To było tuż po powrocie z przerwy świątecznej na ich czwartym roku. Syriusz spędził ten czas na Grimmuald Place 12, a gdy wrócił w jego oczach było coś takiego, że Remus nie miał wątpliwości co tam mogło się dziać.
Dlatego kiedy wszyscy zasnęli, a Syriusz leżał bezpiecznie w jego ramionach, Lupin szeptał mu słowa pełne zapewnienia, że teraz jest bezpieczny. W ramionach wilkołaka, w dormitorium Gryffindoru. Trzymał go mocno przytulonego do własnej piersi i oparł podbródek o jego głowę.
Rano obudziły go szepty Jamesa i Petera. Słyszał ich rozgorączkowane głosy. Bez otwierania oczu, wiedział, że Syriusz nadal był w jego ramionach.
– Masz? – usłyszał ponaglający ton Jamesa tuż przy swoim łóżku. Zmarszczył brwi zaspany i chyba nie do końca obudzony. – Pospiesz się, chyba Remus się budzi.
– Mam – opowiedział z oddali Peter. Remus usłyszał jego kroki. Nie za bardzo chciał otwierać oczy. Potarł plecy Syriusza z góry na dół. Może udałoby mu się skraść mu jeszcze kilka pocałunków, zanim wstaną przez resztą i zaczną się szykować na pierwszy dzień lekcji po przerwie świątecznej...
W tym momencie do Remusa dotarły dwie rzeczy. Świadomość, że skoro słyszał głos Jamesa i Petera obok, a Syriusz spał przy nim, to chłopcy to zobaczyli. A drugim był dźwięk aparatu i błysk flesza.
Otworzył oczy, nagle w pełni obudzony i świadomy tego co się działo. Zobaczył nad sobą Petera, który trzymał zdjęcie wyplute przed chwilą przez aparat i uśmiechał się dziko, a obok niego rozbawionego Jamesa. Syriusz w jego ramionach również się obudził, ale zamiast wstać, wtulił się mocniej w bok Lupina. Jego czarne loki zasłoniły mu twarz.
– Remuuuuus – zaśpiewał James na powitanie. – Jak ci się spało?
– Kurwa, James, zamknij się – mruknął zaspany Syriusz. – Chcę spać.
James w odpowiedzi roześmiał się głośno. Remus patrzył na to wszystko szeroko otwartymi oczami. Czuł jak serce biło mu naprawdę szybko. Nie miał pojęcia co za chwilę się wydarzy.
Nie chciał w ten sposób mówić przyjaciołom, że coś było między nim, a Syriuszem. Po pierwszym pocałunku uznali, że na razie nie będą nikomu o tym mówić. Przez pierwsze dwa tygodnie zachowywali się jakby nic się nie stało. Nie trzymali się za ręce, nie szeptali czułych słówek do ucha drugiego. I to Syriusz zawsze wychodził z inicjatywą pocałunku. Do tamtego poranka nie zaszło między nimi nic więcej niż pocałunki i wspólne spanie.
– Ja...my... – Remus nie wiedział co miał powiedzieć. Jak to ubrać w słowa żeby to zabrzmiało sensownie. – My tylko...
Po latach uznał, że wtedy, ani James, ani tym bardziej Peter niczego nie podejrzewali. Uznali to po prostu za zabawną sytuację, że ta dwójka spała razem w jednym łóżku. Widzieli wieczorem jak Syriusz siedział na remusowym łóżku i rozmawiał z drugim chłopcem do późna. Uznali to za przypadek, nic więcej. I nikt nie wyprowadził ich wtedy z błędu.
Potem James i Peter (kiedy dowiedzieli się, że Syriusz i Remus byli razem) traktowali widok tej dwójki razem w łóżku jako coś normalnego.
Ale zdjęcie, które zrobił Peter, leżało bezpiecznie w albumie Remusa. I kiedy po latach na nie patrzył, uśmiechał się nostalgicznie.
***
– Czemu ty i Łapa śpicie razem? – zapytał Harry z pełną powagą na jaką było stać czterolatka. – Czemu Syri nie ma swojego pokoju?
– Bo jesteśmy razem – odpowiedział Remus najprościej jak się dało. Nie za bardzo wiedział do czego Harry dążył. – Mamy wspólny pokój.
Byli właśnie w trakcie zabawy po śniadaniu (Harry bawił się na dywanie w salonie, a Remus starał się przeczytać chociaż kilka stron książki), kiedy mały Potter podszedł do niego, wszedł na kolana i zaczął zadawać pytania.
– I jak ktoś jest razem, to śpi ze sobą?
Remus zmarszczył brwi kiedy usłyszał pytanie Harry'ego. Czasami nadal nie rozumiał połowy z tego co chłopiec mówił, ani tego jak postrzegał świat.
– Tak.
– Tak jak ciocia Dromeda i wujek Ted? – dopytywał Harry.
– Mhm – zamruczał Remus. Zrozumiał do czego dążył Harry i wcale mu się to nie podobało.
– Tonks powiedziała – zaczął Harry, a Remus przymknął oczy. Ta kwestia była jeszcze gorsza niż „a Łapa mówi". – Że jak ktoś jest razem, i śpi razem i mieszka, to znaczy, że jest mał-żeń-stwem – przesylabizował ostatnie słowo Harry, bo było dla niego zbyt trudne. Remus pokiwał z uznaniem głową. – I że ciocia i wujek niedługo będą mieli.... rocznicę. I że mam zrobić im jakiś prezent. Co to jest rocznica?
– To coś takiego jak urodziny – starał się wytłumaczyć Remus. – Tylko, że dla par. Świętuje się bycie razem. Ciocia Dromeda i wujek Ted będą mieli niedługo rocznicę ślubu.
– Dobra – Harry pokiwał głową w pełnym skupieniu. – To kiedy ty i Syri macie taką rocznicę?
– My... – Remus zawahał się.
– Kiedy wzięliście ślub? – dopytał Harry i zrobił gniewną minę. – I czemu mnie tak nie było? Był tam tort? I świeczki?
Remus przełknął ślinę. Spojrzał w zielone oczy Harry'ego. Nie miał siły powiedzieć na głos, że żadnego ślubu z Syriuszem nigdy nie było i nie będzie. Że żyli w kraju, gdzie nie jest to legalne.
– Jeszcze nie było ślubu, rogasiątko – odezwał się nagle Syriusz. Stał w drzwiach prowadzących do salonu, oparty nonszalancko o framugę. Miał na sobie ciężkie buty i skórzaną kurtkę, a w ręku kask. Musiał wrócić przed chwilą z przejażdżki motorem. – Muszę najpierw wybrać pierścionek – mrugnął do Harry'ego, który już schodził z kolan Remusa i biegł w jego stronę, by się przytulić.
Lupin spojrzał się na jego zrelaksowaną twarz. Serce przestało mu bić kiedy usłyszał jak Syriusz powiedział coś o pierścionku zaręczynowym.
Merlin mu świadkiem, pierścionek dla Syriusza już od dawna leżał w remusowej skrytce w Gringottcie i czekał na odpowiednią okazję.
CZYTASZ
Wszystkie te noce i poranki || Wolfstar
أدب الهواةRemus Lupin nienawidził poranków po pełni. A jeszcze bardziej nocy poprzedzającą ją, bo świadomość, że jutro o tej porze stanie się potworem, nie pozwalała mu zasnąć. Jego lekiem na bezsenność w takich momentach okazywał się Syriusz. A później poran...