh.
- A więc co Cię tu sprowadza? - pyta, wypuszczając dym z ust. - Nie wiedziałam, że lubisz chodzić w takie miejsca. Zawsze wolałeś spotykać się w domu.
Żeby Cię pieprzyć, ty tępa idiotko.
- No widzisz - wzdycham, opierając się o ścianę. - Przyszedłem napić się piwa i nie wiedziałem, że wpadnę na starych znajomych.
- Życie jest pełne niespodzianek - podsumowuje, a ja w myślach zgadzam się z jej słowami.
No bo kto by pomyślał - zabity własną bronią? Ale jak to mówią, kto od miecza wojuje, ten od miecza ginie, ale nie wiedziałem, że to sprawdza się w sytuacji łamania serc.
CZYTASZ
THE HEARTBREAKER CODE ۞ IRWIN ۞ 5SOS
FanfictionKiedy próbujesz kogoś naprawić, zazwyczaj sam się psujesz, a z kim się zadajesz, takim się stajesz. Nic zazwyczaj nie kończy się szczęśliwie.