Gdy Remus pierwszy raz obudził się po przebytej pełni, myślał, że umarł. Jak na czterolatka była to naprawdę straszna myśl. Ciągle był w piwnicy, ale materac, na którym wcześniej leżał, miał dziurę w środku, materiał był rozdarty, a kilka sprężyn wystawało. Sam Remus leżał zawinięty w kłębek w rogu pomieszczenia, zupełnie nagi. Resztki jego ubrań leżały rozdarte dookoła niego. Było mu przeraźliwie zimno.
Jęknął z bólu.
Nie miał siły, by się ruszyć. Dźwięk poruszonych łańcuchów wyrwał Remusa z odrętwienia – jego mózg powoli się wyłączał, oddzielając się od bólu, chłodu i pragnienia, (chciał, chociaż zwilżyć usta, nie musiał to być jego ulubiony sok dyniowy, woda byłaby całkowicie w porządku).
– Remus? Skarbie, jesteś z nami? – niepewny głos mamy Remusa był wybawieniem, ale on nie miał siły odpowiedzieć. Z czasem te pytania stały się normą poranków po pełni, które spędzał w domu. Rodzice musieli się upewnić, że wilkołak odszedł, a wrócił Remus.
W Hogwarcie, dopóki Huncwoci nie stali się dla niego animagami, pani Pomfrey była tą osobą, którą widział zaraz po przebudzeniu. Czasami dopiero w Skrzydle Szpitalnym, gdy pełnia była wyjątkowo zła.
Z Huncwotami poranki po pełni, były trochę lepsze. Lubił czuć liźnięcia szorstkiego języka Łapy po twarzy, słyszeć stukot kopyt Rogacza o drewniane deski Wrzeszczącej Chaty, oraz wyczuwać ciepły ciężar Parszywka w dłoni.
***
Remus po pierwszej pełni spędził tydzień w łóżku. Cały obolały, z gorączką i na siłę aplikowanymi do jego ciała leczniczymi eliksirami. Podobno był u niego magomedyk, który dostał dużą ilość galeonów, by nie powiedzieć nikomu o to, jakie rany zdobiły ciało młodego Remusa.
– Mamo? – spytał cicho, gdy obudził się w środku nocy, a jedynym źródłem światła, była lampka na stoliku nocnym (Remus bał się ciemności od momentu ataku Greybacka).
– Jestem tu, mój słodki chłopcze.
– Nie zamkniecie mnie tam więcej, prawda? – zapytał drżącym głosem. – Tam jest strasznie.
– Och, Remus...
Zanim Hope miała szansę dokończyć, Remus z powrotem zasnął. A później, kiedy bandaże z jego ciała zostały zdjęte, śmierdzące maści na blizny zaplikowane, a siniaki zniknęły, Remus myślał, że już jest wszystko w porządku.
Dopóki kolejny raz nie został sprowadzony do piwnicy. Potem piwnica zmieniła się w stodołę, Wrzeszczącą Chatę, jaskinie gdzie zamieszkiwały dzikie watahy, a ostatecznie w każde miejsce, które wybrał w danym miesiącu Łapa. Z czasem Remus odkrył, że ważniejsze jest, kto koło niego jest po pełni, a nie gdzie się znajduje. Dlatego tak nienawidził swoich pierwszych poranków po przemianie – budził się sam i czekał, aż drzwi do piwnicy się otworzą i rodzice go wniosą z powrotem na górę.
Przyzwyczaił się do samotności. A potem nadeszli Huncwoci.
****
Bardzo chętnie poczytam co sądzicie na ten moment o tym opowiadaniu ;)
Do następnego,
Demetria1050
CZYTASZ
Wszystkie te noce i poranki || Wolfstar
FanfictionRemus Lupin nienawidził poranków po pełni. A jeszcze bardziej nocy poprzedzającą ją, bo świadomość, że jutro o tej porze stanie się potworem, nie pozwalała mu zasnąć. Jego lekiem na bezsenność w takich momentach okazywał się Syriusz. A później poran...