𝕱𝖆𝖐𝖊 𝖍𝖆𝖕𝖕𝖎𝖓𝖊𝖘𝖘

19 1 0
                                    


Mijały tygodnie, dni, a może minuty? Kto wie, najważniejszy był czas teraźniejszy...wszystkie osiągnięcia, wszystkie piękne błyskotki, klejnoty, artefakty. Wszystko było jego! Jego na wyłączność! Zachichotał lekko, biorąc do ręki złoty, zdobiony w szmaragdy i rubiny kielich. Z niego popijał lekko mocniejszy trunek, którego jeszcze nigdy nie próbował. Czuł się doprawdy jak Bóg, ba, tak go traktowali! A pomyśleć, że starczyła zwykła broń - rewolwer. Najtańszy z najtańszych, broń na zwykły, ale jak niebezpieczny czarny proch. Cudowne, co można zrobić z naiwnymi i zapatrzonymi w religię ludźmi, prawda?

Mężczyzna czuł się corazbardziej jakprawdziwe bóstwo. Nie miał obowiązków, tylko leżał i pachniał, lecz to nie było wszystko. Dostał dostęp tylko do części skarbów, największe zyski miałby z większego skrytku, umieszczonego w ostatniej świątyni. Pilnowana była całą dobę, na zmianę. Mimo przekonywań, Aztecy nie ufali żołnierzom, nie wszystkim, to pewne. 
Cualli tlanecic.― (Dzień dobry) Przywitała się miło z rana przywódczyni plemienia. To ona zarządzała wszystkimi mieszkańcami, ona ich wysłuchiwała i ona im pomagała. BYła naprawdę sprawiedliwą kobietą z twardymi zasadami i wierzeniami. Miała młodszego synka - Méshico-Tenochtitlan. Miał skończone szesnaście lat, ale wciąż wiedział mało o życiu, był rozbrykany, oraz cieszył się każdym momentem w życiu. Jak to dziecko wkońcu powinno. Mężczyzna uśmiechnął się do dziewczyny ciepło, patrząc w jej zielone oczy. Przypominały mu szmaragdy. Gdyby tylko mógł wyciągnąć te pięknie świecące się klejnociki w jej oczkach, dawno by to zrobił! I w przenośni... i dosłownie. Hiszpan stety czy nie, ma popędy sadystyczne, które może niebawem wyjdą na jaw.
Niltze, moja złota.― (Witaj) Przymrużył oczy, gestem ręki zapraszając do siebie obok. Co prawda miał żonę w Hiszpanii, jednak nie ma jej tu i nic nie widzi, a kobieta jest niesamowicie naiwna. Nawet gdyby ją zdradzał w następnym pokoju, nie zrozumiałaby, lub najzwyczajniej wybaczyła. Więc co za problem, spróbować troszkę w tym kraju?
Wiedział o pozycji tej kobiety, oraz jak ważną osobą dla całego plemienia. Bez niej, wszyscy popadną w panikę i strach. A on w tym czasie zdąży zyskać wiele, wiele na czasie i przenoszeniu pięknych złotych artefaktów i błyskotek. Gdy kobieta usiadła przy nim, lekko pogłaskał jej policzek, swoim dość sporym w porównaniu do jej twarzyczki kciukiem. Hiszpan był najwyższy z całej tej wyprawy, a Aztekowie mieli do siebie to że nie byli wcale wysocy. Średnia wzrostu kobiet wynosiła około metr 52 wzrostu, co było naprawdę bardzo, bardzo malutko, w porównaniu z metr 92 Hiszpana. On sam miał dość mocne geny, a wzrost razem z nimi. Możemy podeprzeć to tezą, że jego przodkowie jedli dużo merchewek i pili litry mleka dziennie. 

Dziewczyna czując jego ciepłą rękę, potarła policzkiem o rękę starszego, lbąc to ciepłe uczucie czułości. Nie dostawała jej zbyt często, po śmierci swojego narzyczonego. Biedny zmarł młodo, ale z honorem. Ostateczną walkę zawalczył z Jaguarem...Jaguarem, który również odebrał mu życie. Rany były na tyle poważne, że ten szybko załapał paskudną infekcję, robactwo i warunki pogodowe również mu nie sprzyjały, zginął parę dni po walce, w spokoju, harmonii oraz wielką dumą w sercu. 
Imperium Azteckie długo to przeżywała, naprawdę brakowało jej swojego ukochanego, jednak wierzyła głęboko, że bogowie zajęli się nim dobrze. Uśmiech Hiszpana, działał cuda, taki lekki, ciepły, oraz rozczulający. Potrafił zrobić wiele takim zwykłym i drobnym czynem. ― Miałem wizję, widziałem tak wiele dobrych znaków, nie żałuję, że przybyłem na ziemię.― Szepnął jej do ucha, podkręcając atmosferę i nakręcając dziewczynę, na te kłamstwa. ― Doprawdy? To niesamowite! Co widziałeś?― Powiedziała podekscytowana jego słowami. Bóg! Prawdziwy Bóg ją dotyka, rozmawia oraz informuje, to niesamowite! Mawiano, że dotyk jakiegokolwiek Boga jest gorętsze niż słońce. Gdy tylko odczuwała jego ciepłe ręce, odrazu myślała o tej właśnie przepowiedni, to prawda! ―Oh droga moja, moja wizja jest nie do opisania słowami...Zabrałem cię na sam szczyt gwiazd, pokazałem najpiękniejsze widoki, złoto oraz bogactwo mego królestwa.― Opowiedział, szybko wymyślając wiarygodną dla niej wersję wydarzeń. ― A...A widziałeś może wyższego mężczyznę? Ubrany był w turkusowo białe timatl...Na szyi miał złoto szafirowy naszyjnik. ― Powiedziała ciszej, patrząc w ciepłe, bursztynowe oczy "Boga". ―Oczywiście! Rozmawiałem z nim. Był neisamowicie sympatyczny, a co najlepsze...― Lekko pochylił głowę do jej uszka, zniżając zdecydowanie głos. ― Mówił o tobie. Mówił jak bardzo tęskni za tobą i za dzieciną.― Dziewczyna poczuła mocny dreszcz, przeszywający całe jej ciało. Hiszpan miał niesamowicie niski głos, momentami przechodzący w lekki pomruk. Mniejsza kobieta delikatnie zawiesiła rękęna ramieniu Hiszpana, przytulając mocno do siebie. ― Dziękuje ci Panie...nasze plemię bez ciebie, było by niczym. Czcić będę twoje imię, póki na nogach stać będę mogła, a głos mój radę dawać będzie.― Szepnęła, przymykając szmaragdowe oczy, tego właśnie nie czuła od wielu lat...czułości, przyjemności, miłości i troskliwej opieki. Hiszpan może i dawał jej tego czego chciała...ale za jaką cenę, za cenę jej plemienia?













Myślisz że tak wyglądała?― Spytał się Hiszpania, pokazując swojemu "przyjacielowi", podręczną skórzaną książeczkę. ―No tak, ty mi nie odpowiesz.― Westchnął, przecierając obrazek na jednej z lekko zżółkniałych stron. Na niej odbity był obraz Isabeli, wiernej żony pierwszego gubernatora Hiszpanii, oraz dobrej przyjaciółki natury, wszelkiej harmonii i spokoju. 
Ubrana była w białą suknię, cała była w pięknych i drobiazgowych kwiatuszkach, wyszytych na falbanie sukni. Jej włosy były spięte tylko po bokach, żeby nie przeszkadzały jej zbytnio w pracy, czy normalnego funkcjonowania, bez odgarniania włosów co moment.  Była uśmiechnięta, taka promienista i zadowolona. Nie miała królewskiego portretu, czy nadętej i wypchanej sianem sukni. Była skromna, ale piękna. Tak jak sama Isabela. Na obrazku trzymała bukiet kwiatów - niebieskich pęków. Na szyi zawieszony był naszyjnik, był złoty, a na samym dole wisiał szafir. Najpiękniejszy jaki Hiszpania widział w całym swoim życiu. Nie nosiła tylko jednego wisiorka, a dwa. Drugi zawieszony był na srebrnym łańcuszku, a na samym dole ponownie pojawił się prawie taki sam szafir, jednak troszkę mniejszy. Nikt nigdy nie rozumiał, ani sięnie dowiedział, dlaczego akurat dwa, skoro miała już jeden praktycznie taki sam. Ale wszystko w swoim czasie. Najpierw jedzenie.  Jeszcze nie doszedł do gatunków kwiatów, ale to zrobi, odrazu po rozgryzieniu tych cholernych łańcuszków... Ale to gdy tylko nakarmi swojego malutkiego kompana.



―――――――――――――――――――⇻

Dobra, dwa rozdziały w jednym dniu, uhuhu.
Mam nadzieję że za bardzo nie pokręciłam, ale proszę bardzo, macie czym zająć swoje kochane główki❤
Do następnego, miśki!
~Tiramcia♡♡♡

˙┊'»'𝕾𝖒𝖎𝖑𝖊 𝖘𝖚𝖓𝖘𝖍𝖎𝖓𝖊, 𝖘𝖒𝖎𝖑𝖊!~'¨'°÷¤!|Where stories live. Discover now