Remus pamiętał swój pierwszy poranek po pełni. Po kilku latach część takich poranków zaczęła się zlewać w jedno. Zawsze towarzyszył mu wtedy ból, zapach leków i krwi. Poczucie (które okazywało się prawdą), że każda kość w twoim ciele została złamana i złożona na nowo. A każdy mięsień rozerwany i za pomocą magii złączony tak jak powinien być w zależności od tego czy Remus był człowiekiem, czy wilkiem.
Ale pierwszy poranek po pełni z Huncwotami u boku, był czymś co przełamało tę rutynę. Później doszedł jeszcze poranek po pierwszej przeżytej pełni jako stado, ale to zupełnie inna historia.
Remus obudziły szepty. Niezrozumiałe pomruki dotarły do jego uszu, ale najbardziej słyszał piskliwy głos Petera. A potem zapach czekolady.
– Będzie mu smakować, prawda? – dopytywał Peter, który siedział po lewej stronie łóżka.
– Pete, proszę cię – prychnął Syriusz i Remus był prawie pewien, że zaczesał włosy do tyłu, bo ostatnio stało się to jego nowym nawykiem. – To Remus i na pewno nie odpuści wypicia czekolady.
– Ktoś coś mówi o czekoladzie – wymamrotał i uchylił powieki. Zobaczył nad sobą uśmiechniętego Syriusza i błyszczące szare oczy.
– Królewicz się obudził! – powiedział nieco za głośno James, co spowodowało, że pani Pomfrey wychyliła się ze swojego gabinetu i zmierzała w ich stronę.
– Cześć – powiedział cicho Syriusz.
– Cześć – odpowiedział Remus. Bolało go całe ciało, nie miał pojęcia, która jest godzina, ani dzień, ale świadomość tego, że obudził się, a wokół niego byli przyjaciele, była niesamowita.
– Jak się czujesz? – zapytał Peter, ale Remus nie widział małego chłopca, bo Syriusz ciągle nad nim stał, a poza tym nie miał siły się podnieść. Zanim jednak zdążył odpowiedzieć pani Pomfrey przegoniła trójkę Gryfonów łóżka Remusa i zaczęła rutynowe badania, wyliczenia co Lupin sobie uszkodził podczas przemian i wlewać w jego gardło okropne eliksiry.
Przyjaciele cały czas stali z boku i dopiero za trzecim razem oraz uciekając przed różdżką pani Pomfrey skierowaną w ich stronę, wycofali się ze Skrzydła Szpitalnego. Zostawili na jego szafce nocnej kubek z czekoladą, kilka pudełek Czekoladowych Żab oraz ciepło w sercu Remusa, a to było bezcenne.
– Wrócimy po lekcjach, Remus – powiedział James na pożegnanie. – I przyniesiemy ci notatki! Duuuużo notatek!
***
– Wyglądałeś wtedy okropnie – przyznał po latach Syriusz. – Baliśmy się kiedy zobaczyliśmy cię takiego po raz pierwszy.
– Wiem.
– Boję się za każdym razem – wyszeptał. – Wyglądasz wtedy tak krucho, Remus.
Remus milczał, bo nie wiedział co odpowiedzieć. Był wdzięczny przyjaciołom za wsparcie i pomoc (dla niego stali się animagami, na brodę Merlina!), ale nie mógł zaprzeczać, że widział w ich oczach troskę, strach i niepewność.
Po kilku latach w szarych oczach Syriusza pojawiła się również miłość, która przysłoniła wszystko inne.
CZYTASZ
Wszystkie te noce i poranki || Wolfstar
FanfictionRemus Lupin nienawidził poranków po pełni. A jeszcze bardziej nocy poprzedzającą ją, bo świadomość, że jutro o tej porze stanie się potworem, nie pozwalała mu zasnąć. Jego lekiem na bezsenność w takich momentach okazywał się Syriusz. A później poran...