۞ 5

2.4K 158 17
                                    

Jej! Napisałam ten rozdział od podstaw, nie zabijcie mnie ale ostatnio pisanie przychodzi mi z trudem. Chyba zawieszę wszystkie blogi do lipca, by zebrać myśli, edytować niektóre treści. może zmienić oprawę graficzną, może w ogóle z nimi nie wrócić i zastąpić nowymi historiami, które czekając na debiut gnieżdżą się w mojej poczekalni.

Przepraszam, że taki króciutki, ale jak napisałam, nie stać mnie na nic lepszego, muszę teraz naciagać oceny (TAK - U MNIE W SZKOLE JESZCZE NIE WYSTAWILI - CZAICIE KUŹWA) i starać się o pasek, poza tym jadę za tydzień na wakacje i też chciałabym odpocząć, co nie oznacza jednak całkowitej przerwy od pisania, o boziu, nie! Wręcz przeciwnie - mam zamiar porozwijać się troszeczkę.

Dobra, nie będę więcej Wam przynudzać, ale jeśli dotrwaliście do końca to gratuluję wytrwałości,  a nagrodą jest świeża piąteczka, przed chwilą jeszcze edytowana, hihi:)

Kocham Was bardzo mocno, te wasze opinie i tu i na twitterze są tak ciepłe, że nie mogę uwierzyć, ze ktoś w ogóle to czyta, nie liczyłam na to.

Dziękuję, że jesteście.

Ashton's POV

- Całkiem niezła - komentuje Calum, a Luke przygryza wargę.

- Jak na małolatę i wieczną dziewicę jest naprawdę niezła w łóżku - uśmiecham się triumfalnie.

- Naprawdę chcesz złamać tej małej dziecince jej bezbronne serduszko? - jęczy, a ja spoglądam na niego. Czy on coś ten? - Skoro tak, to ja z chęcią pomogę jej je zoperować - uśmiecha się, a ja uderzam go w ramię i przewracam oczami.

- Odwal się od niej - kwituję, a on mamrocze  coś pod nosem.

- Luzik stary - uspokaja mnie. Nie musi wcale mnie uspokajać! - Żartowałem, spokojnie - uśmiecha się, a ja wyciągam paczkę papierosów z kieszeni bluzy.

- Miałeś nie palić - uprzedza mnie Michael. Pioruny w moich oczach ciskają w jego stronę. Nie lubię jak ktoś mnie upomina, w szczególności jeśli chodzi o to co robię.

To takie denerwujące, gdy ktoś nakazuje ci robić różne rzeczy, albo mówi ci nie rób tego, nie rób tamtego, a najlepiej to w ogóle idź do kościoła i się pomódl.

Ale nie zrobię nic z tym, że może się o mnie martwić.

W końcu jesteśmy dla siebie jak bracia, co prawda bez więzów krwi jednak na tyle dobrze się znamy, że możemy nazwać się naprawdę dobrymi przyjaciółmi, nawet jak wspomniałem - braćmi. Wszyscy w czwórkę jesteśmy jak trzej muszkieterowie, tylko jest nas czterech.

Dobrzy kumple od piwa i lasek, mieliśmy kiedyś zespół, i oh ironio graliśmy nawet wcale nie tak źle. Muszę przyznać, że byliśmy całkiem nieźli, szkoda tylko że jakoś nam po prostu nie wyszło. Nie pykło i już.

Wkładam papierosa do ust i sięgam po zapalniczkę z ręki Caluma, który uprzednio burczy coś pod nosem z ironią. Nie lubi kiedy porzycza się od niego ognia, gdzie głównie jestem to ja i moja ochota na papierosa.

Miałem zasadę, żeby nie palić w domu, ale wiecie co? Pieprzyć zasady. Pieprzyć w ogóle wszystko, wszystkie dziewczyny, szczególnie te ładne, pieprzyć Violet, pieprzyć wszystko.

Właśnie.

Violet.

Nie miała czasem wpaść wieczorem?

- Która jest godzina? - pytam, wyrywając się z pozycji siedzącej. Staję przed nimi, a w ich oczach widzę lekkie rozbawienie; mam wrażenie że zaraz wybuchną śmiechem.

Jezu, jestem popaprańcem.

- Dwadzieścia po szóstej - oznajmia Clifford, odrywając wzrok od tarczy swojego zegarka. Jezu, jak ten czas szybko leci, ja pierdolę.

- Kurwa - jęczę i siadam na kanapę pomiędzy Luke'a i Caluma. Oboje patrzą na mnie dziwnym wzrokiem, jakbym zwariował.

I tak się w sumie czuję.

- Co jest stary? - Hood klepie mnie po plecach, a ja syczę.

- Kurde, nie chcę Was w żaden sposób wypraszać, ale chodzi o-

- Chodzi o laskę, prawda? - odzywa się Luke, przygryzający wnętrze polika.

- O tą Violet? - uśmiecha się Michael, poruszając brwiami.

- O żadną Vio-

- Napewno chodzi o Violet! - krzyczy Calum i przybija high five z Cliffordem, który swoją drogą po raz kolejny zmienił kolor włosów. Jak mogłem wcześniej tego nie zauważyć?

- To dziecko - mówię. - Ona jest w wieku Luke'a! - krzyczę, a oni wzruszają ramionami, prócz Hemmingsa, który wydaje się być poruszony moimi słowami.

- Ej! - klepie mnie w ramie, a ja przewracam oczami. - To tylko dwa lata różnicy panie jestem wielce doświadczony i dorosły.

- Jezu - jęczę, uderzając się otwartą dłonią w czoło. - Nie możemy po prostu przełożyć naszego spotkania na następny piątek, albo nawet i na jutro? - pytam, a wszyscy wzdychają. - Proszę? - marszczę czoło.

Rzadko zdarza się sytuacja, gdy to ja ich o coś proszę; po prostu nie lubię się płaszczyć, tylko iść prosto do celu, nawet jeśli po trupach, ponosząc jakieś ofiary w ludziach i uczuciach.

Tacy są łamacze serc, przepraszam jeśli rozwiałem jakiekolwiek nadzieje o moim człowieczeństwa słonka.

To po prostu życie.

- Jezu, dobra - Luke wstaje z kanapy skupiając na sobie uwagę cąłej naszej trójki. - Skoro jakaś pieprzona szmata jest dla Ciebie ważniejsza niż kumple, to-

- Nie nazywaj jej tak, jezu - podnoszę głos, gdzie wzrok Mike'a i Caluma ląduje to na mnie to na Hemmingsie. - Daleko jej do szmaty, z resztą - wciągam powietrze nosem - skąd ty to możesz wiedzieć, skoro nigdy w życiu jej nie widziałeś?

- A skąd wiesz? - wyrywa się Luke. O czym on pierdoli? - Może Twoja grzeczna i dziewicza koleżanka wcale nie jest taka niewinna? - burczy i odwraca się by wyjśc, jednak widzę po nim, że ma coś jeszcze do powiedzenia, z resztą wcale się nie mylę, bo otwiera usta i znów się odzywa: - Jestem pewien, że to ty skończysz złamany Ashton i to przez tę twoją całą Violet, zobaczysz - syczy i znika za drzwiami, które trzaskają w zawiasach.

Zaciskam pięści.

- Uspokój się Ashton - czuję małą dłoń na plecach. Cienki głos, z którego jeszcze nie wypiłem stu słów, a jest mi tak dobrze znany.

- Co ty tu robisz Violet? - pytam a ona się uśmiecha. Strzepuję jej dłoń ze swoich ramion i spoglądam na nią wnikliwym wzrokiem.

- Byliśmy umówieni na siódmą, nie pamiętasz? - uśmiech wkrada się na jej małe usta spierzchnięte od panującego tu suchego kllimatu.

- Tak przepraszam, ja po prostu, ja-

- Zostawimy Was samych - wypala Calum, o którego obecności kompletnie zapomniałem. Wychodzi z pomieszczenia, ciagnąc za rękę Michaela. który tylko wkłada palec to złożonego kciuka i wskazującego. Śmieję się w myśli.

Och, będę dzisiaj moczył Michael.

THE HEARTBREAKER CODE ۞ IRWIN ۞ 5SOSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz