Rozdział 30.

343 60 17
                                    

*Sasuke*

Zostawiam na jego ciele ostatni pocałunek. Na tym tak właściwie zamierzam zaprzestać. Nie chcę, by poszło to dalej wiedząc, że blondyn tego nie chce. Nie jestem bezduszny. Przede wszystkim pierwszy raz w takim miejscu i z taką osobą jak ja, nie jest dobrym pomysłem. Gdy tak teraz o tym myślę, jest mi głupio, że wszedłem w tę grę. Powinienem zachować się bardziej dojrzale.

Wychodzę z łazienki by odłożyć blondwłosego na materac. Wbrew oczekiwaniom Naruto, nie kładę się obok. Siadam na krześle, czuję jego spojrzenie na sobie i tylko czekam jak się odezwie. Nie uwierzyłbym, że nic nie skomentowałby. Wiele rzeczy woli przemilczeć, ale tego nie ma możliwości.

-Sasuke? Nie kładziesz się? - wzdycham, kiedy dałem mu przyzwolenie na mówienie mi po imieniu? Nawet nie pamiętam kiedy je poznał, no dobra, tego nie da się zapomnieć. Wciąż pamiętam moje nerwy na blondyna. Naszą pierwszą rozmowę pamiętam jakby była wczoraj. Nie pokazałem mu tego, ale byłem szczerze nim zainteresowany. Kiedyś może mu o tym powiem. - Czy Ty się uśmiechasz? Ej powiedz mi o co chodzi! - pokręciłem tylko głową. Jest późna noc, a on podnosi sobie głos. Nie wiem jak bardzo musiał się we mnie wpatrywać, aby zauważyć ten malutki uśmieszek.

-Śpij już. - mówię, opierając się na tym niewygodnym meblu. Dziś odpuszczę sobie spanie, ten facet potrzebuje tego bardziej. O ile ja prześpię chociażby trzy godziny w dzień, tak on niekoniecznie.

-Będziesz tak siedzieć? Nie wygłupiaj się. - irytuję się, dlaczego nie może iść najzwyczajniej w świecie spać. Niech się cieszy moją życzliwością, równie dobrze mogłem sam tam się rozłożyć i oddać się odpoczynkowi. Wstaję, trzeba mu chyba pomóc. W głowie widzę przeróżne możliwości na uśpienie psychologa. Większość na jego nieszczęście to wieczny sen. Podchodzę do łóżka, Uzumaki nie myśli nawet odwrócić wzroku. Niby dobrze, że wykazuje się jakąś pewnością siebie, ale w tym momencie wolałbym, by grzecznie się położył. Tak jak mówiłem wcześniej, jestem niezwykle miłym facetem i pomagam mu usnąć. Odpycham młodszego, a on niczego się nie spodziewając, wypełnia mój plan.

-Śpij. - rzucam beznamiętnie, a gdy chce się podnieść przytrzymuję jego ramię.

-Więc po tym wszystkim nie zasługuję nawet na zwykły pocałunek? - pyta jakby urażony, poważnie zaczynam się obawiać czy wszystko z nim w porządku. Po tym co zaszło między nami, nie zostanę nagle jego kochankiem, a co dopiero drugą połówką. - Tylko jeden. - podnosi rękę do góry, mając wyprostowanego jednego palca. Cicho wzdycham.

-Jeśli to ma sprawić, iż w końcu pójdziesz spać - przerywam, dając sobie ostatnią szansę na podjęcie decyzji. - to jestem w stanie się na to zgodzić. - kontynuuję. Naprawdę nie wierzę w swą dobroć. Od kiedy jestem tak miły?

Nachylam się nad nim, by spełnić te życzenie. Łączę z nim swoje wargi dokładnie na sekundę, po czym się odsuwam. Moje spojrzenie umieszczam na twarzy blondyna. Zapewne moje źrenice się rozszerzają, widząc jak ten głupek oblizuje usta. Wywracam oczami i wycofuję się na swoje krzesełko. Po niedługiej chwili wracam spojrzeniem do tego młotka. Leży, przytulając się do kołdry. Lekko bawi mnie ten widok, jednak nie śmieję się.

Spoglądam na swoje obandażowane ręce, powinienem bardziej na nie uważać. Wstaję jeszcze do łazienki, w celu zabandażowania tego jeszcze raz. Opatrunek nieco się poluźnił przez tę zabawę. Odwijam prawą dłoń, szwy na szczęście nie pękły. Ciekawi mnie wygląd lewej, w końcu to ona ucierpiała złamaniem. Jej niestety nie mogę zobaczyć. Schylam się do szafki pod umywalką, wyjmuję z niej czysty bandaż. Dostałem go w szpitalu. Ze starannością owijam rękę, uprzednio kładąc na szytą ranę gazę. Gdy jestem pewien, że wykonałem to porządnie, wychodzę z pomieszczenia. Zerkam na blondyna, który śpi w najlepsze. Tak jak chciałem, rozłożył się na całym łóżku. Szczerzę się na ten widok. Psycholog w mojej celi i to jeszcze śpiący w moim wyrku. Będę miał miłe wspomnienia z tych czasów.

Jest parę minut po siódmej, a ja się cholernie nudzę. Nie odczuwam zmęczenia, lecz dla zabicia czasu, postanawiam się zdrzemnąć. Siadam przy posłaniu, opierając głowę na materacu. Ostatecznie wsuwam rękę za nią. Może nie jest najwygodniej, ale da radę przeżyć. Zasypiam dosyć szybko.

Ledwo przytomny uchylam powieki, widzę przed sobą młodszego, który posyła mi przepraszające spojrzenie. Przejeżdżam dłonią po swojej twarzy.

-Kładź się, Sasuke. - zagaduje, chwytając mój nadgarstek. Nie wiem czy ma to na celu mi pomóc czy dowalić, gdyż z moich ust wychodzi niekontrolowane syknięcie. Automatycznie puszcza mnie, jednak szybko łapie go z powrotem. - Przepraszam - ogląda materiał na nim zmartwiony. Nie komentując, chwytam mocniej tę jego rękę i podnoszę się.

-Bez obaw, jest tylko lekko zraniony.- informuję, mając na myśli szycie. Znów przecieram oczy i kieruję wzrok na zegarek. Spałem zaledwie pół godziny. Kładę dłoń na jego czuprynie, wciąż ledwo przytomny posyłam mu promienny uśmiech. - Branoc. - kładę się. Po niedługiej chwili czuję, że mnie przykrywa. Uroczy gest. Moment później już śpię.

***

Przeciągam się, szukając wzrokiem mojego gościa. Na początku dochodzę do wniosku, iż przebywa on w łazience, lecz szybko zauważam go przy mojej szafie. Nie wiem jakim cudem nie słyszałem go, przecież stoi niedaleko mnie. Przewracam się na brzuch i przyglądam się poczynaniom chłopaka.

Mój obiekt obserwacji jest prawie całkowicie ubrany, jedynie brakuje mu skarpetek i jak się domyślam, to ich poszukuje.

-Szukałeś na górnej po lewej? - pytam lekko zachrypnięty. Zwracam tym na siebie uwagę blondynka, gdyż po jego wyrazie twarzy jestem w stanie stwierdzić, iż myślał, że wciąż śpię. Przytakuje, więc wstaję by upewnić się jeszcze. Niestety tak jak on, ja również nie dostrzegam żadnej. Wiedziałem, że mogłem zabrać te pranie. - Będzie trzeba odebrać w końcu ubrania. - oznajmiam, patrząc na zegarek. Jeszcze godzinę mamy. Biorę bluzę i zawsze wyglądające tak samo spodnie. Mam 4 takie pary, każda pomarańczowa. Gdzie coś innego? Nie ma. Czemu? Bo nie widzi im się dać coś innego. Chociaż bluza jest czarna, gorzej tylko z ogromnym "N9" na plecach. Z kilometra się mnie wypatrzy.

Rzucam te rzeczy na łóżko, po czym idę do łazienki, w której przebywa Naruto. Myje zęby moją szczoteczką, jednak nie zwracam na to szczególnej uwagi. Załatwiam swoją potrzebę, lekko chyba zawstydzając blondyna. Tylko sikam i to tyłem do niego, co innego gdybym przyszedł na dwójkę.

Staję obok niego, by umyć ręce oraz przemyć twarz. Jak na razie muszę poczekać na zwolnienie mojej własności. Wychodzę z toalety w celu ubrania się. Jakiś czas później dopełniam poranną toaletę. Zostaje poczekać ostatnie parę minut na otwarcie cel. Obydwaj nie posiadamy skarpetek co nawet mnie śmieszy.

Wychodzę pierwszy, a gdy nie panuje jeszcze zbyt duży ruch, nakazuję wyjść jasnowłosemu.

-Za moment wracam, poczekaj chwilę na mnie. - kieruję się do tak zwanego punktu odbioru upranych już rzeczy. Zabieram te należące do mnie i wracam do psychologa. Cała droga nie zajmuje mi jakoś długo, docierając na miejsce, rzucam mu parę czarnych skarpetek. Korzysta, że nikogo nie ma i ubiera je. Odstawiam koszyk do celi, po niedługiej chwili wychodząc z niej, samemu uprzednio zakładając brakujący element garderoby. Odrobinę dziwi mnie widok czekającego, niebieskookiego mężczyzny.

-Dziękuję za gościnność. - słyszę, a w oczy rzuca mi się jego promienny uśmiech. Odwraca się, idąc przed siebie. Dopóki sylwetka blondyna nie znika za rogiem, wpatruję się w niego. To było naprawdę miłe spędzenie czasu. Cicho się śmieję, chyba go lubię.

Jakaś gwiazdka może? ^^❤️

Poznać wnętrze II SASUNARU (Do Korekty) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz