per. Zośka
przekręcałem między palcami kawałek owocu patrząc się na człowieka który klęczał przed demną. Błagał o pomoc. Patrzyłem się na niego z poczuciem zwycięstwa i pychy.
- Pomóżżż mi..... - mówił jednak ja tylko odpychałem go nogą. Chciałem by cierpiał, tak jak cierpi Janek. To przez niego Bytnar nie może chodzić. Ten potwór go prawie zabił, teraz ja będę potworem. Będę jego katem i największym koszmarem. Będziemy się razem smażyć w piekle. Cóż jestem gotowy na tą wizję.
- Po co masz żyć ? - stanąłem nad nim.- zabiłeś mojego małego rudego. Już niegdy nie wstanie. PRZEZ CIEBIE ŚMIECIU NIE MOŻE CHODZIĆ!- uderzyłem go mocno w brzuch. Jęknął jeszcze bardziej.
Słyszałem policję. Biegli kazali mi wyjść jednak nie miałem zamiaru ich słuchać.
Patrzyłem jak zdycha. Jednak czas to zakoczyć. Wziołem pistolet i przyłożyłem mu do głowy. Wpadli policjanci, a z nimi rudy.
- Tadeusz proszę zostaw broń. - głos rudzielca przeszył moje serce.- kochany proszę...
Odwróciłem głowę w jego stronę trzymał go Alek bo sam nie mógł stać. Płakał strasznie mnie to bolało, jednak nie miałem zamiaru się zatrzymać. Pociągnąłem za spust. Krew była wszędzie.
- skarbie. Nie.....,- kilku funkcjonariuszy rzuciło się na mnie, zostałem związany i wyprowadzony. W radiowozie spojrzałem się na rudzielca. Pierwszy raz widziałem go takiego wystraszonego.Siedziałem w celi więziennej, jeden dzień. W drugi przyszedł Bytnar. Odrazu się na mnie rzucił.
- Kochany wybacz mi. Nie mogłem postąpić inaczej. Ta mordą śniła ci po nocach, musiałem to zrobić.. - Odsunął swoją biedną spłakaną główkę od mojego ramienia.
- Tadeusz ty jutro zginiesz. Masz wyrok śmierci. Tadziu ty nie...- Pocałowałem go przerywając tym samym wypowiedz
- ja zginie dziś nie dam się zabić szwabą. Janek uciekaj z tąd przed Niemcami i przed mną. Ty nie możesz tu zostać.
Jego długie rzęsy przystroiły się w nowe diamentowe łzy.
- nie ja nie mogę. - mówił cicho jednak dobrze wiedział że ucieknie razem z Alkiem gdzieś daleko. Po dość bolesnym pożegnaniu wyszedł z celi, a ja nie długo po tym umarłem.Dlaczego?
Przed przyjazdem policji wstrzykąłem jemu i sobie arszenik. Mój zabił mnie później.
Miałem rację.
Oboje smażymy się w piekle