𝖉𝖔 𝖞𝖔𝖚 𝖗𝖊𝖆𝖑𝖑𝖞 𝖜𝖆𝖓𝖓𝖆 𝖐𝖓𝖔𝖜?

17 1 0
                                    

 ― No ależ oczywiście! Szkoda, ze nic nie poczułem, bursztynku. ― Znowu to słowo. Działało na niego dość w dość...specyficzny sposób. W jego serduszku pojawiał się taki minimalny płomyczek ciepła, który powolutku roznosił się po jego ciele. 


 ― Tak się staram, a ty nawet tego nie doceniasz...cóż, został tylko płacz i smutek.― Dramatycznie powiedział, przysuwając się bliżej łózka, a następnie opadajac na nie  zdrastycznie położoną ręką na czole. Meksyk natomiast przewrócił oczętami, siadając przy swoim zasmuconym przyjacielu. ― Wybacz  mi wybacz.― Zachichotał niższy, odsuwając większą dłoń Hiszpana z jego czoła, przy okazji odkrywając jego oczy. ― Co tym razem chcesz odemnie, tak wiesz...hm, na przeprosiny? ― Zaproponował, zbierając się i siadając równo na nóżkach. ― Żebyś się nauczył Hiszpańskiego. ― Powiedział bursztynek pewnie, ha, niewykonalne. ― Umiem przecież sporo! Patrz-― Odchrząknął sobie chłopak, przygotowując się jak do najważniejszej przemowy dotyczącej pokoju na świecie, czy głodu w krajach za horyzontem. ― Mierda. ― Powiedział, no proszę bardzo, krótko, zwięźle i na temat. 
 ― Ale nie takie słowa!― Powiedział Hiszpan, śmiejąc się niemało przy tym. ― Nie mów tego ojcowi, bo mnie chyba ukatrupi. ― Dokończył, łapiąc choć troszkę powietrza. Meksyk natomiast wciąż się podśmiechiwał, wijąc po białej jedwabnej pościeli. ― Oj nie martw się, aż taki wygadany nie jestem.― Odrzekł, już po troszku się uspokajając. 
 ― Ale przyznam, pięknie to żeś powiedział. ― Dokończył Hiszpan, spontanicznie kładąc się obok Meksyka na boku. Ich oczy skrzyżowały się ze sobą, a uśmiechy wciąż widniały. ― Nie jesteś jak ci wstrętni, nadęci, oraz spaprani Hiszpanie, prawda?― Rzejł iszej Aztek, wyczekując znanej mu już odpowiedzi. 
Nie. Nie jestem. ― Doszeptał bursztnek, patrząc to raz na oczy Azteka, to raz na jego miękkie, gładkie usta. ― Nie jestem...― Powtórzył. 
Dziękuje ci bardzo. Gdyby nie ty, pewnie dawno temu zajął by się mną Mictlantecuhtli. Ewentualnie trafiłbym do..mamy. ― Jego głos automatycznie się ściszył, a drobne dłonie zacisnęły na jedwabnym materiale pościeli. ― A jesteś pewny że ona...nie żyje? ― Odrzekł, starając się jakoś pomyśleć nad całą sytuacją. Znał swojego ojca, zabiłby tylko jeżeli miałby...powód? Dobry na tyle, by przynajmniej jakoś skrzywdzić kogoś konkretnego, czy wyłudzić pewien zysk materialny. 
Tak mówił Imperi-― 
Właśnie! Mówił. On kłamie. Meksiu...jest tak zakłamany, że czasem gubi się we włanym morzu obietnic i szachrajstw. Nie wiesz nawet, czy mówi prawdę, czy nie, to naprawdę nieprzewidywalny człowiek. A ja żyję z nadzieją, że twoja mamusia żyje, że została na wyspie i że swoją siłą i nadzieją, odbuduje twój kraj. A kiedy tam uciekniemy, to ją odszukamy. ― Mimo że Hiszpan przerwał Aztekowi, to wciąż w słusznej sprawie. Filigramowy chłopak wtulił się w Hiszpanię, zaciskając mocno ręce. ― Obiecasz mi to? ― Rzekł, spuszczając wzrok na materiał jego koszuli. ―Obiecuję, precioso...―Doszeptał, wplatając dłoń w gęste włosy młodszego. Tak miał nadzieję że go uspokoi, przeszedł wiele, a taka rozmowa napewno nie jest dla niego łatwa. Mimo że obydwaj mieli spokój, bo Imperium Hiszpańskie ich nie odwiedzał czy pytał, wciąż miał pewne obawy. Nie patrząc, mógł przecież nagle wejść i przeszukać piwnicę, tak samo z komnatą Hiszpanii. Dodatkowo ta skrzynka...ona była jeszcze większą tajemnicą. 
Ale ostatna sprawa, zagadka i enigma.
To były te uczucia jakie odczuwał. Czemu tego wcześniej nie czuł?
 Oddech Meksyka stał się głęboki, a jego ręce były jedynie lekko położone na Hiszpanii, uff, ulga, inaczej by go chyba udusił! 
Dłoń bursztynka jednak nie przestała głaskać miękkie włosy Meksyka. To było takie miłe...i dla młodszego i dla starszego. Drugą ręką sięgnął po koc leżący gdzieś bliżej oparcia. Nim zakrył zmęczonego Azteka, nie mógł przecież zmarznąć, no nie?

Buenas noches, precioso. ― domruczał, sam zamykając ociężałe ślepia. Jego głowę zaprzątały przeróżne zapętlone myśli. Czy on wogule może tak myśleć? Czy wolno mu w taki sposób przytulać, koić i zajmować się Meksykiem? 

Takiej zasady jego ojciec nie wprowadził, nie mówił nic a nic o zakazu dotyku mężczyzn. Mówił jedynie, żeby obchodzić się z kobietami tak, jak on chce. Więc może to nie ja jestem dziwny? Może nie jestem jedynym chłopakiem, który czuje tą nagłą potrzebę i ukojenie przy nim?

 Aztek wydawał się tak spokojny i lekki, jakby wszystkie zmartwienia odeszły daleko od niego, a pozostał spokój i harmonia. Ich oddechy oba się ze sobą zgrywały, a gdyby Hiszpan się jeszcze troszkę zbliżył, pewnie poczułby swoje szybko bijące serce.

Obiecuję, że się tobą zajmę. Nie pozwolę cię skrzywdzić. 







―――――――――――――――――――⇻

Przepraszam was strasznie, strasznie mocno.
Troszkę mnie jeszcze nie będzie, ale ósma klasa zbytnio mi nie sprzyja, hah. 
Dwa kuratoryjne jednak same się nie napiszą.

Kocham was mocno, i dziękuje za cierpliwość♡

papa, do następnego!♡

(postaram się go zrobić dłuższego.)

~Wasza Tirama♡♡

˙┊'»'𝕾𝖒𝖎𝖑𝖊 𝖘𝖚𝖓𝖘𝖍𝖎𝖓𝖊, 𝖘𝖒𝖎𝖑𝖊!~'¨'°÷¤!|Where stories live. Discover now