Listopadowe wspomnienia

72 3 1
                                    

                                                                                                               What about me?

                                                                                                               What about me and you together?

                                                                                                              Something that could really last forever.

                                                                     -:-:-:-:-:-:-:-:-:-

Minęły dwa dni. Dwa dni od balu. Dwa dni od cudownego wieczoru z Regulusem. Dwa dni od kłótni. Dwa dni od płaczu w nocy, którego nikt nie widział i nie słyszał.   

                                                                       -:-:-:-:-:-:-:-:-

Piątek rano. Zbudziłam się dosyć wcześnie. Oczy miałam zapuchnięte od płaczu. Andromeda jeszcze spała, ale nie miałam zamiaru jej budzić jak kiedyś co rano.  Poszłam do łazienki aby wziąć szybki prysznic i umalować się. Od tamtego dnia wogule nie rozmawiałam z Andy. Starałam się jej unikać, ale jak to zrobić kiedy mieszkasz z nią w jednym pokoju? Gdy wyszłam z łazienki była 5.30. Zeszłam na dół z książką z nadzieją, że nikogo tam nie będzie. Miałam rację. Usiadłam na moim ulubionym fotelu i zniknęłam w innym świecie. Po paru minutach zaczęli się zjawiać ludzie. Między innymi mój brat Thomas, który specjalnie wstawał wcześnie aby potrenować quidditcha. Niedługo miał odbyć się mecz Ślizgonów przeciwko Gryfonom. Brat widocznie się stresował, bo Potter był niezłym ścigającym.

- Hej. - wracam do tego świata i odkładam książkę. - Co tam?

- Nic. - siada zrezygnowany na fotelu naprzeciwko.

- Przecież widzę. Stresujesz się meczem? - ziewam potężnie.

- Trochę... Gryfoni cały czas zajmują boisko i nie mamy gdzie ćwiczyć więc musimy łazić tam z samego rana. Nawet w dni kiedy mamy lekcje, bo w weekendy też tam są. - westchnął. - Dzisiaj byliśmy tam o 3.30 do 5.00. Jestem strasznie zmęczony, a czeka mnie jeszcze dzisiaj 8 lekcji. - jęknął.

- Jeśli będę coś umiała, w sumie będę mogła ci pomóc, ale mam patrol o 18. I esej na OPCM, ale zdążę to zrobić dosyć szybko, bo prawię kończę.

- Dzięki jesteś najlepsza. - wstał i przytulił mnie.

- Oj schlebiasz mi. - zaśmiałam się w jego ramię.

Poszłam do Dormitorium, aby się przebrać. Andromeda była już na nogach, ale nie odzywała się. Ubrałam się w szatę i kiedy wiązałam krawat doszłam do głosu.

- Czy jesteś pewna co do wiesz...

- Tak, to jest to... Ja to czuję to jaki on jest wspaniały. Proszę nie mów moim rodzicom.

- Nie, nie powiem, ale musisz uważać. - już otworzyłam usta aby dodać czy przypadkiem nie pomyślała co będzie ze mną jeżeli ją wydziedziczą. Czy nie pomyślała o mnie? Nie będę się mogła z nią spotykać, a cała nasza relacja po prostu zniknie. Nie powiedziałam tego. Byłam zbyt nieśmiała. - Ja... ja muszę już iść. - speszyłam się i zarumieniłam.

Wyszłam. Miałam łzy w oczach, ale nie mogłam płakać. Musiałam być twarda. Nie ma czasu na mazgajenie się. Tak mi kiedyś mówił ojciec. Nie wolno tracić czasu na takie głupoty.  Trzeba albo ich zniszczyć albo zostawić.

Jasna Strona Czystej KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz