DWA

982 88 325
                                    

Karol uwielbiał święta.

Kochał ten cały klimat, robienie sobie prezentów i lepienie z mamą uszek – nawet, jeśli te jego nigdy nie były tak dobre jak jej. Zachwycał się tymi wszystkimi ozdobami, ubieraniem choinki i świąteczną muzyką. A ta u niego leciała czasem nawet w lecie, ale starał się z tym zwykle hamować, a przynajmniej aż do pierwszego grudnia, bo wtedy włączał swój mały głośnik i odpalał ulubioną playlistę z pastorałkami i kolędami. Nie mógł się doczekać robienia pierników, a później wspólnego ich lukrowania z siostrą, tatą i jego żoną.

Innymi słowy, od wczoraj był w istnym raju, bo na dobre to wszystko się już zaczęło.

Wyjrzał przez okno i westchnął, bo jak można byłoby się spodziewać o śniegu to tylko pomarzyć, nic nowego w Polsce od kilku lat. Nie mniej jednak ubolewał, bo wciąż pamiętał swoje dzieciństwo jak miał zaledwie parę lat, a rodzice, wtedy jeszcze razem, zabierali go na górkę, która znajdowała się niedaleko ich starego mieszkania. Wszystko było w śniegu, a on na sobie miał milion ciepłych warstw. Mama co chwilę naciągała mu tylko mocniej czapkę na uszy, gdy ta obsuwała się w ferworze zabawy i jazdy na sankach z innymi dziećmi.

Uśmiechnął się na to wspomnienie. Leżał od dziesięciu minut na łóżku, bo jakoś nie mógł zebrać się, aby wstać. Jego budzik miał zadzwonić dopiero za kolejne piętnaście minut, więc czasu jeszcze trochę miał. Ziewnął, czuł się lekko niewyspany, mimo że te minimalne osiem godzin na pewno przespał, bo położył się wczoraj szybko.

Wykopał się w końcu z kołdry po następnych pięciu minutach i pierwsze, co zrobił, to podszedł do okna i je uchylił, wpuszczając rześkie powietrze. Rozciągnął się, czując jak strzelają mu stare kości. Wyszedł z pokoju i poszedł do kuchni, gdzie włączył czajnik. Wyciągnął swój kubek z wizerunkiem Świętego Mikołaja i włożył do niego saszetkę herbaty z dodatkiem matcha. Ostatnio miał na jej punkcie obsesję. Dosypał łyżeczkę cukru i poczekał, aż woda się zagotuje, a wtedy zalał kubek i tak zostawił. Poszedł do łazienki, szybko umył zęby i się ogarnął, a następnie ubrał się, nie zapominając o swojej ciepłej, czerwonej bluzie z białym futerkiem na kapturze, która mimo że ze świątecznej kolekcji nie była, dawała taki klimat.

Wrócił do swojego pokoju i zgarnął telefon, wracając z nim zaraz do kuchni, gdzie usiadł na krzesełku. Sięgnął po herbatę, która nadal była jeszcze trochę zbyt gorąca do picia, więc zostawił ją na jeszcze chwilę, uprzednio wyciągając z niej saszetkę i mieszając.

Kiedy włączył Internet, jego telefon wybuchł powiadomieniami. A to tylko od jakichś znajomych i pojedynczych aplikacji – zdecydowanie większość z nich miał wyciszoną, bo denerwowały go właśnie przychodzące z nich wiadomości.

Wszedł w jeden z dymków czatu, który mu wyskoczył i jak się okazało, akurat pisała jego mama.

„O której dziś kończysz?"

Odpisał szybko, spodziewając się, że kobieta zastanawiała się, na którą ma przygotować obiad, bo od zawsze lubili jadać razem.

Następnie zerknął na wiadomość od taty, który pytał czy wpadnie na weekend, bo Maja miała urodziny. Maja była jego przyrodnią siostrą, którą naprawdę ubóstwiał, mimo że dzieliło ich dosyć sporo, bo aż trzynaście lat. A o jej urodzinach dobrze pamiętał, prezent kupił już nawet ze dwa tygodnie temu. Od taty dowiedział się, że dziewczynka ma od jakiegoś czasu obsesję na punkcie lalek Barbie, więc kupił jej jedną. Do pakunku dorzucił też czekoladę z owocowym nadzieniem, bo zauważył, że taką najczęściej podjadała, kiedy się widzieli.

Wziął łyk herbaty i aż uśmiechnął się do siebie na ten smak. Wyjrzał przez okno i chociaż nadal nie padało, to pogoda nie była najgorsza, bo specjalnie pochmurnie nie było. Ogólnie zapowiadał się naprawdę dobry dzień.

Pokochać świętaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz