I

51 9 0
                                    

Pierwsze promienie słońca zaczęły nieśmiało zaglądać przez niewielkie okno, muskając moją twarz ciepłym blaskiem. Otworzyłam oczy i niemal natychmiast podniosłam się z łóżka. Podchodząc do okna, spojrzałam na niebo, które mieniło się feerią barw. Słońce powoli wyłaniało się zza pałacowych murów, roztaczając wokół złocisty blask. Ten widok zawsze mnie zachwycał — jeden z najpiękniejszych, jakie znam.

Możecie się zastanawiać, co robię w pałacu. Pracuję tutaj. Wielu uważa, że dostać się do królewskiej służby to niemal niemożliwe zadanie, ale w rzeczywistości było to łatwiejsze, niż mogłoby się wydawać. A co najważniejsze, pałac to doskonała kryjówka. Przed czym się ukrywam? Przed przeszłością... ale o tym opowiem wam innym razem.

Założyłam prostą, szarą suknię — bez zbędnych ozdób, które tylko by mi przeszkadzały. Poprawiłam jasne włosy, po czym opuściłam swój niewielki pokój i ruszyłam w stronę kuchni.

Korytarze tętniły życiem. Służba krzątała się, strażnicy przemierzali pałac w pośpiechu. Choć ten zgiełk był codziennością, dzisiejszy poranek wydawał się wyjątkowo nerwowy. Cokolwiek się działo, nie miało to jednak nic wspólnego ze mną.

Po drodze zastanawiałam się, kto wpadł na absurdalny pomysł umieszczenia kwater służby tak daleko od kuchni. Przecież gdybyśmy byli bliżej, wszystko działałoby sprawniej.

— Witaj, Ebbe — powiedziałam, przekraczając próg kuchni.

Rudowłosy chłopak odwrócił się z szerokim uśmiechem.

— Hej, As! Słyszałaś plotki? — zapytał z ekscytacją.

Ebbe był tylko pomocnikiem kucharza, ale ponieważ miał kontakt z większością służby, stał się największym plotkarzem w całym pałacu.

— Jakie plotki? Wiesz, że mnie to nie interesuje.

— Jak ty to robisz? Żyjesz w pałacu i nie docierają do ciebie żadne nowinki?

— Po prostu mam lepsze zajęcia niż słuchanie o tym, kto się potknął na biesiadzie albo kto ma dziecko z kim. Kogo to w ogóle obchodzi?

Ebbe zaśmiał się.

— Hmmm... wszystkich? Ale dziś to coś grubszego, więc i tak ci powiem. Podobno odbędzie się sąd nad zdrajcą.

— No i?

— No i... w sumie nic więcej nie wiem.

Westchnęłam.

— Tak myślałam. — Sięgnęłam po tacę z jedzeniem. — Do zobaczenia później.

Zapukałam do drzwi komnaty Wszechmatki. Brak odpowiedzi. Spróbowałam ponownie. Cisza. W końcu nacisnęłam klamkę i weszłam do środka.

— Friggo? Jesteś tutaj?

Rozejrzałam się po pokoju. Przy oknie stała kobieta, wpatrując się w przestrzeń nieobecnym wzrokiem. Postawiłam tacę na stole i podeszłam do niej.

— Stało się coś?

Drgnęła lekko, jakby dopiero teraz zdała sobie sprawę z mojej obecności.

— Och, Aslaug... Wybacz, nie zauważyłam cię.

Spojrzała na mnie tylko na chwilę, po czym znów zwróciła wzrok ku niebu.

— Coś cię martwi? — zapytałam, kładąc dłoń na jej ramieniu.

Frigga westchnęła.

— Jak wiesz, mam dwóch synów.

Już domyślałam się, dokąd zmierza ta rozmowa. Mówiła o swoim adoptowanym synu, oskarżonym o zdradę. W tym momencie połączyłam w myślach fakty — zdrajcą, o którym szeptano w pałacu, miał być Loki.

— Mój syn ma dziś drugi proces — dodała cicho.

— Będzie dobrze — powiedziałam, choć sama w to nie wierzyłam. W mojej opinii powinien ponieść konsekwencje swoich czynów, ale nie zamierzałam ingerować w bieg wydarzeń. Nie teraz. Jeszcze nie wiecie, jakie mam moce... Mogę manipulować czasem, a TVA nic nie może na to poradzić. Potrafię też panować nad materią, ale to wyjdzie na jaw później.

Wskazałam na tacę.

— Powinnaś coś zjeść. Wyglądasz blado.

Frigga uśmiechnęła się lekko.

— Zazwyczaj to ja zmuszam innych do jedzenia.

— Może. Ale to ty zawsze jako pierwsza dostrzegasz, gdy coś jest nie tak.

Usiadłyśmy przy stole, a Wszechmatka zaczęła jeść.

— Jeśli Loki zachowa spokój, Odyn może złagodzić jego wyrok. Będzie mógł poruszać się swobodnie po królestwie.

— To chyba dobrze. Twój syn jest mądry, powinien wiedzieć, kiedy trzymać język za zębami.

— I w tym tkwi problem — westchnęła Frigga. — Kiedy szargają nim emocje, nie potrafi tego zrobić.

Przez okno dobiegł dźwięk trąb, zwiastujących początek procesu.

— Chodź, odprowadzę cię pod salę tronową — zaproponowałam, uśmiechając się.

Jej twarz rozjaśniła się łagodnym uśmiechem.

— Masz taki piękny uśmiech, że każdy, kto go widzi, uśmiecha się razem z tobą. Jak ty to robisz?

Jestem istotą niemal doskonałą. To kwestia genów.

— Po prostu tak mam — odparłam z lekkim wzruszeniem ramion.

— Spędzasz ze mną zbyt dużo czasu, by mówić do mnie tak oficjalnie.

— Może. Ale zaraz możemy spotkać twojego męża, więc trzeba zachować formalności.

Frigga zaśmiała się.

— Nie przesadzaj. Wstawaj, musimy iść.


Po chwili strażnik poinformował, że Odyn już czeka. Frigga ruszyła w stronę sali tronowej, a drzwi zamknęły się za nią.

Usiadłam na podłodze pod jednym z filarów i wyjęłam z kieszeni mały kamień, zaczynając go podrzucać w dłoni. Czekanie dłużyło mi się niemiłosiernie. Co chwila dochodziły mnie podniesione głosy z sali.

Zacisnęłam palce na kamieniu i pozwoliłam, by moje moce przejęły kontrolę. Poczułam znajome mrowienie. Gdy otworzyłam dłoń, w miejscu kamienia spoczywała niewielka gwiazdka.

Wtedy drzwi sali tronowej otworzyły się gwałtownie.

Zanim zdążyłam się podnieść, uderzyłam w coś twardego i straciłam równowagę. Odruchem chwyciłam ścianę, ale moje palce bez trudu wniknęły w kamień.

Podniosłam wzrok.

Przede mną stał Loki. Zdrajca. Oszust.

We własnej osobie.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 12 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Niebiańska || LokiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz