Violet's POV
- Party time! - Calum wychyla się zza okna czarnego Cabrio. Chrypka w głosie kolegi Ashtona napewno spowodowana jest zbyt dużą ilością alkoholu lub papierosów. Nie mam pojęcia dlaczego akurat on dostał przywilej miejsca koło kierowcy, kiedy ja - ta dobna, zgniatana - muszę męczyć się towarzystwem już lekko wstawionego Luke'a i Michaela, który przywłaszcza sobie zbyt dużo miejsca.
Masakra.
- Jak CI tam z tyłu Vi? - Ashton odwraca się z uśmiechem szantażysty, wrednego, szczurzego idioty. Gdybym mogła, miała jak wycisnąć się z ciał kolegów napewno jego policzek już byłby różowy od mojego uderzenia.
Mrużę oczy.
- Wal się - posyłam mu chamski uśmiech. On tylko cmoka z ignorancją i śpiewa refren piosenki Green Daya.
Calum stara się nadążać za piosenką, jednak jedno oko lekko mu przymyka. Czuję jak Michael podnosi swój wzrok znad komórki i trącąc mnie przy okazji, trzepie kolegą, któremu jak widać pomaga jego interwencja. Budzi się z uśmiechem, jakby zregenerowany.
- Television dreams of tomorrow, we’re not the ones meant to follow - chłopak mamrocze, próbując wbić się w rytm muzyki.
Biedny.
Macham głową w rytm piosenki. Lubię to. Luźne wieczory i lekko wstawiona rzeczywistość pomaga zapomnieć mi o problemach. Ale czy teraz tak naprawde je mam? Czy mam te problemy?
Nawet jeśli gdzieś są, nie są tak duże jak wcześniej. Czuję, żę maleją, że znikają, a ja nie odczuwam ich. Nie chcę więcej wiedzieć że mogą mnie zniszczyć. Nie teraz, gdy mam siłę by wstać i ruszy dalej.
Boję się upadków, ale kto się ich nie boi?
- O jezu - Luke zaciera ręce i spoląda na mnie. Czuje jego oczy. Są tak mocno błękitne. W taki swój, piękny sposób. Jego własny sposób.
Oddycham. Biorę wdech. Wydycham powietrze. Mam wrażenie, jakby moja głowa, moje myśli odmawiały mi posłuszeństwa. Nie potrafię nad nimi w żaden sposób zapanować.
- Czuję już jutrzejszego kaca - śmieje się Calum.
Przymykam oczy, wzdychając po cichu. Jesteśmy juz pod klubem. Chwytam za klamkę, jednak Luke wyprzedzamnie i otwiera drzwi przede mną.
- Dziękuję - posyłam mu uśmiech, który odwzajemnia. Jest słodki.
Chwiejnym krokiem kroczę w stronę gwaru i hałasu. Wchodzimy do klubu. Czuję okropny zapach tytoniu i wstrętny zapach alkoholu. Piłam to gówno raz w życiu i utraciłąm po tym dziewictwo. Jak może skończyć się to teraz gdy go nie mam?
Życie jest naprawde śmieszne.
Siadam na stołku przy barze. Ashton zajmuje miejsce koło mnie. Patrzy się na mnie. Przez dłuższą chwilę się patrzy. Jakby szukał czegoś w mojej duszy, jakiejś odpowiedzi na nurtujące go pytanie, jakby czerpał z nich jakeiś stwierdzenie.
- Co chcesz? - pyta w końcu, usuwając barierę między nami.
- Ja nie-
- Musisz coś wypić - chichocze, po czym spogląda na barmana. - Dwie whiskey - mówi spokojnie, oblizuje usta i powraca do rozmowy ze mną. - Wszystko w porządku? - pyta asekuracyjnie, jakby się bał, że zaraz zemdleję.
- Jest okej - posyłam mu ciepły uśmiech. - To miejsce jest-
- Dziwne? - patrzy na tancerkę, która pozbywa się biustonosza. - Tak trochę - wygina ustaw półuśmiech. - Przepraszam, to chłopaki chcieli iść do klubu ze striptizem, ja nie-
CZYTASZ
THE HEARTBREAKER CODE ۞ IRWIN ۞ 5SOS
FanfikceKiedy próbujesz kogoś naprawić, zazwyczaj sam się psujesz, a z kim się zadajesz, takim się stajesz. Nic zazwyczaj nie kończy się szczęśliwie.