9.04.21

215 19 1
                                    




Z dnia na dzień, mój humor tylko się pogarszał. Wiedziałem, że za kilka dni nie będę miał już swojej nogi, ale dalej nie mogłem się z tym pogodzić. Nie miałem ochoty na nic, jedzenie nie chciało przechodzić mi przez gardło. Souta odwiedzał mnie w wolnych chwilach, zawsze z szerokim uśmiechem na ustach, jednak nie naciskał na rozmowy. Potrafił po prostu siedzieć, co i tak duchowo mnie wspierało. Kilka dni temu dostałem pierwszą dawkę chemii, jednak jej skutki nie były aż tak tragiczne. Chodziłem zamulony, jednak czułem się w miarę dobrze. Kiedy więc obudziłem się tego ranka, wiele w tej sprawie się nie zmieniło. Z dworu dochodziły odgłosy aut, a pokój był rozświetlony dziennym światłem. Wziąłem głębszy oddech, szczelniej okrywając się kołdrą. Znowu nie miałem ochoty wstawać, jednak usłyszałem jak ktoś wchodzi do sali. Myśląc, że to pielęgniarka z lekami, nawet nie zdobyłem się na wstanie.

-Reki? Śpisz jeszcze?-Usłyszałem ciepły głos Souty, oraz obróciłem się w jego stronę. Moje włosy były pewnie rozwalone, bo starszy tylko się zaśmiał. O dziwo, nie był w stroju lekarskim, był ubrany dosyć elegancko.

-Nie pracujesz dzisiaj?-Zapytałem, siadając po turecku. Wziąłem w rękę butelkę wody, oraz wypiłem trochę.

-Dzisiaj mam wolne, dlatego chciałem Cię zabrać na planowaną randkę. Wybłagałem twojego lekarza, więc zbieraj się szybciutko, bo jeszcze się rozmyśli!-Odrzekł z entuzjazmem, a ja przewróciłem oczami. Wspominałem mu już, że nie jestem gotowy na związki, jednak ten dalej śmiał się, że randką nazywa każde wyjście ze znajomymi.

-Gdzie ty chcesz mnie zaciągnąć? Jestem trochę zmęczony...-Powiedziałem, wyciągając swoją walizkę spod łóżka. Lekarz schylił się, oraz mi pomógł. Otworzyłem więc ją, aby wyciągnąć jakieś ubrania.

-Miejsce niespodzianka, musisz się tylko jakoś ładnie ubrać. Dzisiaj ucieczka ze szpitala na calusieńki dzień-Zaśmiał się, oraz usiadł na taborecie-Nie śpiesz się.

Wstałem więc, oraz poszedłem do łazienki, aby się przebrać. Spojrzałem w lustro, oraz zobaczyłem wielkie wory pod oczami. Chemia zaczęła na mnie działać, przez co czułem się paskudnie. Przeczesałem włosy, oraz niewielka garść została na szczotce. Westchnąłem, oraz gotowy wyszedłem z pomieszczenia. Znowu czułem nieprzyjemny ból w swojej nodze, jednak o tym nie wspomniałem. Przeszliśmy się do pielęgniarek, abym mógł przyjąć leki. Gdy to zrobiliśmy, a na stołówce zjadłem małe śniadanie, wyszliśmy z budynku.

Poczułem na twarzy wiosenny powiew wiatru. Chciałem wyciągnąć telefon, aby sprawdzić godzinę. Zorientowałem się jednak, że został w szpitalu. Nie było sensu żeby się po niego wracać, więc tego nie zrobiliśmy.

Było po trzynastej, a na mieście był spory ruch. Świeże powietrze sprawiło, że poczułem się trochę lepiej, nawet nie zwracałem uwagi na doskwierającą mi nogę. Szedłem obok starszego chłopaka, aż zatrzymaliśmy się przy parku rozrywki. Parku rozrywki dla dzieci, tak dokładniej mówiąc. Spojrzałem na niego, a on wyglądał tak, jakby wpadł na najlepszy pomysł świata. Początkowe zdziwienie i lekki szok minęły, a moją twarz rozpromienił uśmiech.

-Jak Ci się podoba?

-Bardzo niespodziewane, nie powiem-Odrzekłem, a z mojej twarzy nie znikał uśmiech.

-Czyli Ci się podoba?

-Bardzo. Bardzo mi się podoba.

Weszliśmy do środka, a wszędzie było dosyć pusto. Był piątek, więc większość dzieci siedziało jeszcze w szkołach. Gdzieniegdzie stały wycieczki szkolne, jednak były to ilości śladowe. Nie było więc kolejek na atrakcje, można było powiedzieć, że cały park był dla nas. Pogoda dopisywała, chociaż po ciężkiej zimie chłodne powietrze dalej docierało do naszych nozdrzy.

Dużo spacerowaliśmy, rozmawiając ze sobą jak poparzeni.

-Reki, popraw ten swój szalik, nawet nie wiesz jak łatwo jest przeziębić się w twoim stanie-Odrzekł, oraz złapał moją rękę, zatrzymując mnie.

-Przecież nie jest zimno, mam bardzo dobrą odporność, chodźmy lepiej na jakiś wypasiony rollercoaster-Powiedziałem, a ten ściągnął mój szalik, oraz nałożył go ponownie, tym razem bardziej starannie.

-Pójdziemy, ale zobaczysz, że będziesz krzyczał jak mała dziewczynka-Zaśmiał się, oraz skierowaliśmy się w stronę najlepszej atrakcji.

-Zakładamy się?

-O co ty chcesz się zakładać?

-Jak nie będę krzyczał, to...-Przestałem mówić, aby dobrze zastanowić się nad tym, co powiedzieć.

-Jak nie będziesz krzyczał, to pójdziemy na kolejną randkę. Tylko tym razem taką na poważnie.

-Ale to ja miałem ustalać warunki!

-Wyprzedziłem Cię, za wolno myślisz. A teraz idziemy, praktycznie w ogóle nie ma kolejki.

Dotarliśmy, oraz młody chłopak zapiął nasze pasy. Usiadłem w fotelu, a obok mnie siedział Souta. Wyglądał na zestresowanego, a ja sobie coś przypomniałem.

-A co jeśli będę krzyczał? Jak będą wtedy wyglądały warunki?

-Jak będziesz krzyczał, to zabieram Cię na kolejną randkę, tym razem jednak będziesz mnie musiał pocałować.

-Ale...!

Nie dokończyłem, bo kolejka zaczęła jechać. Powoli się rozpędzała, oraz jechała do góry. Można było zobaczyć całe miasto, oraz park rozrywki. Souta wyglądał na lekko wystraszonego, jednak ja byłem podekscytowany. Widząc jego reakcję, położyłem swoją dłoń na jego. Ten mocno ją ścisnął, a ja głośno się zaśmiałem. Kolejka zaczęła z dużą prędkością zjeżdżać na dół, a starszy chłopak zaczął krzyczeć.

Mimo, że się nie bałem, zacząłem robić to razem z nim. Krzyczałem tak, jakby nie miało być jutra. Chciałem wykrzyczeć z siebie wszystko, co zalegało na moim sercu.

I chyba się udało.

Kolejka się zatrzymała, a ja czułem silne pieczenie gardła. Moje policzki były mokre, nawet nie zorientowałem się, że zacząłem płakać. Souta wyglądał bardzo blado, tak, jakby miał zemdleć. Wstał jednak, oraz pomógł mi wydostać się z wagonika. Wyszliśmy na plac, a ten na mnie spojrzał. Wycierałem swoje oczy w szalik, oraz kaszlałem, a on mnie przytulił. Moje serce na chwilę się zatrzymało.

-Widzisz? Wygrałem zakład-Odrzekł, a ja nie odpowiedziałem. Wzmocniłem uścisk, a ten zaczął mnie uspokajać, oraz masować plecy.

Gwiazdkujcie suns~
Miłego dnia, wieczoru lub poranka!!

Chewed  cigarette | rekixlangaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz