3. Incydent

39 8 3
                                    

19:50 czasu Amaimona, Zapomniana Dolina.

 W królestwie trwało od pół godziny spotkanie. Panował mały chaos, każdy się przekrzykiwał i nie można było dojść do słowa. Hubert siedzący na samym końcu długiego stołu miał ochotę wyjść z tego cyrku. Jednak także zniecierpliwiona księżniczka Kai miała dość; wstała, chwyciła kielich i z cisnęła nim o blat, a brzęk pękającego szkła był na tyle głośny że wszyscy zwrócili na nią wzrok. Kobieta warknęła i oparła się o stół rękami.

- Co z was za banda dzikusów! Nic nigdy nie można na spokojnie objaśnić bo zawsze się tak dzieje! - wrzasnęła oburzona. Jest znana z surowego zachowania i władczego charakteru.

,,Wreszcie, myślałem że nie wytrzymam'' - przeszło Hubertowi przez myśl.

  Kai westchnęła i rozłożyła mapę.

- Pora w końcu dojść do rzeczy. Obie strony się nie dogadują przez to, że Querno powoli umiera. Proponuję wspólne wybijanie tych bestii, które grasują w każdym zakątku świata, byśmy mogli mieszkać na większej części ziem - na chwilę zrobiła pauzę. 

- No dobrze, ale co ma z tym wspólnego król Ohmu? - zapytał ktoś z zebranych.

- To, że on nie pozwala na tknięcie tych ohydztw. On nadal wierzy w tą durną bajeczkę o zbawcy w błękitnej kiecce, przemierzającego złote pola pszeniczne który uwolni nas od robali i sprawi że nagle wszystkie trujące opary znikną. Ktoś w to w ogóle wierzy?

  Rozbrzmiał śmiech u niektórych zebranych. Tylko wampir milczał.

- Ja.

- Na poważnie? - zdziwiła się. - A skąd wiesz że to prawda? Masz jakieś dowody na to?

- Nie mam, to tylko moje zdanie. I myślę że trzeba szanować czyjeś poglądy, zamiast się przywalać - stwierdził stanowczo.

 Kobieta tylko zmierzyła go karcącym spojrzeniem i kontynuowała swój monolog.

- Więc kto jest za moją propozycją by wybić te poczwary dla dobra przyszłych pokoleń? 

  Widząc że wszyscy się zgodzili z entuzjazmem, Hubert poczuł że traci cierpliwość. To jest zwykłe przestępstwo.

- Księżniczko Kai, ty chyba nie wiesz  do czego dążysz. To zwykłe spiskowanie przeciw królowi!

- Jeśli się nie dowie, nic nam nie zrobi. 

- To tak nie działa. Możemy tylko wywołać niepotrzebny konflikt.

- W takim razie masz prawo opuścić spotkanie skoro nie jesteś za moim pomysłem - zmarszczyła brwi. 

- Będziecie żałować.

  Drzwi za nim zamknęły się z głośnym hukiem. Nie wyobraża sobie żeby te niebezpieczne kroki miały być skuteczne. Czuł, że musi powiedzieć o tym królowi kiedy wróci. 
  To też szczęście że królestwo Zapomnianej Doliny nie wie o ich największej broni - ostatnim Kolosie. Gdyby wyszło to na jaw, mogliby ich ograbić by dostać tą broń. Znani są z barbarzyństwa i wielkiej chciwości; aż strach pomyśleć co by chcieli z nim zrobić. 

W tym samym czasie.


Od rana miasto tętni życiem, choć było jeszcze trochę ciemno. Lena musiała się stawić wcześniej niż zwykle u Omira, gdyż potrzebna była pomoc przy naprawie wiatraka. Wystąpiły poważne problemy techniczne i to mogłoby się odbić na reszcie.

- Lena, musisz wejść na górę i zamocować kołek - rzekł mężczyzna dając jej brakujący fragment. - Tylko uważaj byś nie spadła.

- Wiem - wzięła kołek i weszła na samą górę, po czym wyszła na dach przez klapę. Wzrokiem szukała miejsca do którego trzeba zamocować ów przedmiot; wreszcie jak natrafiła, ostrożnie się ześlizgnęła i naprawiła wiatrak, który zaczął się kręcić. - Zrobione!

- Świetnie! 

  Gdy już miała schodzić na dół, usłyszała jak jeden z rycerzy przylatuje na szybowcu i wrzeszczy wyraźnie spanikowany. Każdy się głowił o co chodzi i słuchał co ten wykrzykuje.

- Nasz wielki samolot wraca, ale się rozbije!!!

Każdy był w szoku.

- Jak to się rozbije?! - krzyknął Omir. Ale jak zobaczył samolot stojący w płomieniach i wylatujący zza góry, zamarł. - Ożesz...!

  Zaczęła się panika. Lena czym prędzej zeszła z konstrukcji i poprosiła o swój szybowiec. Zestresowany Omir chwycił ją za szczupłe ramię i spojrzał w oczy surowo.

- Nawet nie próbuj, jeszcze ci się coś stanie! 

- Muszę zobaczyć co się tam wydarzyło! - odebrała od innych rycerzy swój sprzęt i odleciała nie dając łowcy nic powiedzieć.

  Im była bliżej, widziała że silniki na skrzydłach pokładu się palą, a na przedniej szybie coś zasłaniało widok pilotom. To coś się wiło i ruszało. A to mogło tylko jedno oznaczać...

- Zaatakowały ich insekty! - dała więcej gazu, wykręciła i podleciała bliżej do przodu.

  Miała rację, te insekty miały około dwóch metrów wielkości, miały skrzydła i zroiły się na przodzie, a w środku zobaczyła martwych pilotów. Usłyszała też w tym hałasie strzały z broni palnej, które dobiegały ze środka. Nie dość że byli tam pasażerowie, to jeszcze strzelano do nich. 
  Samolot coraz bardziej zbliżał się do góry, na której się za chwilę rozbije. Zanim się wycofała, ujrzała młodą dziewczynę która przerażonym wzrokiem na nią patrzyła. Lenę tak zmroziło, że gdy nastąpił wybuch od uderzenia, wiatr ją wypchnął daleko. Przez to chwilowo straciła panowanie nad szybowcem, lecz szybko się złapała i zleciała na ziemię, patrząc jak szczątki płoną.

  Minęło parę chwil nim mieszkańcy dobiegli do miejsca tragedii. Mieli wymalowane przerażenie na oczach, większość też zebrała wodę do ugaszenia samolotu. Zaczęła się akcja gaśnicza. 
  Księżniczka wylądowała tuż przy mieszkańcach; czuła jak gorące powietrze dmucha na jej buzię, więc zasłoniła się ręką. Przyglądając się, zauważyła jak pośrodku coś się ruszyło pod gruzami. Mając nadzieję że to pasażer, chciała już podbiec by pomóc lecz zatrzymał ją któryś rycerz.

- Nie podchodź! To owad!

 Miał rację - owad wydawał swoje dziwne odgłosy i syczał dziko na innych. Czuł się zagrożony. Lena musiała działać, wyrwała się mężczyźnie i podeszła bliżej do insekta. Mieszkańcy wyraźnie zaczęli panicznie protestować w obawie że ten zaatakuje ich następczynię. Jednak to co ujrzeli na własne oczy, wprawiło ich wszystkich w zdumienie. 
  Dziewczyna wyciągnęła coś z kieszeni - było to jojo. Jak zaczęła nim wymachiwać, owad stał się spokojny i powoli wymachiwał swoimi mucho podobnymi skrzydłami chcąc się unieść. Lena im szybciej machała, widziała jak się unosi powoli w powietrze. Obróciła głowę do tyłu.

- Szybowiec, już!

  Gdy go przynieśli, natychmiast wsiadła i rzuciła jojem w górę. Owad poleciał za przedmiotem, a ona za nim. Ruszył też Omir by jej pomóc.

- Co zamierzasz z nim zrobić? - zapytał.

- Reszta nie żyje, ale jego stąd zabierzemy. Niech odleci do domu.

- Tyle w tobie dobroci... - zauważył.

  Ponad dwie godziny zajęła im ewakuacja insekta poza Ohmu. Dolecieli aż do pustyni, skąd maluch dalej już poleciał sam; Omir mając zawracać z dziewczyną, ujrzał tego samego wielkoluda który na nich szarżował parę dni temu. Nie ruszał się, ale potem zawrócił i odszedł spokojnie.

- Widziałaś to, księżniczko? - spojrzał na nią, pokazując palcem daleko.

- Mhm. One chyba są koczownikami.

- Też takie mam wrażenie, ale to nie znaczy, że na pewno nie mają jakiegoś gniazda. Poza tym, jak to możliwe że te owady się ciebie słuchają? - wciąż tego nie pojmował.

- Naprawdę nie wiem...

- No nic, wracajmy lepiej. Trzeba się zająć tym samolotem. 

  Lena kiwnęła głową. Teraz się zaczęła na poważnie zastanawiać, kim tak naprawdę jest.


Legenda Ohmu - Spustoszenie | DxDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz