Rozdział 8 ⭐

1.1K 32 1
                                    

- Świetnie się spisałeś Draco.

- Dziękuje Panie. - chłopak posłusznie się ukłonił, spoglądając na mnie ze sztucznym opanowaniem. Tak naprawdę w środku trząsł się, jak galaretka. Obawiał się mojej porywczości, ale tym razem nie miałem pola do popisu. Chłopak świetnie się spisał.

- Masz jakieś specjalne życzenie chłopcze? - uniosłem zachęcająco brew.

- Chciałbym dowodzić mniejszą grupą i przysłużyć się bardziej do twojego zwycięstwa Panie. - sądziłem, że nie będzie chciał się w to mieszać, tylko stać z boku i obserwować. Zaskoczył mnie, ale to nie jest niemożliwe. Pytanie tylko, czy mi się to opłaca? Młody Malfoy sprosta większym wymaganiom?

- Jesteś tego pewny chłopcze?

- Oczywiście. To będzie dla mnie wielki zaszczyt. - zapewnił żywo. - Jeśli pozwolisz, chciałby sprecyzować swoje życzenie...

- Śmiało.

- Chciałbym, żeby Blaise Zabini był w moim oddziale. - jak mogłem o tym zapomnieć. Ta dwójka jest nie rozłączna. Trzymają się razem od wielu lat i wzajemnie uzupełniają.

- W takim razie... - kobiecy krzyk wypełnił cały mój umysł. Boleśnie zasyczałem i objąłem rękami głowe, nie spodziewając się ataku z jej strony. Chaotycznie rozejrzałem się dokoła, a blondwłosy chłopak cofnął się do tyłu.

- Jesteś żałosny. Niby potężny z ciebie czarodziej, a potrzebujesz pomoc szlamy! Pieprz się Voldemort!

Zawładnął mną gniew, a moje czerwone oczy zaczęły intensywnie błyszczeć. Co ta mała cholerna wiedźma sobie wyobraża? Myśli, że będę na każde jej zawołanie? Myśli, że może mi rozkazywać? Chyba zapomniała kto tutaj jest zabawką. Musze ją ukarać i przypomnieć, gdzie jest jej miejsce i kto tu jest silniejszy.

- Odejdź Draco. - wysyczałem rozjuszony. Chłopak uciekł w popłochu z sali, zostawiając mnie samego. Podniosłem się i poprawiłem szaty. Poczekałem, aż jej umysł się uspokoi, a gdy w stan zrezygnowania postanowiłem zaatakować. Teleportowałem się do jej komnat i złapałem ją od tyłu, przyciskając do swojego ciała. Zacisnąłem palce na jej biodrach, a jej twarzy wykrzywiła się w bolesnym grymasie. Nie zamierzałem być delikatny. To miało boleć. Zadowolony uniosłem kącik ust do góry i nachyliłem się z nad jej ramienia. - Jak mnie nazwałaś?

- Nie krępuj się wiedźmo. - zasyczałem groźnie. Najwyraźniej po moich słowach odjęło jej mowe. Ciało gwałtownie się spięło, a po kręgosłupie przeleciały stróżki potu. Nie będę ukrywał, że mi to schlebiało. Dokładnie takiej reakcji od niej oczekiwałem. Chciałem, żeby się mnie bała ale jednocześnie kusiło mnie, aby sprawdzić czy rzeczywiście jest taka odważna. Zwłaszcza, gdy stoimy twarzą w twarz.

- Byłam zła... - jej niewinne tłumaczenie wprawiło mnie w szok. Zamilkłem, przetwarzając w głowie to co powiedziała. Każdy na jej miejscu upadłby na kolana i błagał mnie o litość. Zrobiłby wszystko, abym mu wybaczył i darował życie. Każdy, ale nie ona. Jej ludzkie, pełne niewinności są wyjątkowe. Inne, niż od wszystkich.

Zmarszczyłem brwi, nie rozumiejąc co się ze mną dzieje. Nigdy wcześniej w swoim życiu nie miałem chwili zawahania się, a teraz? Stoje jak pieprzony posąg i analizuje jej dziecinne tłumaczenie. Co się ze mną stało? Powinien złapać ją za włosy i rzucić o najbliższą ścianę. Następnie potraktować ją długim, bolesnym crucio i słuchać żałosnych błagań o litość.

- Jestem żałosny? - zapytałem, przegryzając płatek jej ucha. Brunetka przyległa do mnie jeszcze bardziej i rozbudziła moje podniecenie. Stwardniałem i za nic w świecie nie chciałem jej opuszczać. Chciałem być blisko niej i czuć, to co mi teraz daje. Delektować się tym, jak mnie uwodzi, a jej pośladki z większym uporem na mnie napierają.

Pragnienie Czarnego Pana [Voldmione] 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz