Rozdział 10.

452 44 109
                                    

To przypadkowe i nie jest nawet pocałunkiem, ale jest mi głupio. Nie poprawia sytuacji rumieniec, który już po chwili gości na mych polikach. Odsuwam się na bezpieczną odległość.

—Tym nie przekonasz mnie do wybaczenia ci, ale to całkiem urocze, panie psycholog. — posyła mi trochę szerszy uśmiech. Jestem jeszcze większym burakiem.

—To nie tak. —staram się sprostować, jednak przerywa mi jego śmiech.

—Oczywiście, panie psycholog. —puszcza mi oczko. Ten mężczyzna jest niemożliwy. Starając się zignorować czarnowłosego, wybieram numer do pizzerii. Po paru sygnałach słyszę damski głos. Składam zamówienie, nie pomijając żadnego szczegółu. Przy okazji do swojej listy dopisać mogę miłość bruneta do pomidorów. —Za ile będzie? —pyta, czytając coś.

—Za pół godziny, z resztą słyszałeś jej zdziwienie gdy podałem adres? — mówię rozbawiony. Kobieta chwilowo nie wiedziała czy to na pewno prawdziwy telefon. Za często nie zdarza się by ktoś zamawiał jedzenie na teren więzienia, więc za bardzo nie dziwi mnie ta reakcja. —Gdy pójdę po jedzenie, bądź grzeczny. — mówię, a obawiając się jakiegoś podtekstu ze strony chłopaka szybko się poprawiam. — To znaczy, nie kombinuj.

—Ale ja zawsze jestem grzeczny. —zapewnia, akcentując ostatnie słowo z niewinnym uśmieszkiem. Niemądre ocenianie jest po wyglądzie, lecz nawet z wyglądu nie przypomina aniołka. — Podoba sie? — pyta, a jego uśmiech ani trochę nie blednie. Nie rozumiem, więc pytam co ma na myśli. Wywraca oczami. — Patrzysz na mnie co chwilę, dosłownie. Dlatego pytam czy podoba sie. — mam ochotę skoczyć pod pociąg. Faktycznie tak często przyglądam się mu?

—Przeszkadza ci to? — pytam lekko się drocząc. Chwilowo wydaje sie być zaskoczony, szybko jednak maskuje to zadziornym uśmiechem.

—Pamiętasz co mówiłem na pierwszym spotkaniu? — odpowiada, po sekundzie zastanawienia się krzywie. Mimo wszystko liczyłem na milszą odpowiedź. —Gdzie ten uśmiech? — dogryza, jeszcze chwilę temu było naprawdę miło. Pomimo tego posyłam mu sztuczny uśmiech, zdaję sobie sprawę, że widać sztuczność tego. W końcu kto uśmiechałby się po usłyszeniu czegoś o byciu dziwką. Miało to na celu zapewne przypomnieć mi o straceniu szacunku, ale ugh! Po co w takim, dość miłym momencie?

Czuję jak fala ciepła roznosi po moim ciele, gdy brunet postanawia się do mnie przytulić. Jest to miłe, jednak jego słowa wciąż krążą po moim umyśle, nie dając nawet chwili wytchnienia.

—Nie bierz tego do siebie, nie mam cie za dziwke. — odzywa się, w jakimś stopniu nawet mi ulżyło. Jednak to nie koniec jego słów. —Wiem, że dla ciebie jestem tylko kawałkiem drogi do kariery. Doskonale wiem jak wspaniale będzie to wyglądało w dokumentach. —nie ukrywa, tak jakby dzień wcześniej był świadkiem moich myśli. — Ale wiedz jedno, ja nie zamierzam ci w tym pomóc.— tu jego głos jest zimny. Czuję się jakby miał do mnie pretensje.

—Chwila, przeszkadza ci, że pracuje? —nie dowierzam. To chyba dobrze, że coś robię w życiu. Odsuwa się o krok, czuję zimny podmuch wiatru choć żadne okienko nie jest otwarte.

—Nie idioto. —odwraca mnie przodem do siebie, przez co spotykam jego roziskrzony wzrok. — Chcesz być dobrym psychologiem czy wypranym z uczuć, mającym w dupie swoich podopiecznych śmieciem? — uchylam usta w niemałym szoku. Po nim takich słów bym sie nie spodziewał. Jednak te słowa dają do myślenia. —Mówiłem ci, ale powtórzę. Dziś pokazałeś mi jaki brak szacunku wyrażasz do mnie, a za to i tak oczekujesz go ode mnie. Dla każdego swojego podopiecznego będziesz taki? Gdy normalnie poproszą o chwilę będziesz im groził? W co ty się bawisz? I wiesz co? —chcę uciec od spojrzenia tych czarnych tęczówek, ale mam dziwne wrażenie, że jeśli to zrobię coś się stanie. — A z resztą nieważne. Nie licz na więcej szczerości z mojej strony. Bo w porównaniu z twoim zachowaniem, ja teraz robię ci wywód jak jakaś matka, a jeśli się nie mylę powinno być na odwrót. — do naszych uszu dobiega dzwoniący telefon. Odbieram, w słuchawce słyszę kuriera, który przywiózł jedzonko. Bez słowa wychodzę z gabinetu i zamykam w razie czego. Słowa N9 roznoszą się po mej głowie, tworząc tam chaos przez co nie potrafię skupić się na niczym. Jestem w stanie, w którym najchętniej zostałbym w domu i nie wychodził do końca życia.

Poznać wnętrze II SASUNARU (Do Korekty) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz