Zagubienie. Słowo, które na ogół nie posiada określonej definicji. To dlatego, że tego nie da się po prostu zdefiniować. Jak możemy określić uczucie, które chodź zna każdy z nas, tak naprawdę zna w kompletnie inny sposób. Jak możemy wiedzieć w jaki sposób odczuwają je inni. Możemy zgubić się jako małe dzieci w galerii, możemy zgubić telefon gdzieś po drodze do domu, możemy zgubić wątek pisząc referat, możemy również się zagubić. Zagubić w naszych własnych uczuciach i tym co dzieje się w okuł. Patrzymy przed siebie i chodź widzimy wyraźny obraz nie rozumiemy go tak jak powinniśmy. Gubimy się w nim. Barwy się zlewają tworząc wcześniej nam nie znaną mozaikę. To jest ten stan, który stawia nas w majestatycznym i niezrozumiałym świecie pełnym wątków i znaków zapytania.
Stan w którym się znajduję. Przed sobą mam pięć lekko rozmazanych punktów, które co chwilę tracą ostrość, a jednocześnie wyróżniają się najbardziej ze wszystkiego.
"Co robisz w tej strefie chaosu?". Sześć słów odbijających się w mojej głowie. Z każdą kolejną chwilą coraz bardziej przestawałam wierzyć w to czy w ogóle chce znać na nie odpowiedz. Przy kolejnych wdechach moje płuca płoną coraz bardziej, a ja ledwo przełykam ślinę. Mam gdzieś co tu robię. Nie obchodzi mnie dlaczego tu są, chce wiedzieć jak stąd uciec. Chce wrócić do domu i zaszyć się w pokoju z nadzieją, że to tylko głupi sen. Bo co innego? To musi być sen.
- Odwieźcie mnie do domu- zażądałam, a wszyscy jakby wyszli z transu spojrzeli na mnie zmieszanym wyrazem twarzy.
Obawa przed opuszczeniem tego miejsce jest ogromna. Z całej tej sytuacji nie rozumiem praktycznie niczego, więc jaki sens może mieć przypadkowy facet, który bezwstydnie jakby z satysfakcją informuje mnie o tym co może się stać. O tym, że mogę już więcej nie spotkać Nicka albo Sofi. O tym, że moje życie wygląda jak jedno wielkie złudzenie. I chodź wiem, że jeśli po prostu wrócę niczego nie zmienię tak nie obchodzi mnie fakt co stanie się potem. Chce zatracić się w alkoholu, muzyce, śnie, w czymś co da mi chwilowy upust emocji.
Więc czy to normalne, że gdy mogę dowiedzieć się o co chodzi w całym tym zamieszaniu ja wolę uciec? Czy to ważne.
- M ja wiem, że...
- Nie- nie wiem z czego chce się teraz tłumaczyć Nick, ale na to trochę za późno- Macie mnie odwieść jasne.
Kolejny raz wszyscy spojrzeli na siebie, a mnie coraz bardziej nawiedzały ciarki przez wzrok jakim obdarzał mnie nowo poznany mężczyzna. Stał bez ruchu przyglądając się sytuacji, a jego twarz przypominała coś na rodzaj zachwytu.
- Napewno nie chcesz zostać?- głos faceta nie był szorstki lecz rozbrzmiewał kpiną- Może ci się jeszcze spodoba. Nie sądzisz?
- Odwiozę ją- naglę wzrok wszystkich stanął na Coltonie, a kątem oka widziałam jak Walker kiwa do niego głową jakby musiał wyrazić na to zgodę.
- Szkoda myślałem, że lepiej się poznamy- chciał podejść bliżej jednocześnie wyciągając dłoń w moją stronę jednak Jackson złapał mężczyznę za nadgarstek.
- Nie waż się.
- Skąd w tobie tyle nienawiści Walker- bałam się poruszyć chodź o milimetr jakbym miała zburzyć coś choćby samym oddechem. Wszystko było tak napięte. Ręka bruneta na mężczyźnie, wzrok wszystkich skierowany w nasza stronę, centymetry dzielące mnie od mężczyzny i Colton z zaciśniętymi pięściami- Chciałem tylko pożegnać naszą nową koleżankę. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy kruszyno.
Jego wzrok ostatni raz zatrzymał się na mojej osobie by chwilę później zacząć się oddalać. Nie śpieszył się robił miarowe kroki jakby liczył, że ktoś jednak go zawoła albo specjalnie odwlekał moment swojego odejścia.
CZYTASZ
cheat life
Romance„-Jeśli to zrobisz to uwierz, że już mnie kurwa więcej nie spotkasz. Jego oddech był ciężki, a w oczach dostrzegłam ból. -Nie mogę- niemal szeptał, a jednak odebrałam to niczym krzyk. W tym momencie przepadłam. Ktoś odebrał mi kawałek duszy, a ciał...