– Syriusz, a pamiętasz... – Remus urwał i przysunął się bliżej ciała drugiego mężczyzny. Był późny wieczór, Harry spał na górze (Remus musiał przeczytać mu trzy razy historię o Czarodzieju i skaczącym garnku zanim zasnął), a oni siedzieli na kanapie przed kominkiem.
– Mhm – zapytał sennie Syriusz z nogami położnymi na stoliku przed nimi.
– Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie?
Syriusz spojrzał na niego z szerokim uśmiechem i błyskiem w oku.
– Lunatyku, jak mógłbym zapomnieć – powiedział teatralnym głosem Syriusz. – O tym jedenastolatku w okropnie brązowym swetrze, który odezwał się do mnie dopiero wtedy, kiedy poczęstowałem go czekoladową żabą? Już wtedy byłeś łakomy na słodycze.
– To była żaba z kartą Bowmana Wrighta.
– Oddałeś ją Jamesowi, który powiedział, że się z tobą ożeni w podzięce – roześmiał się Łapa. Karta z czarodziejem, który wynalazł złoty znicz dla jedenastoletniego Jamesa była na wagę złota. To były dobre czasy.
– Bałem się jazdy do Hogwartu – przyznał się cicho Remus. Syriusz pewnie o tym wiedział. – Paraliżował mnie strach przed tym, że ktoś odkryje mój sekret. Nowe miejsce, nowi ludzie, z dala od domu.
– To akurat było dobre – przerwał mu.
– Wszystko wtedy było inne.
– Myliśmy młodzi, zdolni i piękni – rozmarzył się Syriusz. – A nie przepraszam ja nadal jestem.
– Merlinie, Łapa, a ja to jestem jedną nogą w grobie czy jak?
Remus do tej pory nie wiedział jak mogli żartować ze śmierci, gdy kilka lat temu stracili trójkę najbliższych przyjaciół. Może to wynikało z tego, że brali udział w wojnie, która skrzywdziła ich na wiele różnych sposobów.
– Ty mój ukochany Luniaczku, jesteś moim srebrnym wilkiem, a srebrne wilki nigdy się nie starzeją.
Remus pokręcił głową i oparł się o Syriusza. Nienawidził kiedy Łapa wypominał mu fakt, że zaczął siwieć. Mieli dwadzieścia cztery lata, wychowywali razem dziecko, przeżyli wojnę i śmierć przyjaciół i rodziny. Remus nawet przestał liczyć ile przemian w wilkołaka przez te wszystkie lata przeżył.
– Czemu wspominasz naszą pierwszą jazdę do Hogwartu? Coś się stało? – zapytał go zaciekawiony Syriusz i zaczął bawić się rąbkiem swetra Lunatyka, muskając od czasu do czasu gołą skórę.
– Harry powiedział mi dzisiaj, że nie chce jechać do Hogwartu.
– Co? Jak to? Przecież on pokocha Hogwart! – Syriusz był absolutnie oburzony na myśl, że jego chrześniak nie chciał jechać.
– Po prostu ktoś powiedział mu, że będzie nas widzieć tylko w święta i wakacje, a dla czterolatka brzmi to jak koniec świata co najmniej. – Remus zaakcentował pierwsze słowa, by Syriusz nie miał wątpliwości, że jest mowa o nim.
– Och, po prostu zapytał...
Remus westchnął. Syriusz po prostu nie pomyślał jak Harry może zrozumieć te słowa. Ale strach Harry'ego powodował, że Remus był gotowy wyszczerzyć kły i zagryźć każdego kto go spowodował.
– Spokojnie, Syriuszu, za kilka dni Harry pewnie nie będzie mógł się doczekać, aż opowiesz mu jakąś szaloną historię i potem jedyne o czym będzie mówił to to, że jak urośnie i pojedzie do szkoły, to sam zrobi podobny kawał.
– Myślisz?
– Tak – uspokoił go Remus. – Jesteś jego ulubionym wujkiem, twoje słowo jest świętością niczym ziemia, po której chodził Merlin.
CZYTASZ
Wszystkie te noce i poranki || Wolfstar
FanfictionRemus Lupin nienawidził poranków po pełni. A jeszcze bardziej nocy poprzedzającą ją, bo świadomość, że jutro o tej porze stanie się potworem, nie pozwalała mu zasnąć. Jego lekiem na bezsenność w takich momentach okazywał się Syriusz. A później poran...