17. Noc kiedy Remus po raz pierwszy widzi Łapę, Rogacza i Glizdogona

234 24 0
                                    

– Remi, a czemu Syriusz jest psem? A nie lwem?

– Nie można sobie wybrać, w jakie zwierzę będziesz się zmieniać, szczeniaku – uświadomił go delikatnie Remus. Harry wdrapał mu się na kolana, kiedy Lupin siedział na fotelu przy kominku. Jesienne wieczory robiły się coraz zimniejsze. – To wynika z naszej natury.

– Ale... a co jakby był muchą? – Harry wzdrygnął się na tę myśl. – Nie miałby takiego miękkie futerka i ogona. I nie można byłoby się do niego przytulać...

– Ale jest Łapą – zakończył Remus. – Naszym Łapą.

– A ty jesteś naszym Lunatykiem – odpowiedział z szerokim uśmiechem Harry. – Nasz Lunio – przytulił go mocno.


***


Remus wiedział, że coś się szykowało już od jakiegoś czasu. Przed wakacjami ledwo to zauważył, ponieważ egzaminy końcowe pochłonęły cały jego wolny czas i uwagę. Teraz jednak siedział przy kominku w Pokoju Wspólnym Gryffindoru i starał się nie zasnąć nad zadaniem domowym ze Starożytnych Run. Lily siedziała obok niego z podręcznikiem do Zaklęć i czytała temat, który będą omawiać jutro na zajęciach.

– Remus?

Głos Petera brzmiał jak wybawienie. Remus podniósł głowę, najszybciej jak umiał. Zostało trzy dni do wrześniowej pełni, a on od wczoraj odczuwał już ból mięśni i napięcie całego ciała.

Peter zerknął na niego zdenerwowany i zaraz odwrócił się w stronę Jamesa i Syriusza, którzy stali na schodach prowadzących do dormitoriów. Remus zrozumiał, że to coś ważnego, kiedy nie dostrzegł na ich twarzach uśmiechów czy rozluźnionych postaw. Mógł wręcz wyczuć, jak cała trójka jest napięta do granic możliwości.

Dopiero później zrozumiał, że oni w ten sposób chcieli go nabrać, że stało się coś złego. Tak naprawdę Syriusz skakał po całym pokoju, a James wybłagał skrzaty, by przyniosły im piwo kremowe, by mieli jak porządnie świętować.

– Co się stało? – zapytał od razu. Zamknął książkę i powoli podniósł się z fotela. Coś strzeliło mu w kolanach, ale zacisnął tylko zęby. Ból głowy, który męczył go od rana tamtego dnia, wieczorem też tylko jeszcze się nasilił.

– My... – Peter ponownie spojrzał na Syriusza i Jamesa na schodach. Wziął głęboki wdech, ale jego głos nadal był niepewny. Remus wtedy na chwilę zapomniał, jak Peter był dobrym aktorem i jak jego gra często ratowała im skóry, kiedy spotkali jakiegoś nauczyciela na swojej drodze na korytarzu, na którym nie powinni być. – Musimy ci coś pokazać, Remus.

Lupinowi wydawało się, że to był jeden z najbardziej stresujących dni, jakie przeżył w tamtym roku, a dla przypomnienia miał w czerwcu do zdania SUMY i nie denerwował się wtedy tak, jak, gdy szedł z przyjaciółmi po schodach do dormitorium i wdział ich grobowe miny oraz niepewne ruchy.

Gdy w końcu odkrył powód tego wszystkiego, to nie mógł uwierzyć własnym oczom. Musiał się wręcz uszczypnąć i podtrzymać filaru łóżka Petera, bo aż zakręciło mu się w głowie, od tego wszystkiego.

Na jego oczach, stało się coś, co nie powinno mieć miejsca. Nawet jeśli żyłeś w czarodziejskim świecie, byłeś półkrwi i o magii wiedziałeś od początku życia, to pewne rzeczy nadal powodowały u ciebie szok. Dla Remusa był to fakt, że trójka piętnastolatków była w stanie przemienić się w zwierzęta i w ten sposób stać się animagami.

Tamtego wieczoru Lupin po raz pierwszy zobaczył Łapę, Rogacza i Glizdogona.

A gdy usłyszał powód tego wszystkiego, łzy stanęły mu w oczach i Remus nie umiał się powstrzymać od płaczu.

– Szykuj się, że w tę pełnię nie będziesz wyć samotnie, Remi – powiedział z szerokim uśmiechem James Potter.

Później, w nocy, przy szczelnie zasłoniętych zasłonach łóżka, Remus przytulał na wpół śpiącego Syriusza do siebie i nie mógł powstrzymać się od składania drobnych pocałunków w jego czarne loki. Uśmiech nie schodził mu z twarzy przez wiele godzin.

– Moja psia gwiazda – wyszeptał prawie bezgłośnie.

I może dopiero gdzieś w środku nocy, kiedy adrenalina odpadła, a do Remusa dotarło, co może się stać, gdy będzie miał przyjaciół przy sobie w czasie pełni (nawet jeśli będą zwierzętami, a zwierzęta nie są atakowane przez wilkołaki), zadrżał niespokojny. W jego głowie zaczęły się tworzyć złe scenariusze i nagle już tak bardzo nie cieszył się z wizji posiadania kogoś przy sobie w tą najtrudniejszą noc.

W ciągu tego jednego wieczoru stał się samolubnym Remusem Lupinem i po prostu cieszył się, że nie będzie już sam jako wilkołak. Świadomość tego, że będzie mógł z kimś dzielić ten strach, ból i samotność, która wręcz go pożerała we Wrzeszczącej Chacie, kiedy pani Pomfrey wyszła, była balsamem dla jego serca. Pozwolił sobie zatopić się w odczuciu ciepła na myśl o stadzie, które mógł zyskać.

Wszystkie te noce i poranki || WolfstarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz