𝖙𝖍𝖆𝖙'𝖘 𝖘𝖔𝖒𝖊𝖙𝖍𝖎𝖓𝖌 𝖓𝖊𝖜

9 1 0
                                    


Zdali.




Meksyk odsunął się, podając rękę bursztynkowi. ― Chodź, bursztynku. Naprawdę przepraszam ze cię w to wciagnąłem. ― Westchnął młodszy. Było mu wstyd, że przez jego upartość Hiszpania mógł stracić życie. Poraz drugi. Hiszpan chętnie złapał się mniejszej dłoni, podpierając się zwinnie i lądując na dwóch nogach równo. ― Nie złoszcze się, spokojnie. To też był mój pomysł. ― Odrzekł, ostatni raz patrząc na szafirowego węża. ― Przepraszam, że zakłóciłem wieczny spokój Isabeli. Nie chciałem źle. ― Ostatni raz odwrócił łebek, kierując się z Meksykiem do zamku. Jednak coś ciężkiego, oraz wielkiego zasłoniło im drogę do chociaż drobnej odsapki. Jednak nikt nie został zaatakowany, pyton był...neutralny?
Skrzynkę trzymał w pysku, równo między dwoma ostrymi jak brzytwa kłami. Pełne były jadu i toksycznych substancji. Wkońcu to właśnie nimi mógł z łatwością zabić złodziei, zakłócajacych wieczny spokóh Isabeli. 
Myślałem, że z nami skończy-― Meksykowi przerwał jednak palec bursztynka. Przyłożył mu go prosto na usta! ― Troszkę szacunku. ― Mruknął niemalże niesłyszalnie, trzeba na moment oszczędzić słów Azteka, on jest asem w rękawie, trzeba uścibolić zbędnych słów. Pyton skinął głową, stawiając skrzynię przed nogami Hiszpana, następnie kłaniając się. Zrobił to lekko ale z pełnią gracji, niczym królewicz. 
Hiszpan nie pozostał dłużny, pokłonił głowę, przymykając płonące bursztynki. Szafirowy potwór ostatni raz wbił wzrok w Hisziego, wiedząc że to najprawdopodobniej ich ostatnie spotkanie. Po sekundzie wąż zniknął, w odchłani trawy, krzaków oraz roślin. 
...A mógłbyś tego palca zabrać mi z ust? ― Odezwał się Meksyk, burkając mu w rękę. ― Oh, no tak tak. ― Szybko się oderwał, swoją rękę układając na biodro. 
― Teraz chodź, warto zobaczyć co tam się kryje w tej skrzyneczce...― Prawa dłoń sięgnęła po skrzynkę, szczelnie ją trzymając. ― Jednak dziwne, że twojego ojca n-― Hiszpan szybko odciął mu sentencję. ―Nie krakaj, bo jeszcze przyjdzie. ― Zażartował, zerkając na szczęśliwego chłopaka. ― Ah no tak, już uważam bursztynku. ― Zachichotał młodszy, już prowadząc się do zamku. 
Słowo "bursztynek" nabrało zupełnie innego znaczenia. Świetnie, jednak...czemu przy tym jednym durnym słowie, towarzyszy tak wiele różnych uczuć i emocji? To może być głupie, ale czemu tak jest?
Haloo! Ziemia do Hiszpanii! Ściana przed tobą, ściana przed tobą! ― Wyrwał Hiszpana z obłoków, ciągnąc go do siebie za dłoń. ― Niemal ci życie uratowałem! Uważaj gdzie łazisz, bo już nikt mnie nie wybroni przed jadowitymi wężami zza krzaków i drzew. A co ja wtedy pocznę? ― Dopowiedział drastycznie, zatrzymując się przed drzwiami tylnego wyjścia. ― Zapomniałem, że te drzwi istnieją...― Odrzekł bursztynek, zerkając to raz na te cholerne drzwi, a to raz na Meksyka. ― Oczywiście,wydłużyłeś mi mój żywot. Nie wiem nawet jak ci dziękować. ― Uśmiech Hiszpana tylko się poszerzył, a jego oczy przymrużyły. ― Daj mi się zastanowić...hmm ― Domruczał Meksyk, udając że zastanawia się conajmniej nad całą egzystencją ludności. ― Narazie możesz mnie zanieść do komnaty, co ty na to? ― Zaproponował, popychając lekko jaśniejsze, brzozowe drzwi. ― Co ci po tej twojej Azteckiej główce łazi, powiedz ty mi. ― Westchnął, skrzyneczkę chowając w kieszeni od koszuli, drugą natomiast ekspresowo przełożył na barki młodszego. ― Hopsaj, bo zaraz jeszcze się rozmyślę. ― Powiedział, rozkładając dłonie w geście zaproszenia. Aztek zadowolony wskoczył jednym szybkim ruchm, starczył podskok, a on już znajdował się w rękach starczego.
Wygodnie? Jeśli tak, to możemy ruszać. ― Dłoń Hiszpana tylko go podtrzymała, tak na prawdę stanowiąc fundament wszystkiego. ― Aaaczkolwiek...― Dopowiedział ciągiem, kontynując swoją porywającą wypowiedź. ― w razie dyskomfortu, popraw się, droga będzie troszkę długa. ― Podrzucił niejszego, dłoń trzymając na jego plecach. ― Nie krakaj. ― Wydukał, żartując sobie z wcześniejszych słów bursztynka. 
Aztek zwinnie przytrzymał nogą drzwi, dla lepszego dostępu. ― A teraz trzymaj się mocno, bo turbulencję są gwarantowane. ― Posłał mu zawadzki uśmiech, szybkim krokiem wchodząc na kamienne schody. ― Ale czeka-― Nie dopowiedział Aztek, owijając swoje nogi szczelnie o lędźwie Hiszpana. Meksykiem miotało nie delikatnie, jednak z tyłu głowy wiedział, że Hiszpania go nie puści. ― Spróbuj mnie puścić, a przyżekam że ci-― Zaraz Hiszpan zrobił unik w bok, strasząc Azteka jeszcze odrobinkę. ― Przyżekam, zabiję cię! ―Pisnął, wbijając palce w barki starszego. ― No bez przesady, kto będzie bronił mnie przed niebieskimi strasznymi wężami? ― Ponownie odpowiedział, dobiegając wkońcu do swojje komnaty. ― I co? Przeżyła dziecina? ― Spytał, wciąż chichocząc pod nosemi klepiąc młodszego z cztery razy po pleckach. ― Puść mnie, a na wszystkich Bogów przyżekam, i to powtarzam. PRZYŻEKAM, że cię na miejscu zaciukam! ― Wydukał, wtulając się coraz mocniej w starszego. ― No już już, następnym razem nie będę tobą tak rzucać. ― Odpowiedział żartobliwie, roztrzepując puchate włosy Azteka.
On jednak nie puszczał, nie za wyodnie mu tam? ― Chyba ci się wystarczająco odwdzięczyłem, co? ― Odchylił głowę, a szmaragdowe oczy młodszego schowały się w materiale jego jsnej koszuli. ― Wezmę to, za tak. ― Westchnął, kładąc Azteka na swoim fotelu. ― Można tak powiedzieć. Jednak przejażdżka była dość...burzliwa i nierówna. ― Wskazał dłonią w stronę drzwi - tam skąd właśnie wrócił z Hiszpanią. 
Nie przesadzaj, przecież szłem tak równo, jak tylko mogłem. ― Ironicznym głosem dowalił mu Hiszi. ― No ależ oczywiście! Szkoda, ze nic nie poczułem, bursztynku. ― Znowu to słowo. Działało na niego dość w dość...specyficzny sposób. W jego serduszku pojawiał się taki minimalny płomyczek ciepła, który powolutku roznosił się po jego ciele. 



―――――――――――――――――――⇻
Strasznie, strasznie ale to strasznie was przepraszam za moją nieobecność.
Rozdział będzie krótszy, ze względu na mój jutrzejszy kurator. 
Jednakże obiecuję wam, że jak wszystko wróci do normy to będę pisała dłuższe i ciekasze rozdziały. 
Obiecuję naprawdę.
Następny postaram się napisać od jutra do środy
Kocham was bardzo mocno, dziękuje strasznie za wyrozumiałość♡♡


~Wasza (tymrazem zabiegana) Tiramcia ♡

˙┊'»'𝕾𝖒𝖎𝖑𝖊 𝖘𝖚𝖓𝖘𝖍𝖎𝖓𝖊, 𝖘𝖒𝖎𝖑𝖊!~'¨'°÷¤!|Where stories live. Discover now