Ashton nie przeprosił Caluma. Właściwie nie rozmawiali ze sobą od tamtego ranka, czyli od prawie tygodnia. Brunet przez cały czas czuł się jak totalne gówno, zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Co chwilę wymiotował i przez cały ten czas męczył się z migreną. Miał tylko nadzieję, że ten kutas cierpiał tak samo, jak on.
Oczywiście, chodził do szkoły z Michaelem i Lukiem, jakby nic się nie stało. Ashton był seniorem, więc widywał go w szkole, ale unikali się jak zarazy. Od czasu jego przemiany Michael wrócił do spędzania czasu z nimi, unikając wielu innych członków stada. Szczerze mówiąc, był pewien, że wielu z nich nie miało pojęcia, co się dzieje, ale trzymali stronę alfy ze względu na przynależność do watahy.
Był piątek, a Calum siedział z przyjaciółmi w bibliotece, ponieważ był to ich czas lunchu. Luke właśnie męczył się z pracą domową z matematyki, a Michael bazgrał w zeszycie. Z powodu bólu głowy, Hood oparł głowę na rękach, chcąc się zdrzemnąć. Nagle zaskoczył go odgłos krzesła uderzającego o podłogę z linoleum, po czym Cas usadowiła się na przystawionym krześle.
- Dzisiaj po szkole jest spotkanie watahy - oznajmiła, kładąc plecak na kolanach i zaczynając w nim grzebać. Wyciągnęła papierową torbę, która była podarta na kawałki, a z niej obrzydliwą i mokrą kulę z mchu, która była przytrzymywana za pomocą jakiejś włóczki.
- Co do diabła - Luke podniósł wzrok znad swojego podręcznika pod wpływem zapachu kulki.
- Dla ciebie - uśmiechnęła się do Caluma, podając mu tę dziwną masę.
Wziął ją od niej i trzymał, wpatrując się w nią przez sekundę. Momentalnie ból głowy zmniejszył się, a jego żołądek zaczął się uspokajać. Westchnął z wyraźną ulgą.
- Potrzebuje wody co kilka dni. Trzymaj ją na talerzu z kilkoma kamykami, a powinna sobie poradzić - poleciła, po czym wstała i wyszła.
- Wiesz, chyba nigdy jej nie zrozumiem - Michael z fascynacją patrzył, jak ta odchodzi.
- Kim ona jest? - zapytał Luke, odkładając na bok książkę i poddając się.
- Uzdrowicielka watahy. Głównie robi herbatę i inne dziwne magiczne gówna. Poza tym, jej herbata jest paskudna. Znasz powiedzenie 'nie pij Kool-Aid*'? Nie pij jej herbaty, to gówno jest śmiertelnie niebezpieczne - ostrzegł Mike.
*(amerykańska marka napojów smakowych)
- Lubię ją - miękko stwierdził Calum, a pozostali zamilkli. Cas była... inna. Nosiła wiele starych ubrań Kyle'a, które nie do końca do siebie pasowały, a jej ciemne włosy były zawsze niechlujnie związane z tyłu. Nie spędzała zbyt wiele czasu z innymi ludźmi, a Hood ciągle przyłapywał ją na robieniu dziwnych rzeczy (jak na przykład na tym, że uderzała siekierą w dynię na podwórku Hemmingsów. Nie pytał o to). Jednak przez cały dnie wysyłała mu SMS-y z losowymi memami, żeby go rozweselić, a jej herbata rzeczywiście poprawiała mu humor. Pomagała też Calumowi w dążeniu do zmiany, bo to było coś, czego jeszcze nie zrobił.
- Jak myślisz, o czym będzie spotkanie? - zapytał Luke, przerywając ciszę.
- Nie wiem. Zazwyczaj mamy je co tydzień, żeby przejrzeć wszystkie sprawy, sprawdzić członków watahy. Ashton zawsze męczy mnie o moją cholerną pracę domową, ale ten hipokryta wcale nie jest lepszy ode mnie w jej odrabianiu - zadrwił Mike.
- Szkoda, że nie mogę iść. Bycie najmłodszym jest do bani - jęczał blondyn.
- Nie martw się, stary. Twoja kolej przyjdzie w odpowiednim czasie.
Calum milczał, pogrążony w myślach. Nie był pewien, jak się poczuje, będąc znowu w tym samym pokoju z Ashtonem, nawet jeśli nie mieli być sami. Czy ten w ogóle się do niego odezwie, czy będzie udawał, że go tam nie ma?
CZYTASZ
Give & Take - Cashton (Tłumaczenie PL)
FanficCalum nie był pewny wielu rzeczy w swoim życiu. Szkoły, przyjaźni i tym podobnych. To, czego nie potrzebował, to dodatkowy stres związany z życiem w watasze, w którą został wrzucony bez żadnego ostrzeżenia. A na domiar złego, jego nowy alfa nienawid...