2. Dar znikąd

58 8 4
                                    

   Z samego rana Hubert musiał opuścić Ohmu. Lena wraz z matką i Muniem zostali sami, a to oznaczało, że dziewczyna będzie musiała wypełniać parę obowiązków podczas nieobecności ojca, który jest także strażnikiem. Gdy tylko otworzyła oczy i spojrzała za okno, stwierdziła, że jest późny ranek - wschodzące słońce wisiało nisko. Musiała szybko się ubrać i stawić nieopodal bramy wejściowej do Ohmu, gdzie czekać na nią będzie łowca. 
   Przygotowanie się do nowego dnia nie zajęło dużo czasu, gdyż była już w drodze; szła właśnie przez rynek witając się z sprzedawcami rozkładającymi swoje towary na rynku. Nim się obejrzała, podszedł do niej rosły mężczyzna odziany w czarny kombinezon z maską gazową i goglami. 

- Witaj, księżniczko - przywitał się hardym i niskim tonem.

- Dzień dobry, pan Omir?

- Zgadza się, załóż maskę i chodź za mną - poinformował, przechodząc przez bramę.

    Oboje szli przy murze, gdzie tuż pod nim ciągnęła się rozkopana dróżka, która stopniowo przekształcała się w podziemne przejście pod konstrukcją, aż wreszcie ukazały się im drewniane drzwi. Wchodząc do środka, ujrzeli piwnicę z dodatkowymi roślinami i studzienkami z wbudowanymi rurami, z których przepływała oczyszczona woda z oceanu do domów mieszkańców. Lena zaczęła się rozglądać po pomieszczeniu.

- Co to za miejsce? - spytała.

- Jest to tak jakby ,,laboratorium'', albo po prostu ogród. To tu oczyszczamy wodę na pitną i pomagamy roślinom odzyskać drugie życie by wytwarzały tlen.

- Wow. A co tu właściwie robimy?

- Weźmiemy zapasowe dwie butle z gazem do szybowców. Dzisiaj trochę polatamy nad lasem - zakomunikował biorąc przedmioty z skrzyni. Podał jej jedną butlę po czym wyszli. - Twojego ojca nie będzie dobry tydzień, więc nauczysz się dużo rzeczy w jego pracy.

- Tydzień? - zdziwiła się, myślała że to potrwa tylko dwa dni.

- Tak. To dość poważna sprawa.

- Mhm.

   
   Patrząc na słońce, można stwierdzić że jest około 11-tej. Był to dobry czas na patrolowanie. Lena wraz z Omirem szybowali na maszynach ponad koronami drzew, a jeśli by się tak dobrze przypatrzeć, można zobaczyć latające insekty i osadzone na gałęziach trujące grzyby. Lena udawała, że słucha swojego opiekuna, choć bardziej ją interesowało jakie stworzenia są na ziemi. 

- Słuchasz mnie? - mrugnął poirytowany lekko.

- Ah, tak, wybacz... - od razu się zrefleksowała.

   Omir westchnął.

- Jak bym rozmawiał z twoim ojcem; widać że odziedziczyłaś po nim dużo cech - zaśmiał się lekko. - Też buja w obłokach zamiast słuchać co się do niego mówi, albo chce robić wszystko sam często się narażając. 

- Racja, ja i tata jesteśmy ze sobą zżyci. Oczywiście, z mamą też jestem, żeby nie było.

- Jasne, jasne.

- Ok, chyba możemy wracać, nic nadzwyczajnego się nie dzieje - zaproponowała.

- Zapamiętaj, że w każdej chwili może się coś wydarzyć. Nawet, jeśli nie przypuszczasz żadnego zagrożenia - pouczył ją mężczyzna kiwając palcem.

   Nagle las się skończył i zaczęły się ciągnąć początki pustyni; z daleka była czysta widoczność, ale coś nagle pojawiło się wielkiego na horyzoncie. Dziewczyna to najwyraźniej zauważyła, więc by się upewnić, nałożyła szkła powiększające na gogle. Gdy już widoczność się wyostrzyła, nagle jakby jej serce podeszło do gardła - prosto na nich nacierał rozjuszony insekt o kolosalnych rozmiarach, a on nie pełzał, wręcz pędził. Wyglądał jak demon z piekła rodem, którego wiele czerwonych ślepi obserwowało otoczenie. 
   Lena lekko spanikowana obejrzała się by znaleźć wzrokiem Omira, który rozmawiał z jakimś wędrowcem na ziemi. Szybko zleciała do nich nie gasząc silnika.

Legenda Ohmu - Spustoszenie | DxDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz