Hubert znalazł się przy głównej bazie, do której wpadł jak grom. Widział już swoich kolegów przemieszczających się między maszynami, a niektórzy skupili wzrok na wampira. Ten zaczął szukać wzrokiem Ernesta który już powinien tu być, ale nie znalazł go pod maszynami z narzędziami w ręku i brudnym od smaru kombinezonie roboczym.
„Powinien już być w bazie. Pewnie śpi w najlepsze” – przeszło mu przez myśl. Wtem poczuł czyjąś rękę na swoim barku, przez co zadrżał lekko. Odwróciwszy się ujrzał rycerza z innej grupy.
— Coś się stało?
— Co? Ach, no- szukam Jegomościa Ernesta. Zjawił się już? – zapytał blondyn.
— Jest, ale poleciał właśnie z pańską córką na usuwanie szczątków naszego sterowca spod góry. Mam mu coś przekazać?
Hubert poczuł się poirytowany że znowu Lena robi mu i Esterze na złość nie słuchając się niektórych zakazów. Czy ta dziewucha się nauczy kiedyś?
Przetarł palcami nos przy oczodołach.— Nie, sam z nim później porozmawiam. Jakbyś mógł, poleć tam i upewnij się, że tam nie ma ludzi Kai. To moja jedyna prośba – zakomunikował kierując się do wyjścia z bazy lotniczej.
W tym samym czasie.
Lena przerzucała kolejne odłamki metalowej konstrukcji na bok, a krople potu spływały ze skroni niemiłosiernie. Odczuwała też duchotę w powietrzu mimo że był jeszcze ranek. Myślała też o dziwnym zachowaniu mamy, bo znikała co drugi dzień z domu na dwie godziny po czym wracała; tłumaczy się, że wraca od przyjaciółki z miasta, lecz ten argument nie bardzo ją przekonywał.
— Księżniczko, podejdź tu! – krzyknął Ernest, wyglądał jakby właśnie zobaczył ducha. – Szybko!
Dziewczyna rzuciła łopatę i wbiegła po odłamkach do mężczyzny, już po chwili zobaczyła, że spod blachy wystaje dziewczęca, zakrwawiona ręka. We dwoje podnieśli ciężki fragment ściany sterowca i ujrzeli nieprzytomną dziewczynę. Lena od razu ją rozpoznała z tamtego dnia jak się rozbili; uniosła wilcze uszy i kucnęła obok.
— Widziałam ją już...
— Sprawdź czy żyje.
Przyłożyła dwa palce do tętnicy na szyi poszkodowanej czując słaby puls. – Tak, żyje, ale jest nieprzytomna. Musiała tu leżeć od czasu rozbicia.
Do tego doszło raptem dwa dni wcześniej. Odpięła ze swojego paska na biodrze szklaną butelkę z wodą, którą podała do ust dziewczynie, a resztę wylała na jej twarz.
Ta kaszlnęla słabo wybudzając się, nad twarzą ujrzała wilczą dziewczynę z błyszczącymi od zmartwienia oczami oraz mężczyznę z— Gdzie ja... Jestem? – spytała ledwo.
— Spokojnie, jesteś bezpieczna – zapewnił kojąco brunet. Jest łagodnym jeżem o białym futrze i brązowych oczach. – Jak się czujesz? Boli cię coś?
— Nie mam siły się ruszyć... I nie czuje prawej ręki.
Lena trzymając ją mocno podniosła się na kolanach i zaczęła nieść do pobliskiego punktu medycznego. Ernest szedł tuż obok i bacznie obserwował młodą.
Doszli na miejsce. Położyli dziewczynę na materacu w pryczy i starannie okryli kocem.— Dziękuję wam... Nazywam się Vera. Zostałam porwana z Trisgaardu przez złych ludzi, którzy sprowadzili na moje miasto insekty... – w oczach Very pojawiły się łzy, a jej słowa mocno zadziwiły tą dwójkę.
— Naprawdę? Czy możesz powiedzieć coś więcej? – Lena widziała jak jej się oczy kleją, ścisnęła chłodną dłoń. – Błagam, powiedz nawet skrótowo!
CZYTASZ
Legenda Ohmu - Spustoszenie | DxD
Fantasyod krwawego starcia pomiędzy wampirami, a ludźmi minęło ładnych parę lat. Hubert zapomniał częściowo o swojej pierwszej miłości, ale jego pęknięte serce zostało poskładane niczym puzzle dzięki jego wybrance, z którą się ożenił i ma piękną córkę - Le...