Zamarznięte jezioro

48 4 0
                                    

Save yours tears

for another day

                            -:-:-:-:-:-:-:-

Minął tydzień od meczu. Mój brat miał jutro wyjść ze Skrzydła Szpitalnego. Dzisiaj wybieraliśmy się na słynne zebranie klubu Ślimaka. Z tego co wiem wszyscy z mojego rodzeństwa (nie wliczając Thomasa sami wiecie czemu) zostali zaproszeni.

Może inne dzieciaki zazdrościły by mi, że mam u mojego wychowawcy tak dobrą pozycję, ale ja kompletnie tego nie znoszę.

Wstałam jak co rano. Budzenie Andromedy po naszej kłótni było już normalne. Potrząsnęłam jej ramieniem. Odkładam moją torbę na fotel.

- Wstajesz czy mam sobie iść i dać ci spokój?

- Wstaję, wstaję. - mruczy pod nosem. Podnosi się i jak codziennie patrzy się smutno w moje oczy.

Schodzę do Wielkiej Sali i siadam koło Regulusa. Biorę kromkę chleba i smaruję ją masłem, a później nakładam kawałek szynki.

- Cześć. - chłopak uśmiecha się do mnie znad talerza z jajecznicą.

- Cześć. - ja nie mam aż tak dobrego humoru jak on.

- Coś się stało? - zauważa mój niesmak na twarzy.

- Nic. - zrywam kontakt wzrokowy i wpatruję się w talerz.

Miał już coś odpowiedzieć kiedy wszystko wokół zaczęło się trząść. Talerze, metalowe pucharki, z których zaczęły wylewać się napoje, tace z bułkami i wszystko inne. Nikt nie wiedział o co chodzi. Wstałam z ławki która też zaczęła się trząść. Na moją szatę wylał się sok dyniowy z mojej szklanki.

- Cholera. - biorę serwetkę i wycieram szatę, ale to na próżno. Jestem taka głupia! Zostawiłam moją torbę w dormitorium tam jest moja różdżka. Patrzę jedynie na pomarańczową plamę i po prostu siadam i staram się choć trochę ją wytrzeć.

Profesorowie też byli zdezorientowani. Rozglądali się po pomieszczeniu szukając źródła wibracji ale nigdzie nic dziwnego nie było. Jedzenie spadało na podłogę. Regulus wstał z siedzenia i przyglądał się dziwnej sytuacji. Zwróciłam wzrok w tamtą stronę. Jakaś dziewczyna przy stole puchonów siedziała na podłodze jak zahipnotyzowana. Miała rozciętą rękę tak, że krew lała się na boki. Jak mnie. Kiedyś. 8 lat temu.

Dumbledore wstał i podbiegł do dziewczynki, która chyba miała na imię Sarah bo wielokrotnie usłyszałam te imię w tłumie.

Miała piękne ogniste włosy zaplecione w dwa warkoczyki. Jej twarz ozdabiało mnóstwo piegów.

- Proszę wszystkich o opuszczenie sali! - zawołał dyrektor - Bez wyjątków! Dzisiajsze lekcje są odwołane!

Wszyscy (no jedynie poza Sarah) stłoczeni w grupę wyszliśmy, a tak naprawdę wybiegliśmy z Wielkiej Sali. Pierwszoroczniacy byli przerażeni. Dziwnie się czułam. Kręciło mi się w głowie więc usiadłam na ławce.

Reggie zauważył, że coś się dzieje więc uklęknął przede mną.

- Pandora jesteś strasznie blada. - łapie mnie za dłonie - a na dodatek jesteś lodowata jak śmierć. Chodź odprowadzę cię do Skrzydła Szpitalnego. Wstaniesz sama? - dochodzi mnie echo jego głosu. Przed oczami pojawiają się mroczki, a potem obraz.

Jasna Strona Czystej KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz