O uczuciu które zabiła choroba

314 13 4
                                    


- proszę pana ja nie jestem świętym Mikołajem nie rozdaje miejsc w szpitalu jest pandemia nie mamy wolnych miejsc. - powiedziała przemiła pani w rejestracji.
- proszę pani. Mój mąż ma bezdech dusi się od trzech dni a wy nie chcecie go przyjąć- powiedział już bardzo wkurzony, Janek który był gotowy zastrzelić tą starą babę za szyby.
Od trzech dni Zawadzki był podłączony do maszyny podającej tlen. Tylko nie w szpitalu lecz w domu. Bez fachowej opieki medycznej.
- proszę wrucić jutro może zwolni się miejsce. Życzę panu aby był pan milszy
- a ja życzę pani żeby pani mąż nigdy nie musiał czekać w kolejce trzy dni.

Per. Jan.

Jakim prawem! Jakim !?!?
Jakoś Alek dostał się od razu. Wkurzony wróciłem do domu.
Byłem tak wściekły że nie zauważyłem że Tadeusz pierwszy raz od dawna śpi spokojnie.
Trzaskając drzwiami tylko nie potrzebnie go obudziłem.
- Janeczku.... Co się stało ? - odezwał się słabym głosem bił ledwo słyszalny. 
- NIE DENERWUJ MNIE I SIEDŹ CICHO !

- Janeczku proszę....

- NIE JANECZKÓJ MI TUTAJ! CAŁE ŻYCIE JESTEM POD TWOJĄ REPRYMENDĄ  MAM CIĘ DOŚĆ! CIĘGLE TYLKO LEŻYSZ I NIC NIE ROBISZ ! - padło dużo słów których żałowałem. Opieprzyłem go od góry do dołu. Byłem taki wściekły że....doszło nawet do rękoczynów.
Uderzyłem go dwa razy w twarz i brzuch. 

I udałem się do kuchni.
Szybko robiłem obiad. Który jak zawsze zostanie zjedzony na przymus cały.
Po chwili troszkę  się uspokoiłem. Zrezygnowany udałem się z powrotem do pokoju.
Tadeusz siedział z podkulonymi nogami na łóżku i płakał cicho krztusząc się przy tym. 

- Tadeusz ja.... - odezwałem się nie pewnie podchodząc do chłopaka. - Kochanie to nie tak ja po prostu.....

- Nie Januś rozumiem cię zasługujesz na zdrowego mężczyznę nie kalekę..... Przepraszam że zmarnowałem Ci trzy lata życia. Ja się wyniosę i nie będę cię już więził.. Wiec tylko że mi było z tobą dobrze i to przez co tak kurczowo się ciebie trzymałem. - chłopak podniósł głowę ukazując mi pokaźnego siniaka na lewym policzku i stróżkę krwi płynącą z jego nosa.   - wstał i wyszedł do łazienki. Poczułem się winny temu co się stało. Przez gniew....... zraniłem go, tym samym bez powrotnie tracąc jego zaufanie.

Następny dzień spędziliśmy na rozmowie z krótkimi przerwami aby Zawadzki mógł zaczerpnąć trochę powietrza z inhalatora. Doszliśmy do porozumienia chodź wiem że czeka mnie dużo pracy zanim odzyskam w pełni jego zaufanie..

One shoty • Rośka•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz